Dzień, w którym umarł Jezus

Małgorzata Gajos

publikacja 10.03.2019 20:33

To jest takie salezjańskie Misterium Męki Pańskiej, które bardzo mocno dotyka serca i po którym chwyta się za telefon, by zadzwonić do najbliższych.

Dzień, w którym umarł Jezus Małgorzata Gajos/Foto Gość Filip, Jezus i Judasz - przypowieść o synu marnotrawnym. Salezjańskie Misterium 2019.

„Dobry Pasterz oddaje życie za owce” to tytuł tegorocznego Misterium Męki Pańskiej wystawianego na scenie salezjańskiej w Krakowie. Marcin Kobierski wraz z salezjanami i zespołem „Ziemia Boga” po raz kolejny swoim spektaklem bardzo mocno dotyka serca widza. Ja miałam łzy w oczach. Wiele scen wraca do mnie. Niektóre były pozytywnym zaskoczeniem, inne odkrywają przede mną na nowo Ewangelię. Widać, że Marcin Kobierski bardzo dobrze zna Pismo Święte i ma naprawdę boże podejście do swojej pracy.

Na scenie mamy dwie płaszczyzny - czasy Jezusa i nam współczesne. Tym razem reżyser sięgnął po motyw Dobrego Pasterza i dobrego łotra. Zwraca też w genialny sposób uwagę na relacje z bliskimi nam osobami. Po tym Misterium chce się chwycić za telefon i zadzwonić do najbliższych, by zapytać, czy u nich wszystko dobrze.

– O motyw Dobrego Pasterza należałoby zapytać Ducha Świętego – odpowiada ze śmiechem na zadane mu pytanie o pomysł na tegoroczne Misterium Marcin Kobierski, po czym dodaje - Ja zawsze przed napisaniem scenariusza modlę się i proszę Ducha Świętego, żeby mi zesłał temat przewodni. I najpierw zesłał mi dobrego łotra, a że z nim kojarzy mi się bardzo miłosierdzie, to na pierwszy plan wysunął się Jezus jako Dobry Pasterz, który idzie za tą jedną zagubioną owieczką.   

Zastanawiałam się, czy Borys (aktor, współczesny dobry łotr w Misterium, który zagra  w pewnym momencie również Jezusa) jest jakąś konkretną postacią. Reżyser jednak wyprowadził mnie z błędu. - Ulepiłem go zupełnie fikcyjnego – odpowiada Marcin -  Chciałem żebyśmy w tym współczesnym dobrym łotrze zobaczyli trochę Jezusa. I ten Borys jako aktor, bardzo mi to ułatwił.

Radość z jednego grzesznika, który się nawraca

Na początku Misterium poznajemy przyszłych łotrów, którzy zawisną obok Jezusa na krzyżu i wzburzonych zachowaniem Mistrza faryzeuszy. Następnie na scenie pojawia się Jezus i opowiada kolejne przypowieści o zagubionej owcy, drachmie. W międzyczasie poznajemy Borysa, który dopiero co odebrał nagrodę za bycie najlepszym aktorem. Wracamy do czasów Jezusa i obserwujemy przypowieść o synu marnotrawnym. Uczniowie Filip (Krystian Lipiński sdb) i Judasz (Damian Okroj sdb) odgrywają starszego i młodszego syna, a Jezus (Damian Mackiewicz sdb) jest Miłosiernym Ojcem. Przekaz tej przypowieści zdaje się być dzięki temu jeszcze mocniejszy.

