By się chciało chcieć

Bohdan Fudała

publikacja 08.06.2009 06:53

Komu potrzebne są do szczęścia gminne ośrodki kultury? Czy ktoś by spostrzegł ich brak?

By się chciało chcieć Martyna Wawrzyn z Domaniewic: – Na lekcje gitary przychodzę do naszego GOK już od 6 lat. Cieszę się, że mam blisko, bo łatwiej mi te dwa razy w tygodniu znaleźć czas. Foto: Bohdan Fudała.

Mieszkańcy miast, nawet tak niewielkich jakie przeważają w naszym regionie, mają sporo możliwości spędzania wolnego czasu: mogą iść na basen, do hali sportowej, wybrać się do kina czy uczestniczyć w koncercie. A na co mogą liczyć mieszkańcy wiosek?

Niemal w każdej gminie istnieją ośrodki kultury. Problem w tym, że często one tylko właśnie „istnieją”. Gdyby je nagle jednego dnia zamknięto, prawdopodobnie wiele osób by nie zauważyło tej zmiany. Dzieje się tak dlatego, że w wielu z tych placówek personel ogranicza się do udostępniania dzieciom gier planszowych. Inna sprawa, że w gminnych budżetach kultura z reguły zajmuje ostatnie miejsce. Kilka przykładów, które tu przytoczymy, świadczy, że jak się chce, to także w GOK można zaproponować dość ciekawą ofertę.

Folklor polski i… indyjski
Łącznie około 60 osób przychodzi na zajęcia Zespołu Pieśni i Tańca „Kalina”. Grupa działa przy GOK w Domaniewicach. Zespół występuje nie tylko w swoim ośrodku – wielokrotnie prezentował się na ogólnopolskich festiwalach, zajmując czołowe miejsca. Ci, którym nie wystarcza rodzimy folklor, mogą podziwiać egzotyczny. A to za sprawą cieszącego się lokalną sławą globtrotera Radosława Taflińskiego.

Pan Radek przemierza na rowerze cały świat. Był nawet w Indiach. Po powrocie z wypraw urządza prezentacje slajdów, połączone z miniwystawami pamiątek przywiezionych z odległych krajów. Prezentacje cieszą się ogromnym powodzeniem. Działa tu prężna sekcja plastyczna, urządzane są wystawy okolicznych plastyków, niekoniecznie amatorów. Czy to wyczerpuje paletę możliwości ośrodka? – Krępują nas ograniczenia finansowe – przyznaje Barbara Szymajda, dyrektor GOK. – Byliby chętni na zajęcia teatralne, ale nie mamy funduszy na zatrudnienie instruktora.

Chętnym dam salę
Wystawy plastyczne urządzane są również często w GOK w Bolimowie. Swoje obrazy czy np. gobeliny prezentują tu zdolni amatorzy. Jak zdolni? Na tyle, że nierzadko po wystawie wiele osób pyta o możliwość kupienia dzieł. Włączona w struktury GOK biblioteka urządza spotkania autorskie z twórcami książek dla dzieci. Dlaczego akurat tak? – Boję się o frekwencję – nie ukrywa dyrektor Irena Śmigiera-Milewska. – Dzieci szkolne łatwiej zmobilizować, a z dorosłymi różnie bywa...

Za sprawą bolimowskiego GOK dzieje się sporo: urządzane są konkursy, turnieje wsi, wycieczki rowerowe, imprezy okolicznościowe w rodzaju Dnia Kobiet, plenery malarskie, warsztaty rękodzieła ludowego dla… warszawiaków i łodzian, ściągających tu specjalnie z tej okazji. Jednak niedosyt pozostaje. Według obserwacji długoletniej pani dyrektor, mieszkańcy wsi są bardzo bierni. Na kilku spotkaniach zakończyły się działania Klubu Seniora, zbyt mało było chętnych na organizowane przez GOK wyjazdy do warszawskich teatrów, mało kto zgłaszał się na proponowane wycieczki. Mimo to, Irena Śmigiera-Milewska deklaruje: – Jeśli zgłosi się do mnie kilka osób z ciekawym pomysłem, udostępnię im salę, postaram się zapewnić opiekę. Byleby tylko ci chętni byli… – wzdycha.

Siła orkiestry
W podobnym duchu wypowiada się Grzegorz Klimczak, dyrektor GOK w Grabowie. – Nasze formy pracy ciągniemy już od lat. Były próby powołania nowych sekcji, ale kończyło się po dwóch–trzech spotkaniach – mówi. W tej chwili Grabów znany jest szerzej z dwóch powodów. Jeden to działająca od lat orkiestra dęta, choć i tu zgłasza się coraz mniej kandydatów. GOK jest także współorganizatorem Święta Palanta. Za sprawą tej niepozornej gry raz w roku do Grabowa ściągają tłumy gapiów i rzesze dziennikarzy.

– Młodzież woli surfowanie w Internecie od realnego działania. Jeśli przyjdzie do mnie ktoś z pomysłem na urządzenie sekcji, pomogę ją zorganizować, będę starał się ściągnąć na jej działanie pieniądze unijne – obiecuje dyrektor. – Tylko, że młodzi sami nie wiedzą, czego chcą, a starsi wolą oglądać w telewizji seriale. Naprawdę trudno ich wyciągnąć z domu.

Działania zapaleńców pokazują, że na wsi nie musi być ani nudno, ani siermiężnie. Kamil Sobol prowadzi przy GOK w Łyszkowicach sekcję koreańskiej sztuki walki i samoobrony taekwondo. Jego podopieczni na mistrzostwach Polski pokonywali młodzież z aglomeracji, przywożąc do swojej osady złote i srebrne medale. Ale, żeby to osiągnąć, trzeba pokonać swoje lenistwo, bierność i wyjść z domu…

Artykuły z poszczególnych działów serwisu KULTURA:

  • Film
  • Literatura
  • Muzyka
  • Sztuka
  • Zjawiska kulturowe i społeczne