Pseudoludowa chałtura

Jan Głąbiński

publikacja 19.03.2010 12:10

Ludzie kultury, duchowni, regionaliści alarmują, że muzyka góralska schodzi na psy. Łamane są też zasady związane z kalendarzem liturgicznym.

Pseudoludowa chałtura HENRYK PRZONDZIONO/Agencja GN Ważne, aby te elementy kultury, którymi chcemy się pochwalić, były na jak najwyższym poziomie, a przede wszystkim, by nie stały się karykaturą prezentowanej dziedziny, jak pseudo-góralskie disco polo grane w karczmach z płyt

Problem wiele razy sygnalizowała dr Stanisława Trebunia-Staszel, streszczając go w obrazie „nakręcanego górala”, który z regionalnej tradycji uczynił towar do sprzedaży. – Trzeba nam wyznaczyć pewne granice, których przekraczać nie wolno – mówi ks. Tadeusz Juchas, kustosz ludźmierskiego sanktuarium i kapelan Związku Podhalan. Duchowny dobrze pamięta historię, kiedy w okresie Wielkiego Postu w czasach komunizmu miał na Podhale przyjechać pierwszy sekretarz. Ponad miesiąc trwały poszukiwania kogoś, kto zagra w karczmie.

Kiedy gra dziecko
Maciej Motor-Grelok, prezes Zarządu Głównego Związku Podhalan, podczas Rady Naukowej związku mówił, że w lokalach grają (nie tylko w okresie Wielkiego Postu, ale przez cały rok) nawet kilkunastoletnie dzieci. Często zdarza się, że rodzice sami podwożą swoje pociechy do grania w karczmie. Instruktorzy zespołów są bezradni.

– 12 lat to zdecydowanie za mało, by grać w karczmie. Młody człowiek, właściwie jeszcze dziecko, powinno przede wszystkim poświęcać czas na naukę, rozwianie talentu muzycznego, na przykład w szkole muzycznej i w zespole regionalnym. Na prezentację swoich umiejętności na pewno znajdzie jeszcze miejsce i czas. Organizuje się przecież wiele występów, prelekcji i konkursów – podkreśla Krzysztof Trebunia-Tutka, lider zespołu Trebunie-Tutki.

Zastanawiający jest dla niego fakt, że właściciele karczm decydują się na zatrudnianie niepełnoletnich w późnych godzinach wieczornych. – Prócz wątpliwości natury moralnej, powinni wiedzieć, że to również wykroczenie prawne – mówi znany muzyk.

– Rzecz w tym, by nie dochodziło do degradacji góralskiej muzyki i wartości z nią związanych – mówi S. Trebunia-Staszel, która co roku prowadzi warsztaty muzyczne dla młodzieży przy Międzynarodowym Festiwalu Folkloru Ziem Górskich.

Góralski honor
Krzysztof Trebunia-Tutka zwraca uwagę, że granie muzyki ludowej w restauracjach, pubach czy karczmach na całym świecie jest czymś naturalnym, wręcz pożądanym i nie musi być antypromocją kultury. – Turyści, przebywający zazwyczaj dosyć krótko w jednym miejscu, chcą mieć wszystko w pigułce: architekturę, sztuki plastyczne, kuchnię, muzykę, urządzenia sportowe i rekreacyjne.

Ważne, aby te elementy kultury, którymi chcemy się pochwalić, były na jak najwyższym poziomie, a przede wszystkim, by nie stały się karykaturą prezentowanej dziedziny, jak pseudo-góralskie disco polo grane w karczmach z płyt. Prezentowanie tego typu nagrań w stylowej karczmie z obsługą w strojach regionalnych daje gościom jednoznaczne – choć mylne – wyobrażenie o poziomie naszej muzyki – podkreśla K. Trebunia-Tutka.


Gdzie zatem szukać złotego środka? K. Trebunia-Tutka uważa, że to wielkie wyzwanie dla rodziców, pedagogów i starszyzny muzykanckiej, by tępić zjawisko lichego rzemiosła muzycznego, a pobudzać u młodzieży ambicję do tworzenia prawdziwej sztuki muzycznej na wysokim poziomie. – Trzeba skończyć ze stereotypem wesołkowatego, nierzadko podpitego górala, który zagra wszystko i dla każdego, zależnie od tego, ile wrzuci się do basów lub – o zgrozo! – do kapelusza – mówi stanowczo członek zespołu Trebunie-Tutki.

Prof. Stanisław Hodorowicz, rektor Podhalańskiej Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Nowym Targu i zarazem przewodniczący Rady Naukowej Związku Podhalan, wskazuje także na duchownych jako na osoby, które powinny uświadamiać młodych muzykantów, że granie w okresie Wielkiego Postu należy ograniczyć tylko do prób. Rektor PPWSZ dodaje, że do młodych muzykantów można docierać również za pośrednictwem lokalnych mediów, w tym radia Alex.

– Nie może to być działanie czysto administracyjne. Trzeba mówić o góralskim honorze, ale i ambicji. Kiedy jeden muzyk zawiesi granie, to z pewnością inni pójdą w jego ślady – mówi S. Hodorowicz.

Z szacunkiem dla wiary
Prof. S. Hodorowicz i K. Trebunia-Tutka cieszą się, że na Podhalu muzykę ludową grają setki młodych ludzi. – To zjawisko unikatowe w skali Polski i bardzo cenne – mówią. Niestety, muzykanci dobrze grający muzykę podhalańską są w zdecydowanej mniejszości. – Muzyk to dzisiaj rodzaj profesji, ale ona musi być dobrze wyuczona, a potem jak najlepiej realizowana. W przypadku muzyka grającego muzykę regionalną, nie może być mowy o poddaniu się skomercjalizowanemu światu i jakimś dziwnym trendom i bylejakości – podkreśla prof. S. Hodorowicz.

Metropolita krakowski ks. kard. Stanisław Dziwisz cieszy się z inicjatywy Związku Podhalan, która odnosi się do zaprzestania gry w każdy piątek. – To radosna inicjatywa i głos Związku Podhalan, który w imię szacunku dla piątku, dnia męki Jezusa, proponuje wycofanie góralskiej muzyki w tym dniu w restauracjach na Podhalu – mówi hierarcha.

– Szacunek dla naszej wiary powinien się objawiać również poszanowaniem szczególnego wymiaru Wielkiego Postu. Myślę jednak, że należy rozróżnić prezentowanie tradycyjnej kultury góralskiej od grania pseudoludowej chałtury do tanecznych wygłupów. Na wszystko jest odpowiedni czas i miejsce – dodaje K. Trebunia-Tutka.