publikacja 02.07.2020 00:00
W swojej najnowszej książce Ewa Czaczkowska pokazuje nieznane oblicze kard. Wyszyńskiego i odpowiada na pytanie, dlaczego zostanie on wyniesiony na ołtarze.
reprodukcja Roman Koszowski /Foto Gość
Kard. Wyszyński pośród sióstr nazaretanek. Komańcza, 1955–1966 r.
W świetle wiary można zrozumieć wszystko, nawet konieczność wybaczenia największemu zbrodniarzowi. Wewnętrzny odruch każdego skrzywdzonego, ba – każdego, kto ma wiedzę o zaistniałej krzywdzie oraz elementarne poczucie sprawiedliwości, to obrona przez odwet, a przynajmniej konfrontację. Nie miał tego odruchu kard. Stefan Wyszyński, który – jak opisuje Ewa Czaczkowska w swojej najnowszej książce – nie tylko z serca przebaczał wszystkim swoim prześladowcom, ale i modlił się za nich bezustannie. Tak było na przykład z Bolesławem Bierutem, odpowiedzialnym za stalinowskie zbrodnie w Polsce i za internowanie prymasa. Kiedy Bierut zmarł, obłożony ekskomuniką przez papieża, Wyszyński modlił się za niego i cierpiał, tym bardziej że z jego powodu „stanęła jeszcze jedna przeszkoda pomiędzy sprawiedliwym Sędzią a zmarłym”.
Przebaczenie wrogom, jako przykład heroicznego praktykowania chrześcijańskich cnót przez kandydata na ołtarze, jest chyba najmocniejszym akcentem heroiczności opisanym przez Czaczkowską w książce „Prymas Wyszyński. Wiara, nadzieja, miłość”. Autorce udaje się opanować temat bez zbędnych emocji, czy – tym bardziej – patosu, za to wyłuskując wypowiedzi Prymasa Tysiąclecia, które powinny przejść do historii nie tylko Polski. „Miłować nieprzyjaciół to szczyt postępu ludzkości” – żeby zacytować pierwszą z brzegu.
I o miłości jest ta książka. I o wierze, i o nadziei. Trzy cnoty teologalne zawarte w tytule nie pozostawiają wątpliwości: jest to książka o kimś, kto ma zostać wyniesiony na ołtarze, która szerokiemu gronu odbiorców ma odpowiedzieć na pytanie: dlaczego? Czaczkowskiej się to, moim zdaniem, udaje. Nie wieje nudą akt procesowych, a jednak szczegółowo jest zaprezentowana sylwetka przyszłego błogosławionego. A ten, jak wiadomo, umiejscowiony przez historię na piedestale właściwym mężom stanu (i słusznie – ten wątek również pojawia się w książce), może wydawać się posągowy. Trudno dostrzec u takich osób postawę uniżenia i pokory, które kojarzą się ze słabością. Wyszyński, jakiego opisuje Czaczkowska, to hierarcha, którego zdaniem kariera w Kościele „wiedzie hiobowymi serpentynami”; biskup, który imiona kapłanów porzucających kapłaństwo wypisane miał w brewiarzu, by codziennie się za nich modlić; pasterz nierozumiany często zarówno przez watykańskich urzędników, jak i przez polskich biskupów.
Niewątpliwym atutem książki Ewy Czaczkowskiej jest dodatek: wywiad z o. prof. Zdzisławem Kijasem, relatorem w watykańskiej Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych. Na jedno z pytań o proces kanonizacyjny kard. Stefana Wyszyńskiego odpowiedział on, że w każdym procesie chodzi o to, by pozbywać się emocji i pokazać obiektywny obraz danej osoby. Sądzę, że i autorce książki to się udało.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.