By muzyką się modlić

Ks. Wiesław Hudek

publikacja 11.06.2005 17:32

Pomijając zupełnie oczywistą kwestię muzycznej formacji celebransa, organisty czy chórzystów, warto wrócić do tradycji (czy też ją zaprowadzić) szkoły śpiewu, poprzedzającej sprawowanie liturgii.



Nigdy właściwie nie wiedziano, jaka muzyka religijna być powinna, ale zawsze ją krytykowano i zawsze tworzono. Ojcowie Kościoła ostrzegali, św. Augustyn płakał, Gwido uciekł z Pomposy, Skarga gderał, Bach był przesłuchiwany, Strawiński krytykował. O tych dziwnych sprawach nic nie wiedzą płaczki w Wielkopolsce, śpiewając po swojemu „Witaj, Królowo” niedowiarkom włos jeżące, a także górnicy z trąbami na barbórkowej Mszy w Radzionkowie.

Teza powyższa, autorstwa prof. Mirosława Perza, znanego polskiego muzykologa, nie straciła aktualności. Z jednej strony można obserwować żywe zainteresowanie muzyczną tradycją Kościoła, której najlepszym reprezentantem jest chorał gregoriański. Powstają nowe chóry, zespoły instrumentalne, wciąż rozszerza się repertuar śpiewów liturgicznych. Z drugiej jednak strony zauważyć można bierność uczestników liturgii, przypadkowość w doborze stosowanych utworów do świętych obrzędów, niski poziom muzycznych wykonawców.

Wspomnienie św. Cecylii, patronki muzyki liturgicznej, skłania do refleksji nad stanem muzyki wykonywanej w naszych kościołach. Co robić, by wyrażała ona miłość, wzmacniała wiarę, zbliżała do Boga, była językiem modlitwy? Każde skuteczne i owocne działanie musi poprzedzać wnikliwe poznanie teorii.

A trzeba przypomnieć, że dokładnie sto lat temu, w 1903 r., ukazało się słynne motu proprio św. Piusa X, podkreślające długą muzyczną tradycję Kościoła. Papież zaakcentował szczególne miejsce śpiewu gregoriańskiego, polifonii religijnej i muzyki organowej. Następne wypowiedzi Kościoła koncentrowały się na ukazaniu znaczenia muzyki w liturgii. Radykalnego przełomu w jej rozumieniu dokonała reforma Vaticanum II. Muzyka od tej pory nie jest już tylko ozdobą, dekoracją, dodatkiem, ale pojmowana jest jako integralny element liturgii. Trudno zresztą wyobrazić sobie liturgię bez muzyki. Po przestudiowaniu dokumentów kościelnych można wyróżnić cztery funkcje, jakie powinna spełniać muzyka liturgiczna, a równocześnie nakreślić konkretne propozycje rozwiązań i działań z nimi związanych. Po pierwsze muzyka powinna

budować wspólnotę

Przez wielość spełnianych posług muzycznych (celebrans, kantor, chór, schola, organista, wierni) wyraża się społeczny charakter każdej liturgii, w której każdy ma do wykonania określone zadanie. Wspólny śpiew zakłada bliskość uczestników oraz usuwa dzielące ich bariery i uprzedzenia. Św. Ambroży wyraził to w słowach: Z pewnością duża to zawiązka jedności, gdy wielka liczba ludu łączy się w jeden chór.

Potrzeba zatem, aby ci, którzy będą wykonawcami muzyki liturgicznej byli do tego odpowiednio przygotowani. Pomijając zupełnie oczywistą kwestię muzycznej formacji celebransa, organisty czy chórzystów, warto wrócić do tradycji (czy też ją zaprowadzić) szkoły śpiewu, poprzedzającej sprawowanie liturgii. Będzie to prostsze do przeprowadzenia, jeśli wierni będą przychodzić do kościoła z modlitewnikiem bądź śpiewnikiem. Dobrze przygotowana muzycznie liturgia winna


uczyć medytacji.

Celebracje ziemskie dają przedsmak uczestnictwa w liturgii niebieskiej (...) W liturgii ziemskiej ze wszystkimi zastępami duchów niebieskich wyśpiewujemy Panu hymn chwały (KL 8). Muzyka pozwala wniknąć w głębię Bożych tajemnic. Przyczynia się do tego słuchanie (śpiewem typowo medytacyjnym jest psalm), odpowiednio dobrana muzyka wokalna, instrumentalna, a także święte milczenie.

