Ukaż nam cud!

Fragment książki Imaculee Ilibagiza "Matka Boża z Kibeho", która ukazała się nakładem wydawnictwa Duc In Altum

www.ducinaltum.pl/ |

publikacja 02.12.2010 12:25

Sanktuarium Matki Bożej z Kibeho stało się miejscem modlitwy dla wielu setek tysięcy pielgrzymów z całej Afryki. Jednak większość świata nie słyszała wcale o tym błogosławionym miejscu. Mam głęboką nadzieję, że Kibeho stanie się równie znane jak Fatima czy Lourdes. Przesłanie, jakie Maryja i Jezus przekazali w Kibeho, jest przesłaniem miłości, której dziś świat tak bardzo potrzebuje.

Ukaż nam cud! Immaculee Ilibagiza MATKA BOŻA Z KIBEHO; wyd. Duc In Altum, Warszawa 2009

„Ukaż nam cud! Spraw, byśmy uwierzyli!"

Tysiące błagalnych głosów dało się słyszeć z trzeszczącego głośnika magnetofonu należącego do naszego księdza, Apollinaire'a Rwagemy. Po cotygodniowej, środowej mszy dla dzieci ksiądz Rwagema zaprosił wszystkie dzieciaki z naszej wioski do swej małej kaplicy. Wspomniał, że ma dla nas wielką niespodziankę, toteż ponad dwie setki dzieci zjawiło się z nadzieją na coś nadzwyczajnego, l ksiądz Rwagema nas nie zawiódł.

Słuchaliśmy pilnie każdego okrzyku, każdego wybuchu entuzjazmu. Niektórzy z nas byli zafascynowani treścią tego, co dobiegało z taśmy, innych zaś intrygował sam magnetofon, bowiem nigdy wcześniej nie widzieli podobnego urządzenia. Odtwarzacz stał na drewnianym stole pośrodku małej, jednoizbowej kaplicy, my zaś, zgromadzeni w półkole, przyglądaliśmy się, jak ksiądz Rwagema prawą ręką wciska na przemian klawisze PAUSE i PLAY, a lewą wymachuje w powietrzu, podkreślając ważność nagranych słów. Wyglądał całkiem jak maestro prowadzący orkiestrę.

- Słuchajcie uważnie tego, kochani - rzekł, machając ręką w stronę magnetofonu. „Chcemy zobaczyć cud!" - wołały wciąż głosy na taśmie. Wszyscy byliśmy zaciekawieni dziwnymi żądaniami tłumu, jednak nikt chyba nie słuchał z większą uwagą niż ja. Ksiądz Rwagema wyłączył odtwarzacz. Oczy wszystkich zwróciły się na niego z uwagą i mógł teraz przygotować nas do kulminacyjnego punktu nagrania.

-To, co słyszycie, to głosy piętnastu tysięcy ludzi, pomiędzy nimi także mieszkańców tej wioski, złączonych w wołaniu przed drewnianym podium i wzywających pewnego młodego mężczyznę, aby do nich wyszedł. Stoją tam już od godziny, by móc go posłuchać. Jednak, tak naprawdę, nie interesuje ich to, co on ma do powiedzenia, bo przyszli słuchać nie jego, lecz Jezusa! Ksiądz Rwagema wypowiedział te słowa z naciskiem godnym zapalonego kaznodziei, jakim rzeczywiście był. Znów włączył magnetofon -wiwatujący tłum po raz kolejny wołał o cud, aby po chwili całkowicie zamilknąć.

Teraz słyszeliśmy jedynie szum taśmy przesuwającej się w odtwarzaczu. Wreszcie dał się słyszeć delikatny, przepełniony szacunkiem głos młodego mężczyzny:„Tak, Panie, mówiłem już im wiele razy...".„Nie, Panie, oni nie słuchają... wciąż dopominają się cudu. Nie uwierzą, że to Ty, Jezu, do mnie mówisz... nie uwierzą, dopóki nie zobaczą cudu albo jakiegoś znaku". Przerwał, jak gdyby oczekiwał odpowiedzi, a po chwili dodał: „Tak, powtórzę im, co powiedziałeś." Zanim młody człowiek zdołał dokończyć ostatnie zdanie, z taśmy rozległ się potężny grzmot, tak gwałtowny, że zachwiał się drewniany stół, na którym stał magnetofon.

Przez kaplicę przebiegł rodzaj prądu podobny do tego, który czułam na języku kiedyś, gdy moi bracia namówili mnie, bym polizała końcówki bateryjki. Wszyscy obecni znieruchomieli sparaliżowani odgłosem grzmotu, który dobiegł z głośnika, a także wyrazem twarzy księdza Rwagema. Oczy kapłana pałały gorączką, wzrok zwrócił ku górze, jakby spodziewał się poprzez sufit ujrzeć niebo. Nagle z głośnika rozległo się drugie ogłuszające uderzenie. Młodsze dzieci zaczęły popłakiwać ze strachu. - Oto głos Boga! - oznajmił ksiądz Rwagema.

