Król wysokiego „c”

Edward Kabiesz

GN 30/2019 |

publikacja 25.07.2019 00:00

Pavarotti zdobył popularność na miarę największych gwiazd rocka.

Film Rona Howarda pt. „Pavarotti” opowiada o karierze artystycznej słynnego śpiewaka, jego drodze  do sukcesu i życiu prywatnym. Laurie Lewis /Retna Pictures/pap Film Rona Howarda pt. „Pavarotti” opowiada o karierze artystycznej słynnego śpiewaka, jego drodze do sukcesu i życiu prywatnym.

Był artystą operowym, którego występy przyciągały tłumy na koncerty organizowane w największych salach koncertowych i na największych stadionach. Nie spotkało się to z uznaniem krytyków muzycznych i konkurentów. Kilkadziesiąt lat wcześniej Enrico Caruso, gwiazda opery z początku XX w., również przełamał bariery dzielące świat muzyki poważnej i rozrywkowej. Caruso w czasach, kiedy wielcy artyści operowi uważali, że byłoby poniżej ich godności nagrywanie do „blaszanej tuby”, czyli fonografu, od 1902 r. nagrał wiele płyt, zyskując kolosalną popularność na całym świecie. Dzięki tym nagraniom jego głos do dzisiaj uwodzi słuchaczy.

Śpiewać wszystkim

Pavarottiemu stawiano zarzut, że brata się ze światem popkultury, występując z Bono czy innymi gwiazdami rocka. Po śmierci artysty w 2007 r. Bogusław Kaczyński w rozmowie z GN zauważył, że były również inne gwiazdy, które wychodziły do publiczności przed teatr. – Pierwszym był… Jan Kiepura. Pavarotti mówił mi, że wzrastał w atmosferze kultu Jana Kiepury. Marzył o tym, by kiedy dorośnie i zostanie wielkim artystą, wychodzić na trybuny, areny, żeby śpiewać wszystkim, którzy chcą słuchać jego pięknego głosu. I to wprowadził w życie. A fakt, że występował z artystami, którzy reprezentują inne gatunki sztuki, inne formacje muzyczne, dowodzi, że był człowiekiem rozumiejącym czas, który płynie, i chciał nadążyć za tym czasem. Nie chciał zostawać tylko w zamkniętej, dusznej sali operowej, ale zależało mu na tym, żeby jak największej liczbie widzów pokazać piękno swojego głosu i urok talentu.

Nie przypadkiem film „Pavarotti” rozpoczynają ujęcia z podróży Amazonką do środka dżungli, gdzie stoi teatr, w którym 100 lat temu wystąpił Caruso. Ta podróż to hołd złożony przez Pavarottiego wielkiemu śpiewakowi, który był dla niego wzorem. – W środku pustkowia był teatr. Zrozumiałem, że to pielgrzymka. Luciano powiedział, że chce zaśpiewać na tej scenie, gdzie 100 lat temu wystąpił Caruso. Nic nie było zorganizowane. Teatr był zamknięty – wspomina w filmie jeden z towarzyszy podróży po dżungli. Ostatecznie Pavarotti dopiął swego i zaśpiewał na scenie dla towarzyszącej mu ekipy.

„Pavarotti”, dokument Rona Howarda, twórcy m.in. „Pięknego umysłu”, „Han Solo: Gwiezdne wojny – historie” czy „Apollo 13”, to opowieść o karierze artystycznej śpiewaka, jego drodze do sukcesu, a także o życiu prywatnym. Ten ostatni wątek, chociaż przewija się przez cały film, potraktowany został delikatnie. Chyba dlatego, że kontrastował z tworzonym przez artystę, przynajmniej do czasu, publicznym obrazem męża i ojca, głowy szczęśliwej rodziny. Howard dotarł do wielu osób związanych z Pavarottim w różnych okresach jego życia i kariery. Być może temu służy rozbudowany wątek charytatywnej działalności bohatera. W filmie wypowiadają się przyjaciele śpiewaka, menedżerowie, artyści, którzy z nim występowali, a także najbliżsi członkowie rodziny. Wśród tych ostatnich uwagę zwracają szczere, czasem gorzkie wywiady z Aduą Veroni, byłą żoną tenora, oraz Lorenzą, Cristiną i Giulianą, jego córkami.

