Prof. Obsulewicz-Niewińska: My tak naprawdę bardzo niewiele o nim wiemy

ks. Rafał Pastwa

publikacja 08.08.2020 09:20

Był wybitnym pisarzem i postępowym myślicielem związanym z naszym regionem i Lublinem. Uczynił to miasto punktem odniesienia w życiu i twórczości.

Prof. Obsulewicz-Niewińska: My tak naprawdę bardzo niewiele o nim wiemy ks. Rafał Pastwa /Foto Gość Jak podkreśla prof. Obsulewicz-Niewińska, zgodnie z wolą zmarłego i jego żony, najbliższy księgozbiór pisarza trafił do Biblioteki im. Hieronima Łopacińskiego w Lublinie.

Urodził się 20 sierpnia 1847 r. w Hrubieszowie. Zaliczany jest do grona najwybitniejszych i najważniejszych pisarzy w historii polskiej literatury, a także literatury europejskiej. Tworzył w okresie pozytywizmu, był współtwórcą polskiego realizmu. Aleksander Głowacki, herbu Prus, był zdolnym i pracowitym prozaikiem, publicystą i nowelistą. Choć wyróżniał się skalą talentu, pozostawał niezwykle skromny.

Był aktywnym popularyzatorem nauki, łączył ją z poszukiwaniem żywej wiary, dokonując odważnych poszukiwań intelektualnych i duchowych. W Lublinie i wielu miejscowościach województwa lubelskiego rozsiane są ślady jego intensywnej obecności i twórczości. Warto przypominać dorobek i potencjał pisarski Bolesława Prusa, jego biografię, związki z Lubelszczyzną, by wreszcie, korzystając z wakacyjnego odpoczynku, odwiedzić bez pośpiechu miejsca z nim związane. W tym roku większość z nas spędzi urlop w kraju czy po prostu w regionie. Może warto w tym roku przewodnikiem wycieczek uczynić B. Prusa.

Pozytywista ewangeliczny

Aleksander Głowacki był osobą głęboko wierzącą, choć przez współczesnych mu jego droga do Stwórcy nie zawsze była akceptowana. Ślady tego życia duchowego rozsypane są w wielu jego utworach. Nie przeszkadzało mu to w poszukiwaniach naukowych, które często wiązały się z wątpliwościami dotyczącymi prawd wiary. Opublikowanie przez Karola Darwina dzieła "O powstawaniu gatunków" w 1859 r. zmieniło patrzenie na nauki przyrodnicze, a także wprowadziło wiele niepokoju w umysły osób wierzących. Bolesław Prus należał do tych uczciwych intelektualistów, którzy nie odrzucili światopoglądu chrześcijańskiego, a odkrycia przyrodników łączyli z przesłankami biblijnymi.

Najpełniej widać to w "Emancypantkach", pisanych m.in. w Nałęczowie. Ten "pozytywista ewangeliczny", jak określił go Michał Grzymała-Siedlecki, a pod tym przydomkiem spopularyzował Stanisław Fita, godził wiarę z odkryciami nauki, uważając, że wiedza ukazuje jeszcze doskonalej wielkość Boga. To etyka chrześcijańska była dla Prusa podstawą w szanowaniu ludzi, a także zwierząt. Był wizjonerem i dojrzałym myślicielem, który w swojej twórczości znalazł wiele miejsca dla "braci mniejszych", doceniając ich rolę w świecie, upominając się o traktowanie ich z szacunkiem i wrażliwością na cierpienie.

To jedyne muzeum pisarza

Żyjąc w swojej epoce, B. Prus za jeden z ideałów życia uważał użyteczność, a także związaną z nią wymianę usług. Dlatego pisarz był lojalny wobec dużej i małej ojczyzny. Dowiódł wierności ideałom nie tylko poprzez udział w powstaniu styczniowym, ale i poprzez zaangażowanie intelektualne, społeczne i kulturalne w rozwój społeczeństwa polskiego podzielonego między trzech zaborców.

O jego obecności w Lublinie i regionie wiemy najwięcej dzięki staraniom S. Fity, nieżyjącego już profesora katolickiego uniwersytetu, historyka literatury, urodzonego w Iwiu na dzisiejszej Białorusi. Już jego praca magisterska, pisana pod kierunkiem Feliksa Araszkiewicza, dotyczyła "Lublina i Lubelszczyzny w twórczości Bolesława Prusa". Potem ta wiedza na temat lokalności i regionalności autora "Lalki" była przez S. Fitę systematycznie poszerzana i porządkowana.