-Tym grzmotem nasz Pan Jezus Chrystus przemawia wprost do nas, właśnie tutaj, w Ruandzie! Piętnaście tysięcy ludzi - wielu z nich to wasi znajomi, sąsiedzi, rodzice - było razem ze mną świadkami tego cudu. Choć niebo było wtedy niebieskie i bezchmurne, to grzmot uderzył jak młot. Słuchajcie uważnie, dzieci, nagrałem dla was to wszystko... słuchajcie tego grzmotu!

- Te tysiące zgromadzonych domagały się dowodu, a kiedy Bóg im go dał, zdrętwieli ze strachu. Wielu zaczęło uciekać, niektórzy pomdleli, inni upadli na ziemię, zakrywając uszy rękoma, uklękli lub padli krzyżem. To był cud! Grzmot ucichł tak nagle, jak zabrzmiał. Przez chwilę z taśmy znów dobiegała cisza, a potem głos tłumu wybuchł ponownie. Jedni płakali z przerażenia, drudzy krzyczeli „Chwała Jezusowi!" Umilkli jednak zaraz, bo młody człowiek znów zaczął mówić. „Jezus mówi, żebyście się nie bali. On nigdy nie skrzywdzi swych dzieci"- powiedział do tłumu. -„Nikomu nic się nie stało, ciężarne kobiety nie muszą obawiać się o swe nienarodzone dzieci, nic też nie grozi osobom o słabym sercu... Tak, Panie, powtórzę im to, co mówisz... Jezus mówi, że zesłał wam grzmot, abyście słuchali Jego słów i nie domagali się cudów, które w gruncie rzeczy nie mają znaczenia". - Słuchajcie, tego człowieka, dzieci - przynaglił nas ksiądz Rwagema. - Nazywa się Segatashya. Spotkałem się z nim w ubiegłym tygodniu, zaraz po tym, jak rozmawiał z Jezusem. Jego to ostatnio wybrał Bóg, aby przez niego Maryja Dziewica i Jej Syn mówili do nas. To, co słyszycie, to głos Segatashya, jednak słowa, które wypowiada, pochodzą wprost od Jezusa.

„Nasz Pan mówi, abyście przestali domagać się cudu" - głos Segatashya nadal dobiegał z taśmy -„bo samo wasze życie jest cudem. Prawdziwym cudem jest dziecko w łonie matki, cudem jest miłość macierzyńska, cudem jest serce pełne przebaczenia. Wasze życie jest przepełnione cudami, wy jednak jesteście tak bardzo zajęci sprawami materialnymi, że ich nie dostrzegacie. Jezus mówi wam, abyście otworzyli uszy na głos Jego przesłania, a serca na Jego miłość. Zbyt wielu zagubiło właściwy szlak i kroczy łatwą drogą, która odwodzi ich od Boga. Jezus wzywa was, abyście modlili się do Jego Matki, a Ona poprowadzi was do Boga Wszechmogącego. Pan przybył do was z przesłaniem miłości i obietnicą szczęścia wiecznego, wy zaś żądacie cudów. Przestańcie wypatrywać cudów w niebie, otwórzcie Bogu wasze serca, to tam - w sercu - dzieją się prawdziwe cuda".

Ksiądz Rwagema wyłączył magnetofon i uśmiechnął się szeroko do osłupiałych dziewcząt i chłopców, wpatrujących się weń z przestrachem. Choć od tamtej chwili minęło już 25 lat, wciąż mam przed oczyma ten jego uśmiech - to on upewnił mnie, że Bóg rzeczywiście istnieje. W tamtym czasie podobny uśmiech gościł na wielu twarzach mieszkańców maleńkiej ruandyjskiej wioski, Mataba, gdzie się wychowałam. Ruanda to mały, niezwykle piękny kraj w samym sercu Afryki. Niestety, to nie z pięknem natury ludzie kojarzą tę ziemię.

Ruanda stała się znana światu przede wszystkim z powodu krwawego ludobójstwa, które miało tu miejsce w roku 1994. Zginęło wówczas ponad milion niewinnych mężczyzn, kobiet i dzieci bezlitośnie zaszlachtowanych maczetami. Wśród nich byli też moi najbliżsi. Jednak tamtego dnia, gdy razem z innymi dziećmi z mojej wioski przyszłam słuchać nagrań księdza Rwagema, okropności rzezi odległe były od nas jeszcze o ponad dwanaście lat. Jeśli wówczas ktoś powiedziałby mi, że wkrótce cała moja rodzina i większość przyjaciół zginie w holokauście, pomyślałabym, że oszalał.

