Historia rodziny przede wszystkim

Mateusz Hofman

publikacja 23.03.2010 16:06

O tym filmie napisano już bardzo dużo. „Ojciec chrzestny” ma wiele interpretacji. Ciągle jednak zachwyca, a w plebiscytach na najlepszy film w historii kina niezmiennie plasuje się w ścisłej czołówce.

Historia rodziny przede wszystkim

Trudno stworzyć nową interpretację „Ojca chrzestnego”. Nie da się też pisać o każdej części w oderwaniu od pozostałych, choć każda jest zamkniętą całością, a pierwsze dwie części to wielkie i doskonałe arcydzieła. Trzecia część odstaje od nich poziomem, ale pewnie mniej niż by się zdawało.

Jest to przede wszystkim historia wielkości i upadku wspaniałego rodu Corleone. Jego członkowie stanowią jednocześnie trzon najpotężniejszej mafijnej „familii” w Stanach Zjednoczonych. Dwaj kolejni przywódcy klanu – Vito, a następnie Michael Corleone – starają się przede wszystkim dbać o bezpieczeństwo i szczęście najbliższych. Ich celem numer dwa jest doprowadzenie do całkowitej legalności „rodzinnych” interesów, uczynienie rodziny potężną i szanowaną przez wszystkich obywateli amerykańskich.

W akcję całej trylogii wplecionych jest wiele rodzinnych uroczystości, takich jak śluby, komunie, chrzty czy pogrzeby, podczas których ród Corleone i jego bliscy, spotykają się by świętować, ale i załatwiać interesy. Każda część sagi zaczyna się od sekwencji takiej właśnie uroczystości. Pozwala to widzowi szybko zorientować się w aktualnej sytuacji zarówno rodziny, jak i „familii”. Za każdym razem sekwencja uroczystości rodzinnej z początku filmu wprowadza także podstawowy konflikt, będący główną osią fabularną filmu.

Ojciec chrzestny I” rozpoczyna się od sekwencji przyjęcia weselnego. Za mąż wychodzi jedyna córka Don Vita Corleone – Connie. Główną opozycją tej części trylogii jest konflikt świata szeroko pojętych wartości – reprezentowanego przez klan Corleone - ze światem, który wartości tych nie przestrzega.

Sycylijska tradycja mówi, że ojciec panny młodej, nie może odmówić spełnienia żadnej prośby, jaka zostanie do niego skierowana w dniu ślubu.. Podczas wesela Connie Corleone tradycji musi stać się zadość.

Dla Bonasery, skromnego przedsiębiorcy pogrzebowego, Ameryka wydawała się rajem, ziemią obiecaną („Wierzę w Amerykę. W Ameryce wzbogaciłem się i wychowałem córkę jak Amerykankę”). Okazało się jednak inaczej. Stany Zjednoczone okazały się krajem, w którym ludzie, którzy skrzywdzili jego córkę mogą czuć się wolni, jakby nic złego nie zrobili. Okazało się więc, że w Ameryce nie ma sprawiedliwości („Poszedłem na policję jak dobry Amerykanin. Obaj stanęli przed sądem. Sędzia skazał ich na trzy lata ... ale w zawieszeniu. W zawieszeniu! Zostali puszczeni wolno jeszcze tego samego dnia. Stałem tam przed sądem jak jakiś idiota, a te świnie uśmiechały się do mnie, mijając mnie”). Wie on jednak, że aby sprawiedliwości stało się zadość, wystarczy poprosić o pomoc Dona Corleone („Wtedy powiedziałem do żony: Jeśli chcemy sprawiedliwości zwróćmy się do Don Corleone”). Don Corleone jest sprawiedliwy; w dniu tak wielkiego święta wybacza przyjacielowi to, że zapominał on przez tyle lat o łączącej ich przyjaźni.

Don Vito obieca także pomóc zaprzyjaźnionemu piekarzowi, którego córka zakochała się we Włoskim emigrancie, który po – kończącej się właśnie – wojnie może zostać odesłany do domu. Miłość i szczęście, zwłaszcza ciężko pracujących rodaków jest bliskie sercu Vita. Obiecuje on odwołać się do odpowiednich ludzi, aby udało się zaradzić bezdusznemu przepisowi.

Sprawiedliwość, tradycja i przyjaźń to wielkie wartości. Wartością, która je przerasta jest tylko rodzina. Szacunek do niej Don Corleone wpaja swoim dzieciom. Dlatego tak rozwścieczony jest Sonny – najstarszy syn Dona – kiedy FBI przyjeżdża w okolice posiadłości rodziny, aby „węszyć” nawet w dniu tak wielkiej uroczystości rodzinnej jak wesele.

Na wielce wystawnym przyjęciu ślubnym muszą pojawić się wszyscy, którzy w jakikolwiek sposób (przez pokrewieństwo, czy interesy) bliscy są rodzinie Corleone. Nawet tak wielka gwiazda jak Johnny Fontane znajduje czas by przybyć z dalekiej Kalifornii i oddać tym samym szacunek swemu ojcu chrzestnemu. To jego wizyta sprawia Donowi największą radość. Johnny ma wspaniały głos, pięknie śpiewa, kobiety go kochają. Gdy jednak w gabinecie Dona będzie prosił o pomoc nie będzie już jaśniejącą postacią ze sceny. Zgarbiony, skulony siedzi w cieniu wielkiego Vito Corleone. Gdyby nie biały, wyraźnie odcinający się od ciemności pomieszczenia, garnitur być może byłby w ogóle nie widoczny. Vito oczywiście nie odmówi pomocy chrześniakowi. Pomaga wszystkim, nie tylko dlatego, że to dzień wesela jego córki. Wszyscy ludzie, którzy proszą go o pomoc należą w jakiś sposób do rodziny. Rodzinie nie wolno nigdy odmówić.

Tak, jak wiele lat temu Don nie odmówił Sonny’emu, który przyprowadził do domu kolegę – Toma Hagena. Ten stał się odtąd synem Vita i jest jedynym „obcym”, kimś z poza rodziny, nie spokrewnionym, kto ma pełny dostęp do interesów „familii”. Dla Vita Corleone mafijny klan i rodzina to jedno, dlatego uczynił swoich synów swoimi najważniejszymi doradcami i tylko oni mogą w pełni uczestniczyć w interesach (nawet Carlo Rizzi – mąż Connie – nie będzie do interesów i spraw „rodziny” dopuszczony). Inne podejście do tej kwestii wydaje się mieć na przykład klan Tatgliów. Dopuszcza on do swoich interesów Virgila Solozzo, czyniąc go niemalże głową rodziny. W świecie wokół nich ludzie przestają szanować wartości rodzinne. Don Vito jednak wszystko co czyni, robi ze względu na rodzinę. Jego priorytetem jest szczęście i bezpieczeństwo jego najbliższych.

Podczas rozmowy z Solozzem, Vito mówi o sobie „Mam sentymentalną słabość do moich dzieci. Jak pan widzi, rozpieściłem je. Mówią wtedy, gdy powinny słuchać.” i choć zaraz po zakończeniu owego spotkania, ruga Sonny’ego za to, że wyjawił obcemu człowiekowi swoje myśli i poglądy, to wiemy, że powiedział prawdę. W żadnej innej scenie nie zobaczymy go, aby krytykował, atakował, karcił lub miał jakiekolwiek pretensje, do któregokolwiek ze swoich dzieci. Nawet Fredo, który nie będzie potrafił odpowiednio zareagować podczas zamachu na ojca, nie usłyszy choćby słowa wyrzutu z tego powodu. Ojciec szanuje także początkowy wybór Michaela, który wyraźnie manifestuje swoją odrębność od rodziny. Czyni to za pomocą swojego wyglądu zewnętrznego (w scenie wesela widzimy go w jasnym mundurze, nie jest jak reszta braci ubranych w ciemny garnitur), słowami (Michael podkreśla, że nie czuje się członkiem rodziny), a nawet zachowaniem (spóźnia się na wesele). Pomimo wszystko jest on w dalszym ciągu dla swojego ojca synem i dlatego głowa rodziny Corleone opóźnia wykonanie pamiątkowego zdjęcia aż do przybycia Michaela. Don Corleone jest dobrym, wyrozumiałym i kochającym patriarchą.

Miłość i oddanie jakie Michael ma dla ojca, wyjdzie na jaw, gdy zagrożone będzie życie Vita Corleone; człowieka, którego przecież kocha. Zatryumfują więzi rodzinne - swoiste fatum, które ciąży na Michaelu w całej trylogii. To on zjawi się w szpitalu i ochroni ojca przed niechybną śmiercią. Jego miłość jest podobnie bezwarunkowa jak ta, którą rodzic jego obdarza.

Tak naprawdę, dopiero gdy Don Corleone przebywa w szpitalu w stanie śmiertelnego zagrożenia, dowiadujemy się jak ważny jest on dla Michaela. Od tego momentu okazuje się jak ważna i cenna jest dla Michaela rodzina w ogóle i jak bliski jest mu system wartości, który wyznaje jego ojciec. Odtąd dla Michaela nie będzie ryzyka, ani poświęcenia zbyt wielkiego, aby nie podjąć go dla dobra rodziny i jej ochrony oraz zemsty na tych, którzy dokonali zamachu na ojca. Życie, zdrowie, związek z ukochaną Kay Adams - wszystko to Michael jest gotów nawet stracić dla zdrowia, życia i bezpieczeństwa ojca, jak również honoru rodziny. I choć zemsta zmusi Michaela do wyjazdu i opuszczenia tych, na których tak mu zależy, nie zawaha się on wymusić wręcz na braciach zgody na zabójstwo największego wroga rodziny, a więc i swojego.

Scena dyskusji między braćmi Corleone na temat zamachu na ich ojca to najważniejszy w pierwszej części filmu moment, w którym zaciera się granica między „familią” a rodziną. Stąd właśnie spór Sonny’ego z Tomem Hagenem. Dla pierwszego z nich strzały skierowane w ojca i odpowiedź na nie to sprawa honoru rodziny. Dla Toma jest to element interesów jakie od dawna prowadzi ich ojciec.

Przez zabicie Solozza i kapitana Mc Cluskeya, Michael wkracza do rodziny. Przymusowy wyjazd na Sycylię przypomni mu o korzeniach i tradycji z jakich wyrasta. Spotkanie, zaloty, ślub i - wyjątkowo krótkie - małżeństwo z Apolonią pokażą jak wielką i ważną rolę w tej tradycji odgrywa właśnie rodzina (wszystko odbywa się w jej obecności). Michael przestaje widzieć w sobie wyłącznie Amerykanina, amerykańskiego żołnierza, studenta. Od zawsze był członkiem rodziny Corleone, jednak dopiero teraz przestanie się od niej odcinać. Zmieni zdanie o czynach swego ojca („Mój ojciec jest taki sam, jak każdy potężny człowiek. Człowiek, który jest odpowiedzialny za innych ludzi, jak senator czy prezydent.”); stanie się członkiem rodziny, „familii” i Sycylijczykiem, wejdzie we wszystkie trzy porządki rodzinne, których musi być członkiem, i które rozumieć powinien  każdy wielki ojciec chrzestny.

Michael nie może uczestniczyć w powitaniu powracającego do domu ze szpitala ojca. Wszystkie trzy mieszkające pod jednym dachem rodziny witają wciąż jeszcze nie wstającego z łóżka Vita. Dla tych wszystkich ludzi (a to trzy pokolenia rodziny Corleone) nie jest on Donem, – głową mafijnego klanu – a kochającym mężem, ojcem i dziadkiem.

Nastrój ten zostaje jednak zniszczony.

W obowiązującym na Sycylii systemie patriarchalnym rodziną rządzi mężczyzna. Vito nie widzi więc możliwości jakiejkolwiek reakcji na ekscesy Carla Rizzi, bijącego jego córkę. Podobnie przecież nie ingeruje w rodzinne sprawy Sonny’ego, który zdradza swoją żonę. Nie rozumie jednak tej tradycji właśnie Sonny; próbuje interweniować. Jednak kolejne pobicie Connie przez Carla jest pułapką. Sonny ginie.

Vito doskonale rozpoznaje sytuację jaka ma miejsce w jego domu, pomimo złego stanu swojego zdrowia; to przecież jego rodzina. Ojciec chrzestny nieomylnie odgaduje, że wokół mają miejsce rodzinne tragedie („Słyszałem, że moja żona płakała i wjechały samochody. Consigliere czy nie sądzisz, że powinieneś mi powiedzieć, to co powinienem wiedzieć”). Widząc ciało Sonny’ego, stary Don Corleone nie może powstrzymać łez. Dodatkowo Michael zabił, a więc przyłączył się do przestępczej działalności „rodziny” i nie może wrócić do domu. Te fakty zmuszają go do zawarcia pokoju choćby za cenę największych ustępstw.

Podczas spotkania szefów wszystkich rodzin Don Corleone proponując pokój przysięga na życie swoich wnuków, że go dotrzyma. Potomstwo, jako swoisty zakładnik tego typu obietnic pojawia się nad wyraz często w ustach bohaterów trylogii (Solozzo, Carlo Rizzi, Michael Corleone). Raz jeszcze rodzina jest więc najwyższą wartością, do której można się odnieść.

Don Corleone nie chce więcej rozlewu krwi. Stracił już jednego z ukochanych synów. Gwarantuje pokój. Chce za to tylko bezpieczeństwa dla Michaela. W przeciwnym wypadku będzie szukał zemsty i wojna rozgorzeje na nowo. Pokój, poza wartością samą w sobie, ma też dodatkowy walor – pozwala odzyskać syna.

Przywrócony rodzinie Michael przyjmuje od ojca porady, nauki. To naturalna i zarazem tradycyjna kolej rzeczy. Podczas jednej z rozmów Vito wyjawia Michaelowi swoje marzenia mówiąc „Myślałem, że gdy nadjedzie twój czas, zostaniesz kimś innym. Senatorem Corleone, gubernatorem Corleone lub coś takiego. Kimś kto ma władzę”, Michael odpowiada obietnicą „Będziemy tam ojcze, będziemy”. Teraz  Vito może spokojnie odejść. Wierzy, że jego marzenia będzie realizował godny następca. Umiera spokojnie w ogrodzie pełnym kwiatów, podczas zabawy z wnukiem, pogodzony ze światem, bez najmniejszego lęku.

Uczynienie „rodziny” legalną, a jej interesów mieszczącymi się w ramach prawa jest najważniejszym celem Michaela. Będzie to jednak próbował osiągnąć zupełnie innymi metodami niż ojciec. Przede wszystkim nie ma on sentymentów dla braci. Toma odsuwa od doradztwa i bezpośredniego wpływu na działalność „familii”, a Freda bezlitośnie karci za publiczne sprzeciwienie mu się. Johnny Fontane natomiast nie jest dla niego żadną rodziną, więc powinien znać swoje miejsce. Michael od początku pokazuje, że wymaga przede wszystkim bezwzględnego podporządkowania się i posłuszeństwa. Nieważne czy ma do czynienia z członkami „familii”, czy najbliższej rodziny.

Jak bardzo i jak brutalnie będą się przenikać światy rodziny i „rodziny” w czasie „panowania” Michaela, pokazuje sekwencja chrztu syna Connie. Za pomocą montażu równoległego oglądamy jak Michael staje się jednocześnie ojcem chrzestnym syna siostry, a także najpotężniejszym „ojcem chrzestnym” w Nowym Jorku. Zarządzona przez niego czystka obejmuje szefów wszystkich pozostałych rodzin. Nie omija ona także „rodziny” Corleone. Giną Carlo Rizzi i Tessio (oddany, wieloletni współpracownik ojca, który jednak miał „wystawić” samego Michaela). Nie są to jednak członkowie najbliższej rodziny; ta zawsze była wierna.

Don Vito Corleone umiał tę wierność, przyjaźń, miłość i oddanie zdobyć. Kochał i szanował swoją rodzinę i przyjaciół, która odwzajemniała mu to uczucie. Mógł z najbliższymi mówić szczerze. Oparł swoje imperium na wartościach, w które sam wierzył – tradycji, sprawiedliwości, honorze, a przede wszystkim rodzinie, która wbrew wszystkim burzom była tych wartości ostoją.

Michael jeszcze przed odebraniem pierwszych hołdów jako nowy „ojciec chrzestny” wartościom tym zaprzecza. Bez mrugnięcia okiem okłamuje Kay, mówiąc, że nie miał nic wspólnego ze śmiercią Carla Rizzi, i zakazuje jej kiedykolwiek w przyszłości pytać o „interesy”. Odcina się więc od najbliższej rodziny. Czyni to w gabinecie, który należał do jego ojca. To wymowny symbol. Michael w drodze do osiągnięcia wyznaczonych sobie celów będzie wyznawał inne wartości.

W drugiej części sagi rodziny Corleone zderzone zostają ze sobą dwie wielkie osobowości rodu: Vito i jego syn Michael. Reprezentują oni dwa różne podejścia do rodziny i jej spraw. Jest to jednocześnie rozwinięcie i pełniejsze przedstawienie postaw, które poznaliśmy w części pierwszej. Obaj bohaterowie są mniej więcej w tym samym wieku. Vito próbując przeżyć w nowej rzeczywistości, zbuduje znaczenie i potęgę klanu Corleone. Michael będzie próbował uratować rodzinę przed rozpadem. Owa podwójność tej części trylogii zostaje wprowadzona już przez odpowiednią budowę początkowej sekwencji. Film zostaje „rozdwojony”, podzielony na dwie części.

Tworzenie się klanu Corleone widzimy od samego początku - od nadania mu nazwy. Ostatni z rodu Andolinich, - czyli młody Vito - pochodzący z sycylijskiego miasteczka Corleone przybywa do Stanów Zjednoczonych. Tu podczas rejestracji emigrantów otrzymuje nowe nazwisko pochodzące od nazwy miasteczka, w którym się urodził.

Mały Vito musiał uciec do Ameryki, gdyż jego ojciec wpadł w zatarg z miejscowym szefem mafii. Ten po zabiciu ojca Vito zabija także jego braci i matkę. Wyrok śmierci zostaje wydany na ostatniego z Andolinich. Zachodzi obawa zemsty. Zemsta w sycylijskiej tradycji przechodzi z ojca na syna i jest obowiązkiem synów. Pokazując widzom konsekwentne dążenie do pozycji, która umożliwia młodemu Vito jej dokonanie reżyser ukazuje i  podkreśla podobieństwo ojca do – również rządnego zemsty – syna.

Gdy oglądamy postępowanie już dorosłego Vita w Ameryce, nie dziwimy się uczuciom szacunku, podziwu i miłości jakimi darzyli go przyjaciele i członkowie rodziny (co pamiętamy z pierwszej części). Nic nie zapowiada człowieka, który stanie na czele przestępczej organizacji. Od początku jasna jest różnica między nim, a Fanuccim, objawia się ona w ich podejściu do wielkiej rodziny włoskich emigrantów w Ameryce.

Fanucci wykorzystuje rodaków; zbiera od nich haracz, straszy (właścicielowi małego teatrzyku grozi oszpeceniem jedynej córki, jeśli ten nie dokona zapłaty w terminie). Vito postępuje zupełnie inaczej. On zdobywa zaufanie, przyjaźń, wdzięczność i szacunek mieszkańców włoskiej dzielnicy małymi - wielkimi przysługami, jak ta wyświadczona ubogiej wdowie, której zapewnia pozostanie w dotychczasowym mieszkaniu. Także w momencie kiedy nie sprawia kłopotów zatrudniającemu go dotąd piekarzowi, (który by zatrudnić człowieka podstawionego przez Fanucciego, musi jego właśnie wyrzucić z pracy), Vito, mimo iż zdaje sobie sprawę z tego, że zostaje bez środków do utrzymania rodziny przyjmuje sytuację z godnością i zrozumieniem. Dziękuje jeszcze swojemu pracodawcy za pomoc.  Stara się pomagać innym w potrzebie.

Scena, w której Vito zabija Fanucciego samego morderstwa jest, lekko tylko zniekształconym powtórzeniem sceny, w której Michael zabijał Solozza i kapitana Mc Cluskeya. Takich ech, nawiązań i powtórzeń jest w drugiej części więcej. Podobieństwo ojca i syna jest zasadą konstrukcyjną całego filmu. Zabójstwo, które zostało dokonane w dobrej wierze przynosi młodemu Vito szacunek.

Tuż po samym akcie zabójstwa Vito spokojnie wraca do rodziny, siada obok żony na schodach, bierze na ręce małego Michaela i mówi o tym jak bardzo go kocha. Zbrodnia popełniona dla dobra i spokojnej przyszłości rodziny jest przez tę rodzinę usprawiedliwiona miłością. Miłością, którą widać w każdym spojrzeniu i geście młodego męża i ojca. Vito jest miły i czuły dla żony. Zawsze ma czas na zabawę z dziećmi. Na jego twarzy maluje się strach, współczucie, zmartwienie i smutek, gdy lekarz stawia bańki małemu, słabemu, choremu Fredo. Już w tych paru ujęciach widzimy jak wielką wartością, powodem do zmartwień, ale i radości, jest dla przyszłego „ojca chrzestnego” rodzina.

Vito, tak jak w pierwszej części Michael wyjeżdża na Sycylię. Michael uciekał przed vendettą. Jego ojciec przyjeżdża, aby jej dokonać. Jest jednak i drugi powód. Vito chce zorganizować synowi w rodzinnych stronach uroczystości związane z przystąpieniem do pierwszej komunii. Chce aby miało to miejsce w rodzinnych stronach. Jego związek z Sycylią i tutejszą tradycją jest bardzo silny, tak jak silnie odżyje on kiedyś w Michaelu.

Komunia Michaela ma wymiar niewielkiego święta, które gromadzi wokół najbliższych z rodziny oraz przyjaciół. Przyjęcie nie jest bogate. Uroczystość ma wymiar rodzinny i religijny. Zupełnie inaczej niż w przypadku Anthony’ego Vito - syna Michaela i Kay.

To wielka uroczystość, na którą przybyli liczni goście. Przyjęcie nie odbywa się już w starej rezydencji. Rodzina Corleone przeprowadziła się do Nevady. Na przyjęciu brakuje wielu członków osób. Nie ma w ogóle zbyt wielu Włochów. Jest za to wielu gości z establishmentu, jak senator Geary przyjmujący od Michaela Corleone czek ze sporą sumą darowaną na rozwój uniwersytetu stanowego. Policjanci i agenci federalni nie są już wyzywani od ostatnich. Przeciwnie, otrzymują drinki i jedzenie przynoszone przez kelnerów. Michael osiągnął szacunek, jest bogatym człowiekiem, wchodzi w świat wielkiej polityki. Realizuje marzenia ojca Znakomici goście przybyli, aby się z nim spotkać.

Choć sytuacja wyjściowa wygląda podobnie jak w pierwszej części, to wcale tak nie jest. Podczas ślubu Connie, Vito zdobywał sobie przyjaciół, którzy stawali się jednocześnie przyjaciółmi całej rodziny, Michael zaś - załatwia interesy. Spotyka się z ludźmi, którzy niekoniecznie go nie szanują. Znajomość z senatorem jest tylko koniecznym stopniem na drodze do realizacji wielkiego celu jakim jest otwarcie kasyna w Las Vegas – legalnego interesu „rodziny”. Michael nie pozwala jednak obrażać swojej rodziny i nazwiska. Ma ono dla niego ogromną wartość, jest znakiem rozpoznawalnym rodziny i klanu – dwóch wielkich dzieł jego ojca. W niedługiej przyszłości wykorzysta słabość senatora, aby go sobie podporządkować.

Członkowie rodziny także muszą prosić o spotkanie. Michael traktuje ich jednak podobnie jak senatora. Zarówno Franka Pentanagellego, jak i swoją siostrę bardziej przywołuje do porządku niż pomaga, używając argumentu o rodzinnej zależności i podporządkowaniu. Michael zbliżając się do realizacji marzenia swojego ojca, do stworzenia legalnej potęgi „rodziny” Corleone, zapomina, że robi to właśnie dla członków tejże rodziny, że ma do czynienia z ludźmi. Zapominając o nich, krzywdzi ich i w oczywisty sposób przyczynia się do rozpadu rodziny. Z tego właśnie wziął się bunt Freda.

Michael zdaje się cały czas podejrzewać brata. W pewnym momencie, podczas ich rozmowy, kiedy Fredo odważa się wyrazić swój żal, właśnie o to jak był traktowany, niemal przyznaje się do winy. Michael zdaje się tego nie słyszeć, być nieobecny. Nie chce do siebie dopuścić myśli, że to brat go zdradził, wystawiając na pewną śmierć.

Kiedy jednak Michael uzyska niezbite dowody zdrady brata będzie załamany. Nie wierzył dotąd, że zraniona duma może być silniejsza od rodzinnej lojalności i braterskiej miłości. Zacznie się walka Michaela z samym sobą. Wybaczyć i zapomnieć, wiedząc, że nie zaufa już nigdy swojemu bratu, czy pozostawić zdradę bez żadnych konsekwencji? Odsunąć brata od rodziny, wysłać go gdzieś daleko, do innego miasta, może kraju i zapomnieć o nim na zawsze czyli stracić go? Stąd wahania między odrzuceniem brata, unikaniem go, a pojednaniem i wybaczeniem. Ostatecznie Michael każe zabić Freda. To jedyna możliwa kara za wystąpienie przeciw rodzinie. Czy jednak Michael wydając ten wyrok nie czyni tego samego?

Karą, jaką poniesie Michael będzie samotność i utrata rodziny. Connie odwróciła się od niego już dawno - po tym, jak kazał zamordować jej męża Pogrąża się w autodestrukcji. Nie najlepiej układają się również stosunki Michaela z Tomem. Teraz jednak Michael również jego zaczyna podejrzewać o swego rodzaju zdradę, o chęć pozostawienia interesów „rodziny” dla kierowania siecią kasyn. Jakaż to zmiana wobec tego, że na początku filmu Michael mówił do Toma „Jesteś moim bratem. Jesteś jedynym człowiekiem, któremu ufam”. Czy kłamał, czy może wszystkie wydarzenia, które miały miejsce pomiędzy tymi dwoma rozmowami tak bardzo nadwyrężyły zaufanie Michaela do rodziny?

Rozpada się także najbliższa rodzina Michaela. Traci on powoli kontakt z Kay, ukochaną żoną, matką jego dzieci, niedoszłą matką kolejnego syna. Wiedziała, że usuwając ciążę zrani Michaela najbardziej, ponieważ to synowie, jako przyszli dziedzice „rodzinnych” majątków i interesów mają dla Sycylijczyków, mafiosów największe znaczenie. Kay nienawidzi męża i świata, którym on kieruje. Nie daje się już nabrać na kolejne kłamstwa i obietnice. Wielki Don, stojący na czele najpotężniejszej „rodziny”, pomimo całej swej potęgi nie może zmusić żony do miłości i pozostania z nim, pozwala więc jej odejść, ale tylko za cenę całkowitego pozbawienia jej kontaktów z dziećmi. Syn zacznie być wobec Kay tak samo zimny, jak ona była wobec męża. Sam Michael nawet nie odezwie się do żony, gdy przypadkiem spotka ją podczas jej potajemnej wizyty u dzieci. Bez słowa zamknie za nią drzwi domu rodziny Corleone.

Michael będzie za wszelką cenę chciał zatrzymać dzieci przy sobie. Jak to jednak zrobić jeśli nigdy nie ma się dla nich czasu? Kupno bożonarodzeniowego prezentu dla syna zostawia na głowie Toma Hagena, a jedyną okazję by porozmawiać z małym Anthonym Vito w dniu jego komunii, ma w środku nocy.

W jednej ze scen Michael pyta matkę „Czy można stracić rodzinę?”, matka odpowiada „To niemożliwe”, Michael z goryczą konstatuje „Czasy się zmieniły”. Zmienił się jednak przede wszystkim sam Michael. Człowiek, który nie chciał mieć nic wspólnego z „familią” - stał się jej głową. Człowiek, który brzydził się zbrodnią – zaczął wydawać wyroki śmierci na członków własnej rodziny. Wreszcie człowiek, dla którego najważniejsza była żona, dzieci, bracia, rodzice, mówiąc ogólniej rodzina – sam się od niej odcina. W jego najbliższym otoczeniu, wśród najbliższych współpracowników, nie ma nikogo z krewnych, nikogo z tych, których poznaliśmy w pierwszej części, bliskich ojcu, rodzinie lub będących przy niej od początku.

W momencie zabicia Freda, widzimy Michaela jak samotnie stoi przed wielkim oknem swojego gabinetu. W następnym ujęciu siedzi w nim samotnie. Od tego momentu następują po sobie jeszcze dwa obrazy samotność tę potęgujące. Najpierw obraz ukazujący wspomnienie – scena w dniu urodzin ojca. Kłótnia z braćmi o to, że Michael na ochotnika zaciągnął się do wojska, zamierza wyjechać na wojnę. Na końcu Michael siedzi sam przy stole. Opuszczony przez wszystkich zostaje sam ze swoim wyborem. Paradoksalne jest to, że to Fredo jako jedyny spośród braci bronił jego decyzji. Teraz Fredo nie żyje. Ta scena to wspaniały skrót – tak, jak wtedy, tak i teraz kolejne wybory i decyzje czynią Michaela samotnym. I ostatni obraz – Michael siedzący na ławce w parku, samotny, przegrany, przepełniony poczuciem winy.

Druga część trylogii przedstawia powstanie wielkiego klanu i jego rozpad. Symbolem tych dwóch biegunów owej historii są dwa obrazy – opisany powyżej, przedstawiający siedzącego samotnie Michaela i pełna radości scena zakończenia prac przygotowawczych do otwarcia siedziby „Genco Oil” - firmy, od której zaczęła się budowa potęgi klanu Corleone – gdy młody Vito wraz z przyjaciółmi z nadzieją mogą wspólnie spoglądać w przyszłość. Vito w procesie budowy potęgi „rodziny” miał konkretny cel – zemścić się, wyrównać rachunki, zadośćuczynić tradycji i rodzinnemu obowiązkowi. To rodzina, jej szczęście i spokój były zawsze celem wszystkiego co robił. Dlatego był kochany, szanowany i podziwiany, a wszystkie zbrodnie były mu wybaczone. Dla Michaela już nie rodzina sama w sobie, ale władza w rodzinie i rodziny tej potęga ma największe znaczenie. Dlatego popełnia błędy i zostaje sam. Nie budząc szacunku i miłości powoduje, że wszyscy się od niego odwracają. Współpracownicy gotowi są odejść, a rodzina trzyma się tylko na czysto konwencjonalnych więzach.

Ostatnia część trylogii to właściwie już tylko zakończenie sagi, doprowadzenie do końca losów Michaela Corleone. Próbuje on uzyskać odkupienie poprzez poprawę stosunków z najbliższą rodziną i dalsze próby realizacji planów swojego ojca, tym razem w formie inwestycji w watykańskie instytucje. Jednak o największej jego przewinie nikt zdaje się nie wiedzieć. Michael musi więc przede wszystkim sam sobie przebaczyć.

Pierwszy obraz trzeciej części „Ojca chrzestnego” przedstawia rezydencję rodziny Corleone w Nevadzie – zniszczoną i zaniedbaną. Podobnie wygląda zarówno rodzina, jak i „familia”.

Michael wrócił do Nowego Jorku, a więc do miasta, w którym się wychował. Jest samotny i opuszczony tak, jak reżyser pozostawił go na końcu poprzedniej części. Nie ma kontaktu z nikim kogo kocha, a na dodatek dręczą go wspomnienia i wyrzuty sumienia.

Podobnie jak w dwóch poprzednich częściach, stan rodziny Corleone zostaje przedstawiony dokładniej w sekwencji rodzinnej uroczystości. Tym razem jest to przyjęcie z okazji przyznania Michaelowi orderu świętego Sebastiana

Rodzina jest w rozsypce. Na przyjęciu pojawia się niewielu jej członków. Ci, którzy przybyli często nie mają dla Michaela ciepła i sympatii. Kay pojawia się w towarzystwie drugiego męża. Szydzi z Michaela stwierdzając, że musiał kupić wysokie kościelne odznaczenia, gdyż gdyby ktokolwiek wiedział o tym, co ma na sumieniu, nie miałby na nie szans. Jednocześnie w dalszym ciągu boi się go i  uważa za niebezpiecznego. Zapewne w ogóle nie pojawiła by się na tej uroczystości, gdyby nie chęć wsparcia syna, który ogłasza ojcu, że również nie chce mieć nic wspólnego z jego interesami. Nie chce on podążać drogą wyznaczoną mu przez ojca, pełną ułatwień, za pomocą których ojciec chciał utrzymać go przy sobie. Michael musi pogodzić się z odejściem syna, w którym widział swojego następcę, zarządcę całkowicie legalnie działającej „rodziny”.

Córka – Mary – jest zaś do ojca bardzo przywiązana. Zdaje się żyć w nieświadomości jego czynów i działalności. Jednak i ona nabierze przecież podejrzeń co do filantropijnej działalności Michaela. Gdy zbliży się do ojca sama zobaczy z jaką nieufnością traktowany jest przez watykańskie kręgi.

Z członków rodziny na przyjęciu pojawia się też Connie. Wydaje się być jednak bardziej zajęta wspomaganiem Vincenta Minelli – syna Sonny’ego z nieprawego łoża – w jego sporze z Joeyem Zasą, niż bratem. Zamiast członków rodziny przyjęcie wypełniają wysocy dostojnicy kościelni (także syn  nieżyjącego – jak dowiadujemy się z dialogu - Toma Hagena jest księdzem) – aktualni współpracownicy (może nawet rodzaj „familii”) Michaela.

Podobnie jak w czasie innych rodzinnych uroczystości tak i teraz do głowy „rodziny” przychodzą członkowie klanu, prosząc o załagodzenie konfliktów i pomoc w rozwiązaniu problemów. Gabinet, w którym przyjmuje ich Michael, łudząco przypomina gabinet, w którym podobnych spraw wysłuchiwał Don Vito. Fakt ten jednak tylko podkreśla jak dalece zmieniła się sytuacja „ojca chrzestnego” i klanu.

W czasach gdy „rodzinie” przewodził Vito, nigdy nie dochodziło do scen podobnych do tej z udziałem Joeya Zasy i Vincenta Minellego. Michael patrzy na wszystko bezradnie i z rezygnacją, rozkładając ręce. Jest stary, zgorzkniały i zmęczony. Otacza go co prawda w dalszym ciągu nimb wielkości, sława kogoś, kto uratował rodzinę. Sam jednak dostrzega, że nie ma już siły być wielkim przywódcą, panować nad drążoną od środka konfliktami „rodziną”. Michael zdaje sobie sprawę z tego, iż jego kontrola nad klanem jest coraz słabsza. Jego marzeniem jest odejść w cień, wycofać się.

Komu jednak miałby przekazać swoją władzę? Nie ma przecież następcy.

Za namową Connie wybiera wspomnianego już Vincenta Minellego. Jest on ambitny, odważny, silny, lojalny. Podobny do ojca ze wszystkimi wymienionymi zaletami i wadami, takimi jak brawura i działanie swoją szybkością wyprzedzające myśl. Nade wszystko jednak przekazanie Vincentowi władzy w klanie jest złamaniem tradycyjnej zasady mafii, że władza przechodzi z ojca na syna. Vincent tymczasem nie nosi nawet nazwiska Corleone, nie wychowywał się z rodziną. Darzy ją jednak, podobnie jak Michaela, pewnym kultem. To on pokazuje Mary sklep, od którego jej dziadek zaczął budowę „rodzinnej” potęgi. Michael łamie więc zasady, którymi rządzi się mafia. Podkreśla w ten sposób jak bardzo chce zerwać z dotychczasową, przestępczą działalnością „familii” i przeszłością.

Już na samym przyjęciu ma miejsce symboliczna zapowiedź przekazania w przyszłości władzy Vincentowi, a być może nawet usynowienie go przez Michaela. W pierwszej części Vito odwlekał wykonanie pamiątkowej, rodzinnej fotografii. Chciał żeby był na niej Michael – syn, z którym wiązał wielkie nadzieje i który stał się jego następcą. Teraz Michael wstrzymuje na chwilę moment wykonania rodzinnej fotografii i „zaprasza” na nią Vincenta.

Na odejście Michaela nie mają jednak zamiaru pozwolić szefowie pozostałych „rodzin”. Czasy pokoju i pełnej współpracy przynoszą ogromne dochody. Jak wielkie jednak zyski może przynieść współpraca w ramach instytucji związanych ze Stolicą Apostolską? Jakież dałaby możliwości „prania” mafijnych majątków? Gdy Michael nie godzi się na kontynuowanie wspólnych interesów w ramach konsorcjum, które chce zostawić Mary, świat przestępczy Nowego Jorku staje na granicy wojny. Jej pierwszym przejawem jest próba zgładzenia wszystkich „ojców chrzestnych” przez Joeya Zasę i Don Altobello.

W odwecie Vincent zabija Zasę. Czyni to w podobnych okolicznościach jak te, w których młody Vito zabił Fanucciego dokonując swej pierwszej znaczącej, dającej szacunek otoczenia zbrodni. Jest to zapowiedź jego losu; będzie w przyszłości wielkim Donem. Jest po temu wystarczająco bezwzględny i zdeterminowany, co udowadnia poświęcając w celu zdobycia akceptacji Michaela nawet swoją miłość do Mary.

Dla Michaela tymczasem całkowita legalizacja, może nawet uświęcenie „rodzinnych” interesów poprzez zdobycie wpływów na kościelną instytucję dobroczynną ma być formą odkupienia za jego największą zbrodnię – rozkaz zabicia brata – której wspomnienia ciągle powracają i nie dają mu spokoju. Nie ma znaczenia, że do tego będzie trzeba kolejnych oszustw czy gróźb. Ważne jest tylko to, aby Mary – ostatni członek rodziny, który żywi do Michaela jakiekolwiek pozytywne uczucia – miała spokojną i bezpieczną przyszłość.

Jest to jedyna możliwa dla Michaela forma uzyskania ukojenia. Spowiedź bowiem daje mu tylko jego chwilowe złudzenie. Nie ma bowiem rozgrzeszenia, ani wybaczenia za wykroczenia przeciw rodzinie. Michael z resztą sam, doskonale zdaje sobie z tego sprawę.

Podejmie on jednak jeszcze jedną próbę ratowania rodzinnych więzi, a przynajmniej tego co z nich da się jeszcze uratować. Po latach udręki Michael rozumie wreszcie, że to rodzina, a nie klan i władza w nim są najważniejsze. Tylko rodzina może dać prawdziwe szczęście. Nie można jednak stworzyć szczęśliwej rodziny z mafiosem. Dlatego właśnie nakazuje Vincentowi wybierać między Mary, a „familią”. Wybierając władzę Vincent otwiera sobie drogę do zostania „ojcem chrzestnym” – Don Vincenzo. Przekazanie funkcji następuje w symbolicznej scenie, rozgrywającej się w wielkiej, robiącej wrażenie królewskiej lub koronacyjnej sali. Michael spokojnie z niej wychodzi, a oglądając się za siebie, widzi swojego następcę, który – tak jak on kiedyś – przyjmuje hołdy jako nowy „ojciec chrzestny”. Razem z zatrzaśnięciem się za Michaelem drzwi, kończy się pewna epoka.

Nie kończy się jednak tragedia Michaela. Dopiero śmierć Mary stanie się uwieńczeniem jego losu, ostateczną karą za wszystkie grzechy. Oto bowiem wszystkie przewinienia przeciw rodzinie wracają do niego poprzez tragiczną śmierć tej, którą najbardziej chciał uchronić. Wielki ból, żal, smutek i rozpacz Michaela w momencie straty córki są niewysłowione, stąd prawie niemy krzyk, słyszalny ledwie przez sekundę.

Tuż przed śmiercią Michael jest świadom, że stracił wszystko. Świadom jest swojej tragedii i jej nieodwracalności. W przedśmiertnej wizji widzi trzy kobiety, które kochał – Apolonię, Kay i Mary. Wszystkie stracił. Umiera w samotności, stary, zgorzkniały, dręczony upiorami z przeszłości. Nikt tego nie zauważa poza kundlem, który też po chwili idzie swoją drogą. I tylko przypomnieć wypada, że Vito umierał podczas zabawy z wnukiem, pogodzony ze światem, mając przy sobie rodzinę. Obecność wnuka i fakt zabawy czyniły jego śmierć mniej tragiczną i mniej dotkliwą. Wnuk był przecież przekonany, że była to dalej zabawa. Michael jest tego wszystkiego pozbawiony. Nie może być jednak inaczej, bo nie ma przebaczenia za grzechy przeciw rodzinie. Vito ich nie popełniał, Michael się nie ustrzegł.

Oczywiście „Ojciec chrzestny” jest nie tylko hymnem na część wartości jakie niesie ze sobą rodzina, wspólnota, a także ostrzeżeniem przed wykraczaniem przeciw niej. To filmy, które na wielu poziomach można interpretować. W każdym elemencie filmowego rzemiosła dające satysfakcje oglądającemu. Ale niech i to, jak wiele elementów z tym związanych można w nich znaleźć będzie dowodem jego wielkości.