publikacja 02.05.2019 00:00
O nudnych książkach i pokonywaniu lęku przed pisaniem opowiada Marta Łysek.
Miłosz Kluba /foto gość
Miłosz Kluba: Według badań Biblioteki Narodowej w 2017 roku 62 proc. Polaków nie przeczytało ani jednej książki. Po co uczyć ludzi pisania, skoro czytanie to zabawa mniejszości?
Marta Łysek: Mam podejrzliwe podejście do tych statystyk. Być może tylu Polaków nie przeczytało w ciągu roku żadnej książki, bo wszystkie, na które trafili, były po prostu nudne? Zresztą większość czytających sięga po kryminał, sensację albo romans. I to pokazuje, po co się czyta książki. Nie zawsze musi to być literatura wysoka, naukowa. Książki to też rozrywka – jak jest nudna, to z niej nie korzystasz.
Poza tym pisze się nie tylko książki, ale też mnóstwo innych rzeczy – krótszych, łatwiejszych, bardziej dostępnych. Myślę, że gdyby zebrać teksty, które ludzie czytają na Facebooku, blogach, stronach internetowych, to uzbierałaby się jedna albo i dwie książki rocznie. Więc jeśli mam powiedzieć, po co uczyć ludzi pisania – to właśnie po to, żeby czytanie dobrych tekstów stało się zabawą większości.
Wrzucając przez komórkę wpis na Facebooku czy Twitterze albo dodając opis do zdjęcia na Instagramie, nie myślimy o tym, że piszemy prozą.
Mamy takie myślenie, że kiedy piszemy, zwłaszcza coś dłuższego, to musimy się wcześniej nastawić, mieć odpowiednie warunki, bo to jakaś wyższa czynność, poważna sprawa. Wciąż mamy też takie podejście do wydawania książek. To awans w społeczności piszących, niezależnie od tego, jakiej jakości jest ta książka. Bo to proza, a nie jakieś tam zdania na Facebooku! To taki paradoks: statystyki mówią, że nie czytamy, a my czytamy – i piszemy! – cały czas.
Nie szukamy już dobrych historii w książkach?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.