Z historii propagandy antykościelnej Walczący bezbożnicy

Łucja Marek, Andrzej Grajewski

publikacja 13.08.2009 11:42

Antyreligijna propaganda w czasach PRL obficie czerpała z sowieckich wzorców. Walkę z religią bolszewicy w Rosji podjęli zaraz po przejęciu władzy. 23 stycznia 1918 r. Rada Komisarzy Ludowych wydała dekret o rozdziale Kościoła od państwa i szkoły od Kościoła, który likwidował naukę religii.

W 1922 r. w sowieckim kodeksie karnym znalazło się pojęcie „przestępstwa religijnego”, które obejmowało m.in. każdą formę nauczania religii. Jednak dopiero po zwycięstwie w wojnie domowej bolszewicy rozpoczęli batalię o „rząd dusz”. W 1922 r. Lenin powierzył Lwu Trockiemu (Lejba Bronstein) stworzenie programu ateistycznego wychowania społeczeństwa. Główna pracę edukacyjną i propagandową prowadził Związek Walczących Bezbożników, założony w 1923 r. przez Jemieljana Jarosławskiego (Minei Izrailewicz Gubelman). Dzięki państwowym subsydiom, z dobrowolnej organizacji społecznej Związek Walczących Bezbożników stał się jedną z najważniejszych instytucji wychowawczych Związku Sowieckiego.

Apogeum wpływów Jarosławskiego przypadało na pierwszą połowę lat trzydziestych, kiedy Stalin ogłosił program budowy społeczeństwa bez religii, tzw. bezbożną pięciolatkę. Do Związku Walczących Bezbożników należało wówczas ok. 30 mln obywateli Związku Sowieckiego. Dysponował on także jednym z największych sowieckich koncernów prasowych, specjalizującym się w wydawaniu czasopism ateistycznych dla różnych grup społecznych. Różne mutacje sztandarowego organu Jarosławskiego „Walczący Bezbożnik” osiągały milionowe nakłady i były obowiązkową lekturą zarówno w szkołach, jak i w organizacjach państwowych i społecznych.

Wytyczne
Według zaleceń Jarosławskiego powstało także kilka sztuk teatralnych, wystawianych w kołchozowych świetlicach przez zespoły amatorskie. W program ateizacji zaangażowana była kinematografia, specjalizująca się w produkcji filmów oświatowych. Podobnie było w plastyce. Zwłaszcza w plakacie wyodrębnił się specyficzny nurt, mało wybrednej, ale za to dosadnej sztuki antyreligijnej. Oczywiście poza „branżową” prasą antyreligijną, propagowaniem ateizmu zajmowały się praktycznie wszystkie inne ukazujące się wówczas tytuły prasowe, zarówno organy partii, jak i tygodniki społeczno-kulturalne oraz prasa kobieca i młodzieżowa.

Ateistyczna propaganda adresowana była przede wszystkim do młodzieży, z której intensywnie starano się wykorzenić wszelkie tzw. przesądy religijne. W wyniku tych działań całe pokolenia sowieckiej młodzieży wychowane były nie tylko w atmosferze laickiej, obojętnej religijnie, ale w przekonaniu, że walka z religią jest elementem walki o lepszy świat. Program bezbożnej pięciolatki nigdy nie został wykonany.

Świadomość wodza
W drugiej połowie lat trzydziestych Stalin miał już świadomość zbliżającej się wojny. W obliczu nadchodzącej konfrontacji militarnej pragnął wykorzystać różne elementy rosyjskiej tradycji dla integracji społeczeństwa, także religię. Dlatego w lipcu 1941 r. zlikwidowano główne pismo frontu ateistycznego „Walczącego Bezbożnika”, a wkrótce rozwiązana została cała organizacja. W okresie późniejszym nadal walczono z religią, ale nigdy już z takim natężeniem, jak w latach 20. i 30.


Antysoborowa propaganda
Propaganda komunistyczna przedstawiała prymasa i polskich biskupów uczestniczących w Soborze Watykańskim II (1962–1965) jako najbardziej wstecznych i zacofanych w porównaniu z postępowymi i otwartymi na świat biskupami innych krajów, zwłaszcza Europy Zachodniej.

Fałszywka Kliszki
Antysoborowa propaganda szła w dwóch kierunkach: ośmieszenia przed wiernymi zaangażowania polskich hierarchów w obrady soboru oraz zdyskredytowania ich (zwłaszcza kard. Wyszyńskiego) przed ojcami soborowymi. Do tego celu wykorzystywano prasę, inspirowane przez aparat partyjny i redagowane na zamówienie Służby Bezpieczeństwa artykuły, broszury i publikacje. Rzekomo zatroskani o dobro Kościoła katolicy, w rolę których wcielali się usłużni publicyści lub współpracujący z SB kapłani, kreowali wypaczony obraz soboru.

W listopadzie 1963 r. wśród uczestników soboru rozkolportowano broszurę „Do Ojców Soboru. Memoriał o niektórych aspektach kultu maryjnego w Polsce”. Dokument (opracowany przez SB przy udziale współpracujących z nią kapłanów) wskazywał na rzekome „wynaturzenia w propagowaniu i realizacji” kultu maryjnego przez kard. Wyszyńskiego. Miał nie tylko skompromitować prymasa przed ojcami soborowymi, ale też wpłynąć na kształt soborowej dyskusji na temat roli Niepokalanej w dziele zbawienia. Fałszywkę rozrzucono przed Bazyliką św. Piotra w Rzymie, a także w Berlinie, Paryżu, Monachium i Londynie. Pomysłodawcą przedsięwzięcia był członek Biura Politycznego KC PZPR Zenon Kliszko.