Głęboko w to wierzę

Film rekapituluje karierę artysty, poznajemy też jego poglądy na temat sztuki operowej. – Mój ojciec był piekarzem i tenorem. Śpiewał w kościele. Miał lepszy głos niż ja – wspomina Pavarotti, który dzięki ojcu zainteresował się śpiewaniem. To on zadbał o wykształcenie syna i był dla niego wsparciem. Pavarotti opowiada o rodzicach ze wzruszeniem i jednocześnie humorem. Zresztą wszystkie zarejestrowane w filmie wywiady świadczą, że był znakomitym i dowcipnym gawędziarzem. Pavarotti potrafił sobie błyskawicznie zjednywać ludzi, chociaż według współpracowników miał niełatwy charakter.

– Nasz zawód jest bardzo szczególny, nie zdobywa się go w jeden dzień. (...) Urodziłem się w czasie wojny i cały czas to w sobie noszę… Śpiewanie to sposób na oddanie tego, co Bóg mi dał – mówił artysta o zawodzie śpiewaka. I dodawał: – Opera to oszustwo, które na scenie stopniowo staje się prawdą.

Angela Gheorghiu, rumuńska gwiazda opery nazywana niekiedy „nową Callas”, nie ma wątpliwości, że Pavarotti miał najlepszy głos wśród tenorów na świecie. – Sopran i baryton to najbardziej naturalne głosy na świecie. Mężczyźni są barytonami. Tenor nie jest naturalnym głosem mężczyzn – wyjaśnia śpiewaczka. – Głos tenora jest zbudowany. Dobry tenor potrafi sprawić, że jego głos wydaje się naturalny – dodaje inny śpiewak operowy. Pavarottiemu słynne wysokie „c” nie sprawiało żadnych trudności.

Pavarotti był katolikiem. Publicznie deklarował wiarę. – Głęboko w to wierzę – odpowiedział przed telewizyjną kamerą na pytanie dziennikarza, czy jest praktykującym katolikiem. Dlatego szokiem dla opinii publicznej we Włoszech okazał się rozwód z żoną, którą poślubił na początku swojej drogi artystycznej i z którą miał trzy córki. Pavarotti od dawana był związany ze swoją młodszą o 34 lata asystentką. Nie był to zresztą jego pierwszy romans. – Nigdy nie chciałam w to wierzyć. We Włoszech jego obraz wzniosłego śpiewaka rozsypał się – mówi w filmie Adua Veroni, pierwsza żona artysty. Po rozwodzie z nią Pavarotti wziął ślub cywilny z asystentką. – To obrzydliwe. Był najsłynniejszym katolikiem w najbardziej katolickim kraju. Rozwód był czymś niewyobrażalnym – słyszmy w filmie komentarz jednej z kobiet, która wystąpiła przed kamerą. I nie była to wyłącznie jej opinia. Rodzina się rozpadła. – Zaczęliśmy się od siebie oddalać – stwierdza córka Pavarottiego.

Pogodził się z Bogiem

W filmie oglądamy zdjęcia z pogrzebu artysty, na który przybyło wiele prominentnych postaci świata rozrywki i polityki. Kontrowersje, chociaż z dokumentu niewiele się o tym dowiadujemy, wzbudził katolicki pogrzeb. Dziennik „Corriere della Sera” cytował nawet wypowiedź ks. Giorgia Bellei, proboszcza z Modeny, że jest to „profanacja świątyni”. Natomiast ks. Remo Sartori, proboszcz Pavarottiego, odpowiedział, że artysta pogodził się z Bogiem i przyjął sakrament namaszczenia chorych.

Na początku Mszy św., odprawionej przez abp. Benita Cocchiego, odczytano list kondolencyjny Benedykta XVI, w którym papież podkreślił, że Pavarotti jako wielki artysta swym wspaniałym talentem „oddał cześć Bożemu darowi muzyki”. Arcybiskup dodał, że mistrz był nie tylko wybitnym śpiewakiem, lecz dał także dowód niezwykłego człowieczeństwa, angażując się w działalność charytatywną. •

Dostępne jest 9% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.