Warto uczyć słuchania. Wychowywać do tego poprzez organizowanie koncertów muzyki religijnej. Zupełnie zasadne będzie też np. jeśli odpowiednio wykształcony organista wykona przed lub po mszy ambitny utwór solowy. Także w ramach samej liturgii istnieją możliwości wykonywania właściwej muzyki instrumentalnej. Trzeba tylko te możliwości poznać i twórczo je wykorzystać. Po zbudowaniu wspólnoty i szkole medytacji muzyka liturgiczna ma

uwrażliwiać na piękno

Często mówi się, że kunszt organisty, piękny głos celebransa, ekspresja chórzystów przyciągają ludzi do kościoła. Ozdobna funkcja muzyki przeciwstawia się minimalizmowi i amatorszczyźnie. Te dwie tendencje przejawiają się m. in. w ciągłym powtarzaniu tych samych pieśni, wprowadzaniu do liturgii banalnych piosenek, preferowaniu śpiewu wspólnotowego z równoczesnym wyłączeniem zespołów (schola, chór, instrumenty itd.). Świetnie to zagrożenie wyraził kard. J. Ratzinger: Wszędzie tam, skąd wyrzucono piękno i gdzie ceni się tylko rzeczy użyteczne, coraz wyraźniej widać przerażające zubożenie. (...) Kościół ograniczający się do wykonywania muzyki „modnej”, „popularnej” popada w nieudolność i staje się nieprzydatny... Kościół nie może zadowolić się strawą codzienną, użytkową; powinien rozbudzać głos Wszechświata, chwaląc Stworzyciela i odsłaniając Jego wspaniałość, czyniąc Go pięknym i dostępnym ludziom. Jeśli Kościół ma nadal nawracać, czyli uczłowieczać świat, jak może odrzucić z liturgii piękno? Piękno tak mocno splecione z miłością.

Co można uczynić? Dokonać właściwej gradacji w „muzyczności” liturgii. Inną muzykę stosować w dni powszednie, inną w niedziele, jeszcze inną w uroczystości. Starannie przygotowana, zwłaszcza w święta, muzyka winna podkreślać ich podniosłość poprzez kunszt utworów.

To jednak trzeba wytłumaczyć wiernym, np. w jaki sposób mają „uczestniczyć” w aklamacji „Święty” wykonywanej przez chór według kompozycji Mozarta. W słowie „kerygama” zawiera się sens czwartej funkcji muzyki liturgicznej. Chodzi bowiem o to, by przez muzykę bądź za jej pomocą

głosić słowo Boże

Słowo i dźwięk wzajemnie się uzupełniają i ubogacają. Tam, gdzie chodzi o przekazanie ważnej prawdy, z pomocą przychodzi muzyka. Stąd nie powinno dziwić, że na przestrzeni stuleci na wiele różnych sposobów opracowywano muzycznie teksty: „Ave Maria”, „Magnificat”, „Te Deum laudamus” itp. W tym kontekście szczególną wartość mają słowa M. Lutra: Bóg przepowiadał Ewangelię przez muzykę. I jakkolwiek żaden język (również muzyczny) nie zdoła wypowiedzieć całej rzeczywistości nadprzyrodzonej, to jednak muzyka w sposób sobie właściwy otwiera człowieka na świętość i przybliża go do tajemnicy Boga.

Jan Paweł II zachęca: Trzeba modlić się do Boga nie tylko formułami poprawnymi teologicznie, ale również w sposób piękny i dostojny. Wspólnota chrześcijańska musi dokonać rachunku sumienia, aby w coraz większym stopniu powracało do liturgii piękno muzyki i śpiewu.

I jeszcze komentarz M. P. Shea do augustiańskiej maksymy (Qui cantat bene bis orat - kto dobrze śpiewa, dwa razy się modli): Modlitwa jest jak muzyka. Bóg w trzech osobach - Kompozytora, Śpiewaka i Pieśni - spaja nas razem w jeden cudownie zjednoczony chór wielu głosów.