publikacja 07.02.2019 00:00
Skoro świat pędzi, to chcemy go doganiać, czyli rozwijać się, nieustannie się uczyć, podnosić swoje kompetencje. Jednak mało kto pyta: dokąd ten bieg?
Paul Edmondson /east news
Rozwijaj się, zmieniaj, stań się najlepszą wersją siebie, bądź elastyczny, nadążaj za światem – te komunikaty atakują nas z każdej strony. Kto nie chce kształcić się przez całe życie, poszerzać swoich kompetencji w różnych dziedzinach, postrzegany jest wręcz jako jednostka patologiczna. Skoro świat nieustannie prze do przodu, to ten, kto stoi w miejscu, cofa się – takie twierdzenie przyjmujemy obecnie za pewnik. Warto jednak zapytać: dokąd ta gonitwa? Bo jeśli pędzimy w złym kierunku, to może lepiej wyhamować?
Za mała powierzchnia
Rozwój osobisty stał się dziś nie tylko osobną gałęzią wiedzy – czasami zdaje się już nawet zastępować religię. By to zweryfikować, odwiedziłem kilka katowickich księgarń należących do dużych sieci. Niestety, moje obserwacje wydają się potwierdzać tę tezę. Ustaliłem między innymi, że w księgarni Mole Mole dział „Religie i wyznania” zajmuje zaledwie jeden regał, na którym znajdziemy: Biblię, kilka książek trzech ostatnich papieży, kilka biografii świętych (o. Pio, Brat Albert, św. Faustyna), pojedyncze pozycje poświęcone buddyzmowi czy mitom. Z kolei „Rozwój osobisty” to aż cztery regały. „Bądź szczęśliwy”, „Obudź w sobie olbrzyma”, „Żyj pozytywnie ze Skalską” – uśmiechają się do nas litery z książkowych grzbietów. Na tej samej półce Kinga Rusin podpowiada, „Jak zdrowo i pięknie żyć”, a reszty mają dokonać kolejne tytuły, na przykład „Atlas szczęścia”, „Doskonałe ja”, „Sukces bez wyrzeczeń” czy – za przeproszeniem – „Sztuka obsługi penisa”.
Dostępne jest 18% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.