Recenzje

GN 28/2020 |

publikacja 09.07.2020 00:00

Wojciech Chmielarz
Wyrwa
Marginesy
Warszawa 2020
ss. 384 Wojciech Chmielarz Wyrwa Marginesy Warszawa 2020 ss. 384

KSIĄŻKI

Rysa, pęknięcie, przepaść

Pańska żona zginęła w wypadku samochodowym – słyszy bohater „Wyrwy” Wojciecha Chmielarza. Zastanawia się, jak powiedzieć to córkom, jak poskładać pęknięte nagle życie. Ale też jedna myśl nie daje mu spokoju: dlaczego żona zginęła pod Mrągowem, skoro pojechała do Krakowa?

Wojciech Chmielarz zaczął tworzyć thrillery psychologiczne i trzeba powiedzieć, że jest to świetny krok. Książka trzyma w napięciu do ostatniej strony. Niby fabuła jest prosta: skoro żona zginęła na innym końcu Polski, niż deklarowała, że będzie się znajdować, skoro na jej pogrzeb przychodzi nieznany nikomu mężczyzna – to raczej wiemy, o co chodzi. Ale trzeba powiedzieć wprost: trzymaj mocno książkę, bo nikt nie spodziewa się, dokąd „Wyrwa” zaprowadzi.

Chmielarzowi udała się trudna sztuka, by pod płaszczykiem banalnej historii opowiedzieć coś bardzo ważnego o małżeństwach dzisiejszych trzydziesto- i czterdziestolatków. Mieliśmy zachwycić świat swoją miłością, a rozmieniliśmy ją w gonieniu za drugim i trzecim etatem, kolejną fuchą za parę groszy. Mieliśmy być szczęśliwi, a żyjemy pod jarzmem kredytu we frankach, zbyt późnych powrotów do domu, z kolejną porcją pracy, której nie udało się zrobić przy biurku. Zapewne każde małżeństwo ma swoją „wyrwę” – rosnącą, pomimo miłości, przepaść między małżonkami. Lektura „Wyrwy” Chmielarza pozbawia spokoju, ale i stawia nurtujące pytania: jak dobrze znamy samych siebie? Ile wersji nas samych żyje w nas? I co jesteśmy w stanie zrobić, aby zasypać tę wciągającą w mrok przepaść?

Marcin Cielecki

PŁYTY

Kojąco

Po świetnej „Atramentowej…” i równie udanej „Malinowej…” czas na „Jesienną…”. Stanisława Celińska, zainspirowana rozmowami po koncertach i życiowymi historiami słuchaczy, postanowiła napisać teksty, które przyniosą ukojenie i wsparcie. Za muzykę po raz kolejny odpowiada Maciej Muraszko, który był producentem także poprzednich płyt artystki. Jest rzeczywiście kojąco, a ze słów piosenek przebija mądrość życiowa osoby, która swoje już przeszła. Szkoda tylko, że między ważne zachęty do tego, by „komuś zaufać pomimo złych przeżyć”, raz po raz wkradają się banały typu: „Jesień, jesień – złote liście niesie”.

Szymon Babuchowski

Z ciemności ku światłu

Miała dwadzieścia parę lat, w garści pięć statuetek Grammy i miliony fanów. Jak dorównać własnemu debiutowi blisko dwie dekady później? Norah Jones nie ogląda się wstecz ani nie zamienia studia nagrań w salę eksperymentów. Albumem „Pick me up off the floor” potwierdza klasę mistrzowską w budowaniu nastroju. Obficie czerpie ze źródeł bluesa, jazzu, gospel. „Skończyło się to życie, jakie znamy” – snuje się głos Jones w balladzie „This life”. To znów wokalistka rzuca blask w znakomitym duecie z Jeffem Tweedym „I’m alive”. I tak płyną trzy kwadranse: lirycznie, z ciemności ku światłu.

Piotr Sacha

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.