Teatr Exit prowadzi zrzutkę na realizację filmu "Tobiasz"

Monika Łącka

publikacja 13.01.2021 22:25

Maciej Sikorski, szef teatru i reżyser, zapowiada, że to będzie film pro life, który pokaże, że każde życie jest... warte życia.

Teatr Exit prowadzi zrzutkę na realizację filmu "Tobiasz" Alicja Dybowska Widzowie często piszą, że po obejrzeniu spektaklu Exitu zmieniło się ich postrzeganie niepełnosprawności.

Gdy nagrywali klip promujący zrzutkę na realizację filmu "Tobiasz", w Krakowie trwały protesty strajku kobiet. To było trudne doświadczenie, bo większość aktorów Exitu cierpi na schorzenia, które dla protestujących mogłyby być powodem do dokonania aborcji. 

Początkowo zrzutka (szczegóły TUTAJ) miała trwać do końca stycznia, ale już wiadomo, że zostanie przedłużona - może do końca marca, a może do końca kwietnia. Póki co, na koncie jest ponad 48 tys. zł, a potrzeba trzy razy więcej, czyli 150 tys. zł. - Ten film jest bardzo potrzebny środowiskom, w których są rodziny osób niepełnosprawnych. Dlaczego? Ponieważ opowiada o uzdrawianiu relacji rodzinnych, co często jest problemem osób niepełnosprawnych. Doświadczenie uczy bowiem, że chorują nie tylko oni, ale także - w wymiarze duchowym i emocjonalnym - ich najbliżsi - zauważa Maciej Sikorski, który 5 lat temu stworzył teatr Exit.

Tytułowy Tobiasz (film będzie adaptacją biblijnej księgi), by naprawić relacje z ojcem (Tobiaszem seniorem), opuszcza rodzinny dom i najpierw, zatrzymując się przy rzece, ogląda na dnie wody emocje, które nosi w sercu. W efekcie rozpoczyna się proces uzdrawiania jego życia - na wielu płaszczyznach. - W rodzinach osób niepełnosprawnych często powstają toksyczne mechanizmy uzależnień, które są latami "konserwowane", bo łatwo jest przyzwyczaić się, że chore dziecko dostaje rentę, ale trudniej jest je wypuścić w świat... W Exicie od początku mówimy o wychodzeniu z niewoli niepełnosprawności poprzez pracę - tłumaczy M. Sikorski. Przez takie uzależnienie jeden z aktorów kiedyś nawet odszedł z zespołu. Przestraszył się, iż może zacząć zarabiać tyle, że straci rentę. Że stanie się "pełnosprawny" w wymiarze samodzielności.

Film ma też przypomnieć odwieczną prawdę o tym, jaki jest najgłębszy sens małżeństwa, które - aby nie było skazane na porażkę - powinno być wyborem pobłogosławionym przez Stwórcę. O tym także