publikacja 01.03.2018 00:00
O byciu staromodnym we współczesnym świecie, kręceniu filmu „Old fashioned”, miłości i Bogu mówi reżyser Rik Swartzwelder.
archiwum Rika Swartzweldera
Rik Swartzwelder – urodzony w Ohio, reżyser, scenarzysta. Znany z „Old fashioned”, „The least of these”, „War prayer”.
Małgorzata Gajos: Czy jesteś staromodny?
Rik Swartzwelder: (śmiech) Ja jestem dziwnym połączeniem starego i nowego. Wierzę w „bycie rycerzem”. Według mnie może nim być zarówno mężczyzna, jak i kobieta. Dla mnie to przede wszystkim okazywanie sobie wzajemnego szacunku i postrzeganie drugiej osoby jako bardziej wartościowej od samego siebie. To wzajemne chronienie się, pragnienie tego, co najlepsze, dla siebie nawzajem. Jestem podejrzliwy wobec tzw. ducha czasu i wszystkiego, co jest zbyt nowe, modne czy popularne. Uważam, że istnieją tradycje i praktyki, które sprawdziły się na przestrzeni wieków. Przeszłość nie była idealna, ale nie wszystko też było złe. Zbyt często odrzucamy lub ignorujemy nauki naszych przodków i robimy to na własne ryzyko.
Dlaczego zdecydowałeś się nakręcić ten film?
Po raz pierwszy wpadłem na ten pomysł jakąś dekadę temu. Spędzałem wtedy większość czasu z grupą singli, ludźmi wierzącymi, którzy naprawdę kochali kino. Zaczęliśmy rozmawiać o tym, że nikt z nas nigdy nie widział filmu romantycznego lub komedii, która poważnie traktowałaby temat Boga, czystości i podobnych wartości. Tak naprawdę to wszystko zaczęło się właśnie wtedy.
Historia przedstawiona w filmie jest prawdziwa?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.