Jakbym narodził się na nowo

GN 18/2020 |

publikacja 30.04.2020 13:45

O piszącej ręce, cudzie ojcostwa i nowej płycie opowiada Igor Herbut.

Jakbym narodził się na nowo Paweł Supernak /PAP

Szymon Babuchowski: Pierwszą solową płytą artysta zwykle przedstawia się słuchaczom. Pana poznaliśmy już wcześniej – w zespole LemON. Teraz jednak pokazuje nam się Pan z zupełnie innej strony...

Igor Herbut: Na pewno LemON jest czymś innym niż Igor Herbut solo. LemON zawsze był zbiorem wrażliwości i myśli kilku osób, a tutaj jestem ja, podany na tacy – bardzo otwarty, intymny, ze wszystkimi moimi wadami i zaletami. Odpowiadam za płytę „Chrust” w pełni – od warstwy tekstowej po muzyczną, w tym także za produkcję i zamysł całości. To jest moja historia po prostu.

Gdybym miał znaleźć słowo klucz, które najlepiej określa tę płytę, to byłaby to chyba „czułość”. Słowo trochę niemodne; coś, co zwłaszcza nam, facetom, trudno jest odsłonić. Co takiego się zdarzyło, że zdecydował się Pan na taką odsłonę?

Najważniejszą chwilą w moim życiu, która spowodowała, że ta płyta w ogóle powstała i że jest taka „jasna”, był moment, kiedy dowiedziałem się, że zostanę ojcem. Gdy pojawił się mój syn Kai, przyniósł ze sobą totalną jasność, której nigdy wcześniej nie miałem. Zawsze inspirowałem się ciemniejszymi odcieniami, a teraz odkryłem, że mogę inspirować się radością i miłością w czystej formie. I gdy usiadłem do mojego stuletniego pianina, zacząłem pisać jaśniej. Te nowe harmonie, nowe myśli wyniknęły z tego. Nigdy wcześniej nie napisałbym: „Byłem, będę dobrej myśli”, a teraz jestem gotów tego bronić totalnie.

Dostępne jest 19% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.