Płomień i prorok

GN 1/2021 |

publikacja 06.01.2021 00:00

Jacek Moskwa napisał monumentalną biografię ks. Jana Ziei. Kapłana przypominającego biblijnych proroków nie tylko życiową postawą, ale i wyglądem.

Jacek Moskwa, Niewygodny prorok. Biografia ks. Jana Ziei; Znak, Kraków 2020, ss. 493 Jacek Moskwa, Niewygodny prorok. Biografia ks. Jana Ziei; Znak, Kraków 2020, ss. 493

Wielu przypominał postacie z płócien El Greca. Przywołana w książce Anna Minkowska wspomina, że ktoś go nazwał płomieniem. „Był bardzo wysoki, szalenie szczupły i smukły, w oczach jasnych, niebieskich było coś niezwykłego”.

Jacek Moskwa, znakomity pisarz i dziennikarz, miał szczęście, że dobrze znał swojego bohatera. Nawet przyśniło mu się, jak umiera, właśnie wtedy, gdy faktycznie miało to miejsce. W „Niewygodnym proroku” na podstawie materiałów archiwalnych, zapisków samego księdza i znających go osób, ale też własnych wspomnień kreśli szczegółowy portret człowieka, którego jednak nie da się zamknąć w ramach żadnej książki. Kończąc lekturę, mamy wrażenie, że chciałby jeszcze o nim coś opowiedzieć. Ksiądz Zieja urodził się we wsi Osse w powiecie opoczyńskim. Jego ojciec nie umiał czytać ani pisać, a matka tylko czytała, sylabizując z książeczki do nabożeństwa. Od dzieciństwa poznawał życie ubogie i dlatego potem, jako kapłan, wiedział, jak żyć, nie chcąc dla siebie prawie nic, ale służąc innym. Nazywano go „apostołem Kościoła ubogiego”, bo od początku za swoje posługi nie przyjmował pieniędzy.

Z tego, co przeżył, przypomnę tylko kilka faktów w telegraficznym skrócie – asystował przy pierwszych ślubach s. Faustyny Kowalskiej, przyjął konspiracyjną przysięgę Witolda Pileckiego. Prowadził rekolekcje, w których uczestniczył i robił notatki Karol Wojtyła. Przez lata był związany z Zakładem dla Ociemniałych w Laskach, a podczas okupacji został naczelnym kapelanem Szarych Szeregów, Batalionów Chłopskich i Batalionu „Baszta” w czasie powstania warszawskiego. W „Kamieniach na szaniec” Kamińskiego zwraca uwagę ksiądz, którego był pierwowzorem. Przekonuje walczących młodych podczas Mszy, że „Śmierci nie ma, jest tylko życie wieczne”. Zresztą zwykle się żegnał, mówiąc: „Idziemy do Boga”. Dzisiaj pewnie już jest u Niego, a ta książka jest wskazaniem, jak tam za nim pójść.

Barbara Gruszka-Zych

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.