publikacja 30.07.2020 00:00
Włodzimierz Wysocki wytyczył drogę dla twórczości bardów drugiej połowy XX wieku. Szkoda, że ogień, który w nim płonął, okazał się dla niego samego siłą niszczącą.
Sergei Metelitsa /ITAR-TASS/pap
Kiedy zachrypniętym, niskim głosem śpiewał „Ja nie lublu”, stawał się wręcz symbolem niezgody wobec tamtego, zniewalającego jednostkę systemu. Przez władzę uznany za „niepewnego politycznie”, do pewnego stopnia był jednak tolerowany, gdyż trudno było powstrzymać eksplozję tak wielkiego talentu. Wydawał się człowiekiem twardym, bezkompromisowym, ale ta maska skrywała nadwrażliwca, który nie mógł się odnaleźć w brutalnej, komunistycznej rzeczywistości. 40 lat temu zmarł Włodzimierz Wysocki.
Dziecko moskiewskiej ulicy
Związany niemal przez całe życie z Moskwą, był synem tłumaczki z języka niemieckiego i pułkownika w stanie spoczynku. Nazwisko Wysocki miało w jego rodzinie krótką historię – przyjęli je dziadkowie ze strony ojca, pochodzący z żydowskich rodzin. Ojciec, po wybuchu II wojny światowej i wyjeździe na front, związał się z inną kobietą i zostawił żonę z małym Władimirem. Ponowne dłuższe spotkanie z synem miało miejsce dopiero po wojnie, gdy Wołodia jako dziewięciolatek wyjechał do Niemiec. Siemion Władimirowicz Wysocki mieszkał tam z drugą żoną w garnizonie 4 Gwardyjskiej Armii Pancernej, pozostającej w radzieckiej strefie okupacyjnej. Właśnie w Niemczech Władimir rozpoczął naukę gry na fortepianie.
Po dwóch latach powrócił do Moskwy i zamieszkał z matką przy zaułku Bolszoj Karietnyj. Nie było to miejsce cieszące się dobrą sławą, ale w dorastającym chłopcu musiało zostawić ważny ślad, skoro wspominał je po latach:
Gdzie twe siedemnaście lat? Na Bolszom Karietnom! Gdzie twych siedemnaście strat? Na Bolszom Karietnom! Gdzie twój zabawkowy gnat? Na Bolszom Karietnom! Gdzie cię nie ma już od lat? Na Bolszom Karietnom!
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.