Wakanda forever!

kab/pcsa/Andrzej Polus

publikacja 01.09.2020 14:23

W dniu 28 sierpnia poinformowano o śmierci Chadwicka Bosemana. Aktor ten posiadał bogatą historię występów zarówno w serialach telewizyjnych jak i na dużym ekranie, ale bezsprzecznie będziemy go pamiętali jako Czarną Panterę z uniwersum Marvella. Przedwczesna śmierć Bosemana stawia pod znakiem zapytania kontynuowanie serii o subsaharyjskim superbohaterze, ale nie kończy rozważań o znaczeniu/znaczeniach filmów o Czarnej Panterze dla kulturoznawców i politologów - pisze w felietonie na stronie Polskiego Centrum Studiów Afrykanistycznych, prof. Andrzej Polus.

Wakanda forever! ETIENNE LAURENT/PAP/EPA

Poniżej publikujemy całość tekstu prof. Andrzeja Polusa, za pcsa.org.pl:

Wakanda forever!

Światy alternatywne kreowane przez autorów sci-fi i fantasy są zwierciadłem, w którym odbija się rzeczywistość, w której funkcjonujemy. Sposoby uprawiania polityki w Senacie Galaktycznym w Gwiezdnych Wojnach, czy relacje pomiędzy Imperium Klingonów a Zjednoczoną Federacją Planet w Star Treku odzwierciedlają problematykę, która jest na co dzień obecna w naszych ziemskich debatach politycznych. Jak głęboko nasz system polityczny jest przeżarty przez korupcję? Czy zakulisowe ustalania znaczą więcej niż działanie w interesie tych, których się reprezentuje? Jak radzić sobie z zupełnie odmiennym kulturowo przeciwnikiem, który gardzi wyznawanymi przez nas wartościami? W obszarze badawczym stosunków międzynarodowych bardzo wiele atramentu zostało użyte do badań nad popkulturowymi odzwierciedleniami relacji międzynarodowych.

Złośliwi mogą uznać, że internacjolodzy powinni raczej zająć się rzeczywistymi problemami międzynarodowymi zamiast poszukiwać ich w odległych galaktykach, czy alternatywnych rzeczywistościach i argument, że pokazują one przecież nasze lęki, jest raczej słabą racjonalizacją dla tych badań. Wydaje się jednak, że fenomen Wakandy jest jakościowo inny od pozostałych produkcji ze stajni Marvella, czy DC Comics. Nie chodzi tu tylko o podkreślaną często czarnoskórą obsadę filmu. Nie chodzi tu również o bieżący kontekst polityczny i kampanię Black Lifes Matter i jego korelację z filmem, który podawany jest jako jeden z pierwszych przykładów równouprawnienia czarnoskórego superbohatera na dużym ekranie (według mojej najlepszej wiedzy Black Panter jest jedynym afrykańskim superbohaterem w uniwersum Marvella, nie jest jednak jedynym czarnoskórym bohaterem, tu wymienić można m.in. Blade’a – pogromcę wampirów, czy Falcona – który w ostatnim filmie, został namaszczony na nowego Kapitana Amerykę). Nie chodzi tu również o sukces kasowy jakim okazały się przygody Czarnej Pantery, choć jest to niewątpliwie wskaźnik jakiego typu rozrywki oczekują widzowie. Interesującym wątkiem, którego nie będę jednak poruszał, jest podnoszone w dyskursie akademickim równouprawnianie „na siłę” różnego rodzaju mniejszości w produkcjach Marvella. Z mojej perspektywy najważniejsze wydaje się w jaki sposób prezentowana była Afryka w filach o Czarnej Panterze.

Filmy z udziałem Czarnej Pantery oglądałem dwukrotnie w kinie i dwukrotnie było to Afryce Subsahrayjskiej. Były to dwa zupełnie inne doświadczenia – pierwsze okraszone debatą akademicką, drugie niezwykłymi emocjami. Na uniwersytecie w Stellenbosch (tak na kampusie jest kino!) uczestniczyłem w pokazie „Czarnej Pantery”, po którym miała miejsce niezwykle interesująca debata na temat filmu. Pomimo, że Wakanda jest najbardziej rozwiniętym pod względem technologicznym państwem świata, nie posiada ustroju demokratycznego. Jest dziedziczną monarchią, w ramach której różne plemiona toczą walkę o władzę. To niezwykle ciekawa obserwacja biorąc pod uwagę historię Wakandy. Państwo to, odizolowane od świata zewnętrznego, swój rozwój zawdzięcza szczęśliwemu zdarzeniu z przedkolonialnej przeszłości Afryki– upadkowi meteorytu, który jest jedynym na świecie źródłem cudownego metalu – vibranium.

