Okiem sceptyka

GN 36/2018 |

publikacja 06.09.2018 00:00

Reżyser „Tajemnicy objawienia” podszedł do trudnego tematu z powagą i bez uprzedzeń.

„Tajemnica objawienia” to film o trudnym poszukiwaniu drogi do Boga. materiały dystrybutora „Tajemnica objawienia” to film o trudnym poszukiwaniu drogi do Boga.

Jacques Mayano jest reporterem wojennym po przejściach. Wrócił do kraju po stracie przyjaciela, który zginął na Bliskim Wschodzie. Dziennikarz jest ofiarą stresu pourazowego, wpadł w depresję i dręczą go omamy słuchowe. Pewnego dnia otrzymuje zaproszenie z Watykanu, by spotkać się z jednym z najważniejszych watykańskich hierarchów. Przyjmuje zaproszenie, chociaż cel spotkania jest dla niego zagadką.

Mayano urodził się w katolickiej rodzinie, ale, jak sam przyznaje, od czasów dzieciństwa nic z Kościołem go nie łączy. Propozycja arcybiskupa, by został członkiem komisji badającej autentyczność Maryjnego objawienia, jest dla niego totalnym zaskoczeniem. Komisja, składająca się ze świeckich i duchownych ekspertów, ma ustalić wiarygodność Anny, która twierdzi, że ukazała się jej Matka Boska i przekazała przesłanie dla ludzkości. Miejsce objawienia nawiedzają liczne pielgrzymki, a dziewczyna cieszy się opinią świętej.

Reżyser podszedł do trudnego tematu z powagą i bez uprzedzeń. Szczególnie interesująca jest pierwsza część filmu. Mayano, będący najprawdopodobniej alter ego reżysera, znalazł się w nieznanym sobie środowisku. Dziwi go fakt, że Kościół nie bał się dopuścić do prac w komisji sceptyka, któremu sprawy wiary są kompletnie obce. W pewnej chwili zaczyna zdawać sobie sprawę, że dla wielu ludzi istnieje coś więcej poza tym, co można dotknąć i zobaczyć. Jego początkowa nieufność przeradza się w niepewność, tym bardziej że Anna jest osobą głęboko wierzącą i wydaje się jak najbardziej wiarygodnym świadkiem objawienia. Czy to, co się dzieje wokół niego, doprowadzi go do Boga? Bohater krytycznym okiem patrzy na niektóre zjawiska związane z rzekomym, w tym przynajmniej przypadku, objawieniem, czyli komercjalizacją i chęcią zyskania popularności bez względu na koszty. Przykładem jest postać ks. Antona.

Szkoda, że z biegiem akcji film nieoczekiwanie ewoluuje w stronę kryminalnej zagadki, a szereg niespójnych i wydaje się niepotrzebnych scen rozmywa jego przesłanie, pozostawiając widza z uczuciem niedosytu.

Edward Kabiesz

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.