Nowa Nibylandia

Wojciech Wencel

publikacja 24.08.2009 14:14

Głównym bohaterem współczesnej kultury jest Piotruś Pan. Nie ma już na świecie starych kawalerów ani starych panien. Są tylko single i singielki. Bycie singlem jest sexy, trendy i cool.

Nowa Nibylandia Pomnik Piotrusia Pana w Kensington Gardens w Londynie. Foto: benleto/www.flickr.com (cc)

Małżeństwo jest obciachowe, zaściankowe i „żal.pl”. Zamiast o nim myśleć, młodzi ludzie pną się w zawodowej hierarchii, robią zakupy, podróżują, imprezują i uprawiają przygodny seks. Dotyczy to głównie osób samotnych z wyboru, dla których nadrzędną wartością jest dążenie do osobistej przyjemności, ale z „kulturą singli” utożsamiają się też życiowi pechowcy, w głębi duszy marzący o założeniu rodziny.

Dzięki etykietce singla nie muszą się tłumaczyć ze swojej samotności, mogą udawać szczęśliwych i mieć święty spokój. Oszukując samych siebie, wpadają w pułapkę powszechnego dziś infantylizmu. Głównym bohaterem współczesnej kultury jest Piotruś Pan. O tym, czy kwalifikujemy się do grona ludzi młodych, decyduje nie wiek, lecz samopoczucie. Jeśli czujemy się „młodzi duchem”, możemy w nieskończoność odgrywać rolę dojrzewających chłopców: ubierać się, mówić i postępować jak oni, nie bacząc na konsekwencje.

Dlaczego tak trudno jest dziś stanąć twarzą w twarz z wyzwaniami „wieku męskiego”? Dawniej kolejne etapy dojrzałości wyznaczał sojusz biologii z kulturą. 18. urodziny, matura, służba wojskowa, praca, małżeństwo, ojcostwo – wszystkie te wydarzenia miały charakter przełomowy, bo wiązały się z przekraczaniem tabu.


Młody człowiek miał świadomość, że wkracza w nowy etap swojego życia, co z jednej strony daje mu dostęp do zakazanych dotąd przyjemności (własne pieniądze, używki, seks), ale z drugiej – wymaga od niego większej niż dotychczas odpowiedzialności. Wchodził więc w dojrzałość w sposób naturalny, a jego infantylne wyobrażenia o życiu były szybko weryfikowane przez rzeczywistość. Ponieważ akceptował utrwalony w kulturze bieg zdarzeń, bez większych problemów stawał się odpowiedzialnym mężczyzną. Współczesny model wychowania rozbił ten naturalny porządek.

Po pierwsze zlikwidował tabu, pozwalając dzieciom na przedwczesne uczestnictwo w świecie dorosłych (decydowanie o sobie, „kieszonkowe”, edukacja seksualna, nieograniczony dostęp do wytworów popkultury), po drugie zakwestionował biologiczne ramy dojrzewania. Piotruś Pan dowiedział się, że jeśli nie chce się żenić „po wojsku”, może to zrobić później albo wcale. Nic dziwnego, że zdecydował się przedłużyć swoje dzieciństwo i nadal cieszyć się troskliwą opieką rodziców.

O ile pozostały w nim resztki szacunku dla tradycji rodzinnej, o tyle zastanawia się, czy jest emocjonalnie przygotowany do bycia mężem i ojcem. I dochodzi do wniosku, że nie jest. Jeżeli tego szacunku mu brakuje – wybiera los „singla” i postanawia do końca życia pozostać w swoim dziecięcym świecie.

Oczywiście rodzice w końcu odchodzą i trzeba żyć na własny rachunek. Ale tu z pomocą przychodzi współczesna kultura, oferująca maksimum przyjemności przy minimum wysiłku. Wystarczy znaleźć dobrze płatną pracę, by mieć wszystko, czego się zapragnie: możliwość podróżowania do ciepłych krajów, smaczny obiad w restauracji czy najnowszy aparat cyfrowy. Czterdziestoletni Piotruś Pan ciągle ma poczucie, że ktoś się nim opiekuje, zaspokajając jego pierwotne potrzeby i dostarczając mu rozrywek. Oto nowa Nibylandia, w której spełniają się najskrytsze chłopięce marzenia.

Skutkiem tego oderwania od rzeczywistości jest, oczywiście, postępujący egotyzm. Jedynie najbardziej naiwni czytelnicy „Piotrusia Pana” widzą w tytułowym bohaterze książki miłego chłopca. Autor powieści, James Matthew Barrie, pisał wprost, że „tylko w dzieciństwie ludzie są weseli, niewinni i bez serca”, a swojego Piotrusia traktował jako postać z gruntu demoniczną.

Charakterystyczne, że pełnoletni chłopcy zupełnie nie potrafią rozmawiać z dziećmi. Wydawałoby się, że skoro sami nie dorośli, powinni znajdować wspólny język z młodszymi kolegami. A jednak tylko człowiek dojrzały jest w stanie pochylić się nad dzieckiem, godzinami czytać mu książki albo grać z nim w bierki. Piotruś Pan z zasady kwituje obecność kilkulatków wzruszeniem ramion, podkreślając dystans między ich infantylizmem a własną „dorosłością”. Najwyraźniej widzi w nich rywali w walce o miejsce w centrum uwagi. Wie, że dorośli skłonni są faworyzować dzieci, a ponieważ sam potrzebuje bezwarunkowej akceptacji, używa argumentu w stylu: – Oboje jesteśmy dziećmi, ale ja jestem starszy i ważniejszy. Kobiety bywają bardziej odpowiedzialne.

Częściej dążą do poukładania sobie życia w tradycyjny sposób. Ale i one nie są wolne od wpływu dziecięcej propagandy. Od najmłodszych lat muszą przygotowywać się do ról gwiazd filmowych i piosenkarek, dla których producenci zabawek przygotowali zestawy kosmetyczne i plastikową biżuterię. Nic dziwnego, że kiedy dorastają, często pragną nabyć męża w zestawie z domem, samochodem i rekordowymi zarobkami. Mają jednak coś, czego nie udało się wyrugować współczesnej kulturze. To instynkt rodzinny i macierzyński, podobny do głosu Boga, który „wyprowadza na pustynię, by mówić jej do serca”. jeśli w porę uciekną z Nibylandii, mogą znaleźć miłość. Wieczni chłopcy, którzy tam pozostaną, takiej szansy nie mają. Będą się bawić, płatać figle i opowiadać dowcipy. Aż umrą ze śmiechu.

Artykuły z poszczególnych działów serwisu KULTURA:

  • Film
  • Literatura
  • Muzyka
  • Sztuka
  • Zjawiska kulturowe i społeczne
  • Sylwetki
  • Rodzina i społeczeństwo