Można bronić tezy, że gdyby nie możliwość pozyskiwania vibranium i „magiczne” możliwości jakie on daje, Wakanda podzieliłaby los innych państw położonych gdzieś w Afryce Wschodniej w okolicach Jeziora Wiktorii. Z drugiej strony historia Wakandy (która dzięki systemowi maskowania pozostaje niewidoczna dla obserwatorów z zewnątrz) pokazuje, że Afrykańczycy byli w stanie samodzielnie rozwinąć technologię, która dała im bezprecedensową przewagę nad innymi państwami świata. Co ciekawe władcy Wakandy nie prowadzili w zasadzie żadnej polityki zagranicznej, cenili sobie izolacjonizm i chcieli dzielić się swoimi odkryciami z resztą ludzkości. Wakanda to bardzo naiwna mieszanka premordialistycznej afrykańskiej polityki plemiennej z rozwiniętą technologią – jej funkcjonowanie w świecie popkultury daje jednak zwolennikom studiów postkolonialnych relatywnie mocny argument do ręki – zobaczcie jak mogłaby wyglądać Afryka, gdyby nie została skolonizowana.

Zaistnienie Wakandy w świadomości masowej jest równie ważne, a może i ważniejsze od postkolonialnych dywagacji na temat możliwych trajektorii rozwojowych państw subsaharyjskich, gdyby nie doświadczyły kolonializmu.

Film “Avengers. End Game” oglądałem w Zambii. W scenie ruszania wojowników Wakandy do walki, dosłownie wszyscy widzowie wstali z miejsc. Całe kino skandowało „we will win!”. Emocje towarzyszące tej scenie bardziej przypominały mecz piłkarski a nie emisję filmu o superbohaterach… Ważne było to, że to w Afryce odbywa się bitwa mająca przesądzić o losach wszechświata, a głównymi walczącymi po stronie dobra, są rdzenni Afrykańczycy. To, że Wakanda funkcjonuje w świadomości społecznej jest dla wielu powodem do dumy. Może i królestwo Wakandy jest fikcyjne, ale groteskowość (komiksowość?) panujących tam relacji politycznych (pojedynek jako sposób wyboru nowego króla i rozwiązywania problemu sukcesji?) wraz z ogromną rolą rodzinności i przynależności do określonego plemienia (w filmie nie jest używane określenie grupa etniczna) sprawia, że do widza idzie podwójny sygnał.

Wakanda uosabia stereotypy o państwowości afrykańskiej, przy jednoczesnym pokazaniu, że zostały one pogodzone z dynamicznym rozwojem. Pomnikowa postać Czarnej Pantery, brawurowo zagrana przez Chadwicka Bosemana, uosabia cechy zdecydowanie pozytywne – tak w Afryce są liderzy mający dbający o dobro państwa a nie o zysk indywidualny. Nie ma tu znacznie, że Wakanda musiała mieć dużo szczęścia do dobrych i oświeconych władców w przeszłości, co nie zawsze było udziałem państw subsaharyjskich. Nie ma znaczenia, że Wakanda mogła sobie pozwolić na zupełną izolację międzynarodową, z której zrobiła wartość. Pokazanie, że Afrykańczycy mogą nie tylko ratować naszą planetę, ale i cały wszechświat, a symboliczną sceną pokazującą wyższość Afryki nad Stanami Zjednoczonymi jest rozkaz króla Wakandy by „dać Kapitanowi Ameryce tarczę” (tarcza Kapitana Ameryki jest wykuta z vibranium). Nie ma wątpliwości, że filmy z udziałem Chadwicka Bosemana jako Czarnej Pantery zrobiły więcej dla pozytywnego wizerunku Afryki niż jakakolwiek wcześniejsza superprodukcja.

Wakanda forever!

Andrzej Polus jest profesorem w Instytucie Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Wrocławskiego. Specjalizuje się w teoriach stosunków międzynarodowych, oraz ekonomii politycznej państw Afryki Subsaharyjskiej.

Strona Polskiego Centrum Studiów Afrykanistycznych: https://pcsa.org.pl/