Badacz literatury z KUL miał również wielki wkład w powstanie wyjątkowego Muzeum Prusa w Nałęczowie. Instytucja otwarta na początku grudnia 1961 r. została urządzona przez Irenę Iskrzycką, ówczesną dyrektor Muzeum Lubelskiego, przy współpracy naukowej profesora. Od niedawna ta szczególna placówka, którą obecnie prowadzi prof. Monika Gabryś-Sławińska z UMCS, zmieniła siedzibę. Została przeniesiona z Pałacu Małachowskich do dawnej Ochronki im. Adama Żeromskiego przy ul. Poniatowskiego 39. To jedyne muzeum pisarza. Nie ma go Warszawa, w której spędził dorosłe życie. Nałęczów zaś coraz piękniej stara się odwdzięczyć Prusowi za 29 spędzonych w uzdrowisku wakacji i jego sympatię do tego miejsca.

Krok naprzód

Warto życie i twórczość tego jednego z najwybitniejszych polskich pisarzy na nowo odświeżyć i przypomnieć. Pewnym krokiem na tej drodze jest z pewnością projekt krytycznego, z naukowym komentarzem, opracowania i wydania "Pism wszystkich" B. Prusa, realizowany przez Towarzystwo Literackie im. Adama Mickiewicza, w którego prace zaangażowana jest prof. Obsulewicz-Niewińska z Lublina. Ostatnio w ramach tej wielotomowej edycji ukazała się książka zatytułowana "Przemiany".

- To właściwie ostatnia, niedokończona powieść pisarza, którą najpierw sam pisał, a potem już tylko dyktował przed śmiercią. Przywracamy czytelnikowi Prusa, wydając rzeczy, które do tej pory albo nie były publikowane, albo pozostawały w rozproszeniu - mówi B. Obsulewicz-Niewińska. Jej działalność jest kontynuacją tego, co robił prof. Fita, najwybitniejszy regionalista i prusolog. Dodać też należy, że wiele dla poznania związków Prusa z miastem nad Bystrzycą zrobił przedwcześnie zmarły prof. Jakub A. Malik z KUL.

Topografia pamięci

Można stwierdzić, że dopiero edycja "Pism wszystkich", opracowana w ramach wyżej wspomnianego projektu, zachęciła wielu naukowców do badań nad Prusem. Jest w Lublinie wybitny badacz Marcin Fedorowicz, związany z Ośrodkiem Brama Grodzka - Teatr NN, który podjął badania nad dotąd słabo rozpoznaną genealogią i latami młodości B. Prusa, a także losami rodziny jego żony - Oktawii Głowackiej z domu Trembińskiej, która również pochodziła z Lubelszczyzny. - Pozwolą one, mam nadzieję, na szerokie opracowanie tej tematyki, co z kolei powinno doprowadzić do przygotowania przewodnika "Prus i Lubelszczyzna", a także powstania szlaku turystyczno-edukacyjnego w topografii miejskiej, w postaci tabliczek zawierających krótkie informacje, co Prus, jego bliscy lub postacie z jego utworów tutaj robili. Na kościele Świętego Ducha powinna znaleźć się informacja, że w nim B. Prus wziął ślub z Oktawią - mówi prof. Obsulewicz-Niewińska.

Opierając się na wypowiedziach prof. Fity, badaczka przypomina, że w obecnym budynku przy ul. Narutowicza 12, gdzie Prus chodził do szkoły, rozpoczął się polski pozytywizm. Stąd miała wyjść grupa młodzieży, która rozpoczęła studia w Szkole Głównej w Warszawie. To właśnie ci ludzie starali się zmienić sytuację Polski po 1863 roku. Bez ich dokonań nauka i kultura polska byłyby czymś innym. Mamy wobec pozytywistów wielki dług wdzięczności za wytrwałe, pełne poświęceń dążenie do "Polski szczęśliwej". Szkoda, że tak rzadko zdajemy sobie z tego sprawę.

Wycieczki śladami Prusa

Prus nie tylko był związany z Lublinem, on myślał Lublinem. - Wiemy to z jego korespondencji, m.in. do Oktawii. Nie wyjeżdżał często z powodu agorafobii, ale gdy był za granicą i chciał opisać miasto żonie, to np. pisał, że wygląda ono "jak Lublin od strony Piask" - opowiada pani profesor.