Kl. Damian Mackiewicz zapytany, które sceny są dla niego najważniejsze wskazuje właśnie na te z przypowieściami: - Ukazują troskę Boga o każdego człowieka… o to co małe, cierpiące, zagubione i przede wszystkim potrzebujące pomocy. Kolejną ze scen jest perykopa mówiąca o synu marnotrawnym i miłosiernym Ojcu. W niej również możemy zauważyć nieskończoną miłość naszego Zbawiciela. Radość Boga jest przeogromna z powrotu grzesznika. Ostatnią odsłoną, która łączy się z wcześniej wymienionymi przypowieściami jest moment ukrzyżowania i podniesienia krzyża. To właśnie w tych trzech wydarzeniach widzę (jedną wielką całość i) sens tego czego dokonał dla nas Jezus Chrystus – i dodaje – Rola, którą odgrywam uświadomiła mi na nowo jak wielu młodych i starszych ludzi jest pogubionych na drogach swojego życia. To my jesteśmy takimi owcami lub drachmami, o których czytamy w Ewangelii. Sam Chrystus wychodzi nam na spotkanie i pragnie z głębokim wzruszeniem przytulić każdą i każdego z nas do serca. Potwierdzeniem, że to wszystko Prawda, jest pozwolenie przybicia się do krzyża i oddanie życia za swoich przyjaciół, czyli nas. Bo „Dobry Pasterz oddaje życie za owce swoje.”

Zagranie Jezusa nie jest łatwe

Kl. Damian zapytany o to co czuł, gdy się dowiedział, że będzie grać Mesjasza odpowiada: - Uczucia, jakie miałem w tamtym momencie, są bardzo trudne do opisania. Pierwszym była radość. Wydaje się być to naturalne i zrozumiałe. Było to i jest wielkim wyróżnieniem. Jednak chwilę później pojawił się lęk przed tym czy dam radę zagrać tak ważną rolę. Jest to rola, która wymaga wielu poświęceń i wyrzeczeń, a także pewnego rodzaju cierpienia. Pojawiły się także myśli, że przecież ja nie jestem godny grać roli Jezusa. Jestem człowiekiem słabym, grzesznym, niezasługującym na to wyróżnienie. Teraz jednak patrząc z perspektywy czasu widzę, że Bóg miał/ma w tym swój plan. I muszę przyznać, że ta rola odmienia moje życie… jest to proces, który na zewnątrz może być niewidzialny. Jednak w głębi serca czuję, że jestem trochę innym, odmienionym Damianem.

W każdym z nas jest coś z Judasza i z dobrego łotra

Ciekawe jest również zestawienie łotra i Judasza. Dobry łotr słucha przypowieści, Judasz jest zmęczony słuchaniem. Chce czynów. -  W każdym z nas jest trochę Judasza, który się boi, czegoś nie rozumie, myśli tylko w perspektywie ludzkiej pomijając Bożą. Każdy chce mieć wiele spraw załatwionych na "już", szybko, od ręki. Judasz się gubi, poddaje pokusie i w końcu żałuje swego tragicznego w skutkach czynu - dzieli się kl. Damian Okroj - Odgrywanie tej roli uczy mnie, że bardzo ważnym jest posiadanie ludzi dobrej woli, którzy będą nam dobrymi pasterzami. Jego postać pomaga mi także odkryć bogactwo człowieka i tego co w nim ukryte. Refleksja nad tą rolą prowadzi mnie do takich spraw jak cierpliwość, umiejętność czekania i słuchania oraz do wysiłku w pokonywaniu indywidualizmu. Judasz, choć jest postacią tragiczną, obrazuje wiele postaw współczesnego człowieka, dlatego też otrzymuje tak wiele pochwał. Po prostu każdy człowiek jest w stanie utożsamić się choć trochę z jego historią i osobowością.

- Wcielenie się w postać Dobrego Łotra pozwoliło mi lepiej poznać tego pierwszego świętego kanonizowanego przez samego Chrystusa. Znamy go zaledwie z tego jednego zdania, które wypowiedział na krzyżu i którym otworzył sobie niebo. Ojcowie Kościoła pisali, że niejako "ukradł sobie zbawienie" wykorzystując swój wewnętrzny instynkt złodziejaszka, który do końca w nim pozostał. Tym razem jednak wykorzystał go w dobrym celu - zwraca uwagę kl. Krzysztof Wasiak - To, co mnie w nim ujęło, to też to, że nie szukał usprawiedliwienia, nie próbował się tłumaczyć, ale uznał swój grzech i z nadzieją zwrócił się do Jezusa, żeby chociaż o nim "wspomniał", a tu dostaje od razu od Jezusa obietnicę zbawienia. Na początku reżyser zasugerował mi żeby spróbował stworzyć sobie w głowie jego życiorys. Kim był w młodości? Dlaczego stał się złoczyńcą? Może był jak marnotrawny syn, tylko że nigdy nie znalazł Ojca, który by mu przebaczył? Dlatego grając, staram się skupić najbardziej na opowieści Jezusa o synu marnotrawnym, której słucha Dismas i ukazać, że jest ona właśnie o nim. On jest tą zagubioną owieczką, tą drachmą, tym marnotrawnym synem.

