publikacja 08.03.2018 00:00
Wiem, że gdy opadną już wszystkie emocje związane ze śmiercią Tomasza Mackiewicza na Nanga Parbat, powstanie o tym książka. Może napisze ją Élisabeth Revol, może ktoś z ekipy wyruszającej na K2.
canstockphoto
Nie każdy potrafi zrezygnować ze zdobycia szczytu, gdy trzeba zejść ze słabym partnerem.
Zanim ta książka powstanie, warto zapoznać się z inną, traktującą o podobnej sytuacji. Rok 2013, Broad Peak – na szczyt wchodzą we czterech: Adam Bielecki, Artur Małek, Tomasz Kowalski i Maciej Berbeka. Schodzą jednak tylko dwaj pierwsi.
Bartek Dobroch i Przemysław Wilczyński nie tyle przeprowadzają w „Broad Peak. Niebo i piekło” śledztwo dziennikarskie, ile raczej opisują współczesny model wspinania się. A właściwie upadek jego etosu. Nowe pokolenie „zimowych wojowników” jest pokoleniem swoich czasów. Wspinają się tak, jak żyją: zachłannie, agresywnie i lekkomyślnie. „Jest ryzyko, jest zabawa, albo piargi, albo sława” – jak głosi tatrzański wierszyk. Te słowa dobrze oddają mentalność młodych himalaistów. Już nie mierzenie się z górami, ale z rekordami. Wspinanie się celebryckie, z ciągłym informowaniem w internecie o aktualnych postępach. Blog, fanpage, esemesy, a przede wszystkim „słitfocia z rąsi”. Jakby chciano przekonać wszystkich, że robi się kolejną rzecz, która jest niemożliwa. Przecież tak przechodzi się do historii. Nazwisko staje się nieśmiertelne, a himalaista ma poczucie bycia bogiem. Bo tam, na dole, jest się tylko zwykłym, szarym sobą. Wtedy wydaje się, że żyje się tylko po to, aby się wspinać. I znów ten wyścig. Żeby być taki jak Kukuczka. A potem, żeby być lepszy niż Kukuczka. A potem…
Bartek Dobroch, Przemysław Wilczyński
Broad Peak. Niebo i piekło
Wydawnictwo Poznańskie
Poznań 2018
ss. 432
Marcin Cielecki
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.