Lublin był dla niego najważniejszym i dobrze kojarzącym się miejscem. - Chodził do szkoły przy ul. Jezuickiej i dzisiejszej ul. Narutowicza. Mieszkał najprawdopodobniej przy ul. Olejnej 8. Miał tu wreszcie przyjaciół. Ponieważ stracił wcześnie ojca i matkę, osieroconym Aleksandrem zajęła się ciotka, mieszkająca w Lublinie Domicella Olszewska. Z jej postacią związane były pierwsze próby pisarskie Prusa. Wiadomo, że przebywał również u znajomych w Lubartowie. Miasto opuścił z powodów rodzinnych - pojechał z bratem do Kielc i tam wstąpił do armii powstańczej. Został ranny w głowę i jako jeńca przetransportowano go najpierw do Siedlec. Później trafił do więzienia na Zamku w Lublinie i do koszar świętokrzyskich. Najprawdopodobniej wtedy 16-letni Aleksander nabawił się początków agorafobii. Był nieletni, więc ciotka wystarała się u władz rosyjskich o jego zwolnienie. Lublin był dla niego miejscem związanym z głębokim namysłem nad życiem. To tu zrewidował swoje młodzieńcze plany, postanowił kierować swoje życie w stronę nauki, a nie w stronę walki - wyjaśnia B. Obsulewicz-Niewińska. - W Lublinie leczony był jego brat Leon Głowacki, który zajmował ważną pozycję we władzach powstańczych 1863 roku. Popadł w chorobę psychiczną, gdy zobaczył to, co się działo podczas tłumienia powstania na Litwie za rządów gubernatora Murawjowa. Opiekowała się nim rodzina, spędzał też wiele czasu w Piotrawinie, gdzie wuj ks. Seweryn Trembiński był proboszczem - dodaje znawczyni historii literatury.

Poza Hrubieszowem, Lublinem, Nałęczowem i Lubartowem z pisarzem związane są inne miejscowości, w tym Kazimierz Dolny, w którego scenerii dzieje się opowiadanie "Z żywotów świętych". Warto je odwiedzić pod kątem związków z pisarzem i jego twórczością.

Prus i Netflix

Aleksander Głowacki nie ukończył ani Instytutu Politechnicznego w Puławach, ani studiów w Szkole Głównej w Warszawie, natomiast jego wszechstronna erudycja i solidne wykształcenie wyrastały z pasji, którą było zainteresowanie światem. - Streszczał to w dwóch słowach: obserwować i notować. Miał dar wnikliwej uwagi, przyglądał się światu, podejmował namysł nad nim. Charakteryzowała go też niezwykła samodyscyplina. Systematyzowanie wiedzy dało mu ogromne możliwości. Był, jak każdy dziennikarz, na czasie, a czasem nawet ów czas wyprzedzał. Uprawiał gatunek, który określa się mianem reportażu. Posiadł wiedzę encyklopedyczną, a przy tym umiał odnosić się do świata ze wspaniałym humorem lub niepokojącą, krytyczną ironią - precyzuje prof. Obsulewicz-Niewińska.

Pisarz zmarł w Warszawie w 1912 roku. Zgodnie z wolą zmarłego i jego żony, część jego zbiorów znalazła się w Bibliotece Miasta Stołecznego Warszawy, natomiast prywatny, najbliższy mu księgozbiór, trafił do Biblioteki im. Hieronima Łopacińskiego w Lublinie. Warto odkryć tego wielkiego i nowoczesnego pisarza dla kultury popularnej. - Chociażby "Emancypantki" mogłyby się stać podstawą dla serialu Netfliksa, ale my nie potrafimy zareklamować naszych wybitnych twórców, bo nie znamy ich dzieł. Nie mamy żadnego poważnego filmu o B. Prusie. Nie ma też zresztą filmu o Konopnickiej, Orzeszkowej, Świętochowskim. Żadne z nich nie doczekało się edycji krytycznej swoich dzieł, podobnie jak nobliści Sienkiewicz i Reymont. Gdyby obcokrajowcy chcieli przeczytać w całości dzieła fundamentalne dla naszej nowoczesności, chociażby po to, by lepiej rozumieć dzisiejsze konfiguracje w polskim życiu polityczno-społecznym, nie mogliby znaleźć rzetelnych edycji na dobrym, europejskim poziomie. Cała nasza nowoczesność wywodzi się z XIX w., a my tak naprawdę bardzo niewiele o nim wiemy lub siłą rzeczy zadowalamy się stereotypami, niekiedy bardzo oddalonymi od prawdy, gdyż nie mamy wydanych tekstów, nad którymi można by było pracować i myśleć - podsumowuje profesor związana z KUL.