„Cześć synku, martwię się o ciebie. Zadzwoń. Całuję, mama”

Poznajemy wreszcie trochę lepiej Borysa (Patryk Chmielewski sdb) – jest na szczycie swojej kariery, błysk fleszy towarzyszy mu na każdym kroku. Z jednej strony wygadany, mający asystenta (Adam Cieślak sdb), traktujący wszystkich z buta i wiecznie nie mający czasu dla swojej mamy. Wydaje nam się, że to jego asystent jest bardziej zainteresowany matką swojego pracodawcy. Dzwoni do niej, by wytłumaczyć milczenie syna. Borys otrzymuje propozycję zagrania w nowym, dobrze płatnym filmie –„Dzień, w którym umarł Chrystus”. Co więcej, ma zagrać Jezusa. Słysząc o tym nie chce się zgodzić, ale zaczyna czytać na głos scenariusz. Marcin Kobierski w ten sposób genialnie łączy przeszłość i teraźniejszość, dwie płaszczyzny. Kolejne sceny współgrają z czytanym scenariuszem, oglądamy m.in. ogród oliwny, przyprowadzenie Jezusa przed Piłata.

„Wszyscy mi mówią dzisiaj o prawdzie”

Reżyser po raz pierwszy pokazał na scenie mało znane postacie kobiece – żonę Piłata (Justyna Morawska/Justyna Sowa) i córkę Kajfasza (Katarzyna Lasak/Joanna Buko). Genialnie zestawia je z innymi postaciami. Klaudię z Jezusem i Piłatem, córkę z Kajfaszem i Maryją (Faustyna Martyna/Marta Dutczak). Klaudia, jak pamiętamy ma sen związany z Jezusem i opowiada o nim swojemu mężowi. Gdy widzi związanego Jezusa przed prokuratorem, chce mu pomóc, zostaje jednak wyprowadzona. Wyrzuca potem Piłatowi, że nic nie zrobił. Z przekąsem mówi „dobrze, że umyłeś ręce. To ważne, by mieć czyste ręce”.

Córka Kajfasza jest rozdarta między prawem a nauczanie Jezusa. – Gdy zacząłem szukać informacji o dobrym łotrze to natrafiłem na taką legendę, że córka Kajfasza została okradziona przez dobrego łotra. I wtedy uderzyło mnie to, że Kajfasz przecież był też ojcem, że miał żonę i córkę. Zaciekawił mnie ten wątek, jakim Kajfasz mógł być ojcem. No i wyciągnąłem tę córkę. To było jedno z większych odkryć przy tym Misterium. Ona jest bardzo rozdarta pomiędzy ojcem, który każe jej ślepo iść za prawem, a w sercu czuje, że w tym Jezusie coś jest. Z drugiej strony spotyka Maryję, która jest dla niej trochę takim wyrzutem, bo ona nie może iść za Jezusem i wyżywa się na Maryi - zwraca uwagę reżyser.

„Pan jest pasterzem moim, nie brak mi niczego”

Sama scena ukrzyżowania jest niezwykle mocna, przejmująca. W momencie śmierci Jezusa po raz kolejny dzwoni telefon do Borysa. Telefon, który zmienia wszystko. Po którym chce się złapać za telefon i zadzwonić do najbliższych. - Bo nam się ciągle wydaje, że mamy czas - zwraca uwagę Marcin Kobierski.

Co więcej reżyser pokazuje, co dzieje się po ukrzyżowaniu. Józef z Arymatei prosi prokuratora o wydanie ciała Nauczyciela, Nikodem kupuje mirrę i aloes. Obydwoje narażają swoje kariery. Widzimy targanego uczuciami i emocjami żołnierza, który wygrał w kości tunikę Jezusa, który zadaje pytanie "czy właśnie ukrzyżowaliśmy Syna Bożego?". Córka Kajfasza próbuje zwrócić ojcu uwagę, że może pomylili się co do Jezusa, ale on pozostaje głuchy.

