Statuetka z brązu

Edward Kabiesz

publikacja 19.08.2019 06:00

Trudno ten film nazwać dziełem sztuki. Wydaje się, że jego twórcy sięgnęli raczej do korzeni kina.

Jedną ze słabych stron filmu jest nieudolna gra aktorów. materiały dystrybutora filmu Jedną ze słabych stron filmu jest nieudolna gra aktorów.

Warto obejrzeć „Inwazję 1897” ze względu na temat, który w ostatnich latach staje się aktualny. Dotyczy swoistego rozliczenia z epoką kolonialną, a właściwie rewindykacji wywiezionych z podbitych krajów dzieł sztuki. Zwrotu przedmiotów znajdujących się najczęściej w europejskich i amerykańskich muzeach domaga się dzisiaj wiele krajów, również afrykańskich. Czasem starania te przynoszą owoce, czego przykładem może być obelisk z Aksum. W 1937 roku 188-tonowy pomnik został wywieziony przez Włochów okupujących w tym czasie Etiopię. W kwietniu 2005 roku państwo to zwróciło zabytek, instalując go w miejscu wcześniejszej lokalizacji.

Tytuł filmu nawiązuje do wydarzeń z roku 1897, kiedy to doszło do konfliktu między Królestwem Beninu a Wielką Brytanią. Królestwo, które obecnie stanowi część Nigerii, w swoim czasie było regionalną potęgą, zawdzięczającą swe bogactwo w dużej mierze handlowi niewolnikami. W XIX w. Brytyjczycy usiłowali rozszerzyć swoje wpływy i podpisali traktat z królem Beninu. Na mocy tego dokumentu kraj oddano pod brytyjski protektorat. Kiedy zorientowano się, że kolonizatorom chodzi o detronizację króla, jego dowódcy z własnej inicjatywy zaatakowali i zmasakrowali grupę brytyjskich wysłanników zmierzających ku stolicy. W odwecie karna ekspedycja spustoszyła miasto, niszcząc wiele dzieł sztuki. Część skradzionych eksponatów trafiła do muzeów w Wielkiej Brytanii.

Prolog „Inwazji 1897” rozgrywa się współcześnie – Afrykanin studiujący w Wielkiej Brytanii zamierza skraść statuę z brązu z miejscowego muzeum. Zatrzymuje go ochrona i trafia przed sąd. Twierdzi, że jest niewinny, a artefakt, który usiłował wynieść, należy do jego ludu, czyli Benińczyków. Jako argument na swoją obronę przytacza historię brytyjskiej inwazji na jego kraj z roku 1897. Po tej scenie rozpoczyna się historyczna część filmu, przedstawiająca wydarzenia z punktu widzenia bohatera. Opowieść jest ciekawa, ale niestety nieudolnie zrealizowana, od rwącej się narracji poczynając, przez wątłą dramaturgię, skończywszy na obsadzie składającej się prawdopodobnie z amatorów. Ponadto efekty specjalne zamiast grozy budzą rozbawienie. Nigeryjski reżyser Lancelot Oduwa Imasuen nie poradził sobie niestety z ciekawym i mało znanym tematem. Szkoda, bo z pewnością historia ta zasługuje na lepszy film.

Inwazja 1897, reż. Lancelot Oduwa Imasuen, wyk.: Murtaza Arif, James Pimenta Charles Venn, Annika Álofti, Nigeria 2014, Netflix