W poszukiwaniu Lisy Gerrard

Marek Horodniczy

publikacja 22.08.2010 07:00

Jak zwykle w przypadku Perry’ego, muzyka przepojona jest tajemnicą, a klasą dorównuje najlepszym utworom DCD.

Brendan Perry "Ark Cooking" Brendan Perry "Ark Cooking"
Kartel Music 2010

Pierwszy solowy album lidera Dead Can Dance, „Eye Of The Hunter”, ukazał się, bagatela, 11 lat temu. Za to od rozpadu najważniejszego duetu w historii alternatywnego rocka jego druga połowa, doskonała wokalistka Lisa Gerrard, wydała ich aż 10, nie licząc kilku soundtracków. Co ciekawe, wiele z nich nagrywała w duetach – z Pieterem Bourke, Hansem Zimmerem, Patrickiem Cassidym czy wreszcie z Klausem Schulze. Niestety, płodność twórcza artystki nie zawsze szła w parze z jakością jej dzieł, bo o ile „Duality” czy ścież-kę dźwiękową z „Gladiatora” można uznać za bardzo udane, o tyle np. wysilony „Immortal Memory”, czy całą współpracę z Schulzem, wypada zwyczajnie pominąć milczeniem.

W porównaniu z Gerrard, Perry wychodzi na outsidera i samotnika, a przy tym artystę niezwykle oszczędnego. Nie tylko jeśli chodzi o częstotliwość wydawania płyt. Potwierdza to najnowsza płyta Ark. Muzyk nagrał ją w studiu Quivvy Church, mieszczącym się w zdesakralizowanym XIX-wiecznym, protestanckim kościele. Samotnie skomponował, wykonał, nagrał i wyprodukował wszystkie utwory.

Jak zwykle w przypadku Perry’ego, muzyka przepojona jest tajemnicą, a klasą dorównuje najlepszym utworom DCD, oczywiście tym z wokalnym udziałem Brendana. Na Ark znajdziemy doskonałe melodie i – co jest pewną nowością – gustowne brzmienia elektroniczne.

Gdyby jeszcze wśród tych cudnych, podniosłych pieśni znalazło się miejsce na głos Lisy Gerrard, „Ark” byłoby dziełem niemal doskonałym. Perry chyba zdaje sobie z tego sprawę, bo w wywiadach wspomina o planach reaktywacji DCD, a na okładce „Ark”, w uchylonych drzwiach prowadzących do rozświetlonej latarni morskiej, widnieje tajemnicza kobieca postać. Czyżby to była Lisa?