"Gra aktorska staje się modlitwą"

Dla kleryków występujących w Misterium jest to zawsze niezwykły czas. - Marcin jest profesjonalistą i na początku był strach czy będę potrafił sprostać oczekiwaniom, zagrać tak, jak reżyser mówi. Już pierwsza próba na scenie sprawiła, że początkowe obawy okazały się niepotrzebne – dzieli się kleryk Mirek Kosiec sdb - Sama rola Jana, którego gram, myślałem, że do mnie nie pasuje. Powoli odkrywam tego apostoła, który wydaję mi się, że był dobrym obserwatorem i człowiekiem twardo stąpającym po ziemi. Najbardziej przemawia do mnie scena pod krzyżem, kiedy słyszę (Jan słyszy) słowa "Oto Matka twoja" - wzruszam się wtedy i staram się poczuć jak Jan... Na pewno chciałbym w przyszłości bardziej go poznać.

- Swoje role poznaliśmy już w październiku i od tego czasu zawsze kiedy słyszałem lub czytałem o Piotrze, zupełnie inaczej, na nowo odkrywałem tego Apostoła. Najbardziej uderza mnie fragment, w którym Piotr idzie po wodzie do Jezusa, ale kiedy zwątpił, zaczyna tonąć. Tego momentu nie gramy w Misterium, ale on streszcza mi całą postać Piotra, w którą staram się wczuwać – opowiada kl. Adrian Sroka sdb - Ta rola właśnie tego mnie uczy, że z Jezusem mogę dokonywać wielkich rzeczy, ale jako człowiek jestem podatny na upadki. Po takim upadku, nawet po wyparciu się Jezusa, On czeka na mnie jako Miłosierny Ojciec i jest gotowy wyprawić ucztę, dać mi najlepszą szatę, pierścień na rękę i sandały na nogi.

- Udział w Misterium? Każdy spektakl to wspaniała przygoda, możliwość zanurzenia się całym sobą w zupełnie inny świat. A ponieważ jest to świat, w którego centrum znajduje się ofiara Jezusa na krzyżu, gra aktorska staje się modlitwą, która angażuje całego człowieka, wszystkie jego zmysły, talenty i wyobraźnię – wyznaje kl. Adam Cieślak sdb i dodaje - Ogromna w tym zasługa reżysera, który jest człowiekiem uzdolnionym i głęboko wierzącym. I chociaż nie należy on oficjalnie do grona formatorów, to współpraca z nim ma ogromny, pozytywny wpływ na mój rozwój nie tylko ludzki, ale również duchowy.

- Marcin nauczył mnie jednej ważnej rzeczy, a jest to uświęcenie tego co robimy - czyli oddanie Panu Bogu każdego gestu na scenie, każdego słowa, każdej osoby, która gra i ogląda nasz spektakl. Przez modlitwę i treści, które padają ze sceny Marcin stworzył Misterium, czyli uświęconą przestrzeń spotkania człowieka z Bogiem. Jest to element mocno zakorzeniony w naszym charyzmacie, ale teraz odkryłem wartość i sens uświęcania każdego naszego działania – dzieli się kl. Maciej Sokalski sdb.

Mam wrażenie, że ten tekst nie jest w stanie oddać tego, co widzimy na scenie i jak to przeżywamy.

To Misterium jest naprawdę niezwykłe!

Każda rola dopracowana i przemodlona. Niektóre postacie może wybijają się trochę bardziej, ale widać, że każda osoba wkłada serce w grę. Są sceny, które pracują w człowieku, wracają i nie dają spokoju. Dla mnie te kolejne Misteria, które mam okazję zobaczyć, to takie rekolekcje. Taki coroczny prezent od Boga.

Z serca polecam każdemu zobaczenie chociaż jednego.


Tu kilka słów o poprzednich:

Oni grają w zespole Jezusa

To Misterium sprawia, że wstaje się z kanapy

Misterium na nasze czasy