Wielki mały człowiek

Barbara Gruszka-Zych

GN 14/2018 |

publikacja 05.04.2018 00:00

Mieszkanie Jana Matejki w domu przy Floriańskiej 41 w Krakowie wygląda jak za życia artysty. Zachowały się nawet jego okulary z grubymi szkłami, bo ten geniusz malarstwa miał słaby wzrok.

Przewodnicy w Domu Matejki prowadzą ze zwiedzającymi dziećmi lekcje wyobraźni. henryk przondziono /foto gość Przewodnicy w Domu Matejki prowadzą ze zwiedzającymi dziećmi lekcje wyobraźni.

Na początku marca tego roku ekspozycja Domu Matejki, będącego oddziałem Muzeum Narodowego, została zaaranżowana według scenariusza, jaki był na początku. W tym roku jest kilka powodów, żeby wspominać artystę: 120. rocznica otwarcia tej właśnie wystawy, 180. urodzin malarza i 125 lat od jego śmierci.

Dom Matejki to pierwsze muzeum biograficzne, jakie powstało na ziemiach polskich. Dziś można w nim oglądać nie tylko kolebkę, w której autor „Stańczyka” leżał po urodzeniu, jego łoże śmierci, ale i przedmioty, wśród których żył. Dostępne do zwiedzania są też pracownia, obrazy i bezcenne zbiory, bo malarz był kolekcjonerem i antykwariuszem. Dzień po pogrzebie artysty w krakowskim „Czasie” ukazał się list Mariana Sokołowskiego, przekonujący o konieczności stworzenia miejsca pamięci o zmarłym: „Urbino ma dom Rafaela, Florencja – Michała Anioła, Norymberga – Albrechta Dürera” – pisał w nim. Pięć lat później z pieniędzy Sejmu, Rady Państwa, rad miast, m.in. Krakowa i Lwowa, oraz prywatnych datków powstała ta wyjątkowa ekspozycja. – Po otwarciu zwiedzający sypialnię artysty wręcz żądali, żeby koło łóżka, na którym zmarł, nieustannie paliła się świeca – opowiada Marta Kłak-Ambrożkiewicz, kustosz wystawy, od 22 lat zajmująca się Matejką. – To było dla nich prawie miejsce kultu.

Dostępne jest 14% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.