Wnuk wie lepiej
W 1964 r. wydawnictwo „Czytelnik” opublikowało książkę pt. „Vaticanum II. Episkopat Polski na Soborze Watykańskim II”, a rok później niejako drugą część soborowych rozważań pt. „W fazie decyzji i rozstrzygnięć. III Sesja Vaticanum II”. Obie publikacje, autorstwa Jana Wnuka, ukazały się w nakładzie ponad 20 tys. egzemplarzy, a ich kolportażem zajął się Front Jedności Narodowej (bezpłatnie przesyłano egzemplarze na adresy kapłanów). Publikacja była kolejnym paszkwilem na prymasa kard. Wyszyńskiego i episkopat. Jej autor dyskredytował zaangażowanie i rolę polskich hierarchów w obradach soboru.

W kręgach kościelnych opracowano odpowiedź na zarzuty Jana Wnuka w formie recenzji jego książki. Autor broszury (brak informacji o jego personaliach) – przeznaczonej do użytku wewnętrznego biskupów – bardzo trafnie i dobitnie zdemaskował punkt po punkcie mistyfikacje pisarza, intencje i cele przyświecające jego publikacji. Wykazał, że pozornie występował on z pozycji katolika zatroskanego o dobro Kościoła (szczególnie polskiego), a w rzeczywistości nie miał nic wspólnego z katolicyzmem, zaś jego celem była obrona komunizmu i interesów partii. Cenzor wie lepiej
W PRL propagandową walkę z Kościołem ułatwiała komunistom cenzura - doświadczała tego boleśnie przez blisko 45 lat także redakcja „Gościa Niedzielnego”. Każdy artykuł przed drukiem musiał być zatwierdzony przez wojewódzki oddział Głównego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk, który od lipca 1981 r. funkcjonował jako Główny Urząd Kontroli Publikacji i Widowisk. Instytucja ta formalnie także ustalała wielkość nakładu, zatwierdzała roczny przydział papieru, format czasopisma oraz drukarnię. W praktyce jednak wszystkie decyzje zapadały na szczeblu politycznym, w kierownictwie PZPR.

Ten mechanizm można lepiej zrozumieć po zapoznaniu się z partyjnymi dyrektywami dla cenzury. W dokumencie przygotowanym latem 1959 r. na wewnętrzne potrzeby Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Katowicach zalecono, aby działania cenzury doprowadziły do zmiany charakteru „Gościa Niedzielnego”. Zakazano redakcji wypowiadania się na tematy społeczne oraz współczesne problemy życia religijnego. Skutkiem tych wytycznych w latach 60. i 70. ingerencje cenzorskie w „Gościu Niedzielnym” były równie dokuczliwe i częste jak w latach stalinowskich.

Zachowane w archiwum redakcyjnym notatki z tego okresu pozwalają odtworzyć warunki, w których redagowana była prasa katolicka. W trakcie jednej z rozmów cenzor ku zdziwieniu ks. Józefa Gawora, redaktora naczelnego „Gościa”, zakwestionował fragment artykułu o kongresach eucharystycznych. Nakazał usunięcie zdania, w którym była mowa o „chorym społeczeństwie”. – Przecież dotyczy to społeczeństwa z połowy XIX wieku – protestował zdziwiony ks. Gawor. – To prawda – odparował cenzor – ale czytelnikowi mogą się nasuwać analogie ze współczesnym społeczeństwem. To trzeba usunąć.

Innym razem cenzor zakwestionował notatkę informującą, że w katedrze katowickiej odbędzie się Msza św. w intencji zmarłych byłych współpracowników „Gościa”. Nakazał z niej usunąć wzmiankę, że modlitwą będą także objęci „kolporterzy i drukarze pisma”. – Tu chodzi przecież o zmarłych na przestrzeni 33 lat – próbował bronić informacji ks. Gawor. – Umarli się nie obrażają, przekonywał cenzor i nakazał informację przeredagować. (Opisane powyżej rozmowy miały miejsce jesienią 1964 r.). Cenzura ingerowała nawet w treść pieśni kościelnych. Z modlitewnika wyrzucona została pieśń „Z tej biednej ziemi”, a cenzor wyjaśniał, że w Polsce czas biedy już się zakończył.

Ponieważ nie istniały żadne formalne regulacje pracy tego urzędu, poza wewnętrznymi instrukcjami, wszystko zależało od interpretacji tekstu przez czytającego go cenzora. Zwykle kierował się on zasadą, że będzie dla niego bezpieczniej, jeżeli wyrzuci kilka zdań za dużo, aniżeli pozwoli, by ukazało się jedno zdanie wzbudzające niepokój zwierzchników. Zmieniło się to dopiero po Sierpniu ’80 roku. Dzięki buntowi robotników zelżał nieco knebel krępujący prasę katolicką, a nowa ustawa o cenzurze z lipca 1981 r. pozwoliła na zaznaczanie ingerencji cenzorskich.

Artykuły z poszczególnych działów serwisu KULTURA:

  • Film
  • Literatura
  • Muzyka
  • Sztuka
  • Zjawiska kulturowe i społeczne
  • Sylwetki
  • Rodzina i społeczeństwo