Mój kraj wydawał mi się prawdziwym, pełnym pokoju rajem, zwłaszcza we wczesnych latach osiemdziesiątych1, kiedy to cudowne zdarzenia w Kibeho rozbudziły wśród ludzi uczucia braterskiej miłości i odnowiły wiarę w Boga. W owym czasie - choć może brzmieć to całkiem nieprawdopodobnie - Maryja i Jej Syn Jezus zaczęli ukazywać się grupie młodych ludzi w południowo ruandyjskiej wiosce Kibeho. Widzący przekazywali przesłanie pochodzące z niebios, a przeznaczone dla całego świata. Było to przesłanie miłości oraz wskazówki, jak żyć lepszym życiem, jak troszczyć się o siebie wzajemnie i jak lepiej się modlić. Jednak temu przekazowi towarzyszyło coś jeszcze - straszne, apokaliptyczne ostrzeżenie, że oto nienawiść i pragnienie grzechu mogą zepchnąć Ruandę, a także resztę świata w ciemną przepaść.

Proroctwo Maryi dotyczące ludobójstwa z roku 1994 to główny powód tak dużego zainteresowania Kościoła Katolickiego objawieniami w Kibeho. W listopadzie 2001 roku Kościół dokonał tego, co czyni nadzwyczaj rzadko - oficjalnie uznał objawienia Maryi Dziewicy, która ukazała się trzem uczennicom: Alphonsine, Anathalie i Marie-Claire. Dziewczęta były poddane skrupulatnym badaniom prowadzonym przez lekarzy, naukowców, psychiatrów i teologów. Jednak żadne testy nie mogły wyjaśnić cudownych, nadnaturalnych zjawisk, które miały miejsce wtedy, gdy Maryja ukazywała się dziewczętom. Dowód na to, że objawienia były prawdziwe, jest trudny do odrzucenia i miejscowy biskup orzekł, że w Ruandzie bez wątpienia wydarzył się cud. Watykan zatwierdził więc tak zwane „Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej" - jedyne jak dotąd miejsce objawień w Afryce.

Dotychczas Kościół uznał, że tylko Alphonsine, Anathalie i Marie-Claire były naocznymi świadkami objawień z lat 1981- 1989. Jednakże kilkanaście innych osób widziało zarówno Maryję, jak i Jezusa (między nimi jest Segatashya, którego już wcześniej przedstawiłam). Oni także zostali poddani badaniom prowadzonym przez zespół specjalistów. Dziesiątki tysięcy przybyszów - pośród nich wielu księży i ludzi nauki - było przy tym, jak objawień doświadczało co najmniej pięcioro z pozostałych widzących. Jako że nie zostało to dotąd potwierdzone przez Kościół, biskup odpowiedzialny za badania uważa, że tymczasem księga objawień nie została zamknięta i możliwe, że w przyszłości Kościół uzna także objawienia pozostałych widzących. W niniejszej książce zajmę się ośmiorgiem widzących - tych najbardziej znanych i najczęściej badanych.

Ja sama należałam do tych, którzy najwcześniej uwierzyli, że Maryja i Jezus rzeczywiście przybyli do Ruandy. Na długo przed tym, zanim nasz ksiądz Rwagema zaczął podróżować do Kibeho i nagrywać przesłania przekazywane przez wizjonerów, w głębi serca wiedziałam, że mój kraj został dotknięty Bożą mocą. Moi rodzice często jeździli do Kibeho i potem opowiadali mi szczegółowo o swych podróżach, a ja zawsze darzyłam Maryję Pannę wielką miłością.

To właśnie, a także moje zafascynowanie objawieniami, spowodowało, że postanowiłam dowiedzieć się jak najwięcej o wydarzeniach w Kibeho, a tym, co odkryłam, podzielić się z wami na kartach tej książki. Spotykałam się z biskupami, księżmi i lekarzami badającymi ruandyjskie objawienia, zaprzyjaźniłam się z niektórymi spośród widzących i szereg razy przysłuchiwałam się wielogodzinnym nagraniom zapisanym przez księdza Rwagema.To właśnie są źródła, na których oparłam moją książkę. Innymi słowy - książka ta nie jest lekcją historii, lecz raczej moją osobistą relacją o prawdziwym cudzie i o tym, jak głęboko oddziałał on na mój kraj, moich rodziców i na moją własną wiarę.

Sanktuarium Matki Bożej z Kibeho stało się miejscem modlitwy dla wielu setek tysięcy pielgrzymów z całej Afryki. Wielu z nich daje świadectwa cudownych uzdrowień, jakich tam doświadczyli. Jednak większość świata nie słyszała wcale o tym błogosławionym miejscu. Mam głęboką nadzieję, że ta niewielka książka przyczyni się do tego, że Kibeho stanie się równie znane jak Fatima czy Lourdes. Przesłanie, jakie Maryja i Jezus przekazali w Kibeho, jest przesłaniem miłości, której dziś świat tak bardzo potrzebuje.