Nastała radość

GN 25/2018 |

publikacja 21.06.2018 00:00

Szczęśliwi rodzice św. Jana Chrzciciela znajdują się na drugim planie obrazu.

Bartolomé Esteban Murillo "Narodziny św. Jana Chrzciciela", olej na płótnie, ok. 1655 r. Muzeum Nortona Simona Pasadena Bartolomé Esteban Murillo "Narodziny św. Jana Chrzciciela", olej na płótnie, ok. 1655 r. Muzeum Nortona Simona Pasadena

Zmęczona porodem Elżbieta leży w łóżku, a służąca podaje jej posiłek. Z kolei Zachariasz podchodzi do czterech kobiet pielęgnujących niemowlę. Na pierwszy rzut oka to sympatyczna scena rodzajowa. Okoliczności narodzenia proroka były jednak dramatyczne.

Rodzice Jana, Elżbieta i Zachariasz, bardzo długo nie mogli doczekać się potomstwa. Byli już ludźmi w podeszłym wieku, gdy Zachariaszowi ukazał się anioł i powiedział: „Nie bój się, Zachariaszu! Twoja prośba została wysłuchana: żona twoja Elżbieta urodzi ci syna, któremu nadasz imię Jan” (Łk 1,13).

Kiedy doszło do narodzin proroka, w domu jego rodziców zapanowała radość. „Dla Elżbiety zaś nadszedł czas rozwiązania i urodziła syna. Gdy jej sąsiedzi i krewni usłyszeli, że Pan okazał tak wielkie miłosierdzie nad nią, cieszyli się z nią razem” (Łk 1,57-58) – czytamy o tym wydarzeniu w Ewangelii według św. Łukasza.

Jednak nawet wówczas nie brakowało dramatycznych przeżyć. Anioł zapowiedział Zachariaszowi, że aż do narodzenia syna będzie niemy, ponieważ nie uwierzył w szczęśliwą nowinę. Ósmego dnia po narodzeniu dziecka chciano nadać mu imię jego ojca. Zachariasz poprosił wówczas o tabliczkę i napisał: „Jan będzie mu na imię” (Łk 1,63). Wtedy odzyskał mowę.

Możemy się domyślać, że Murillo przedstawił późniejszą sytuację, bo jego obraz sugeruje, że ojciec Jana rozmawia z jedną z opiekunek swego syna. Całej scenie przyglądają się z nieba anioły, a blask wokół główki niemowlęcia jest zapowiedzią roli, jaką przyjdzie mu odegrać.

Leszek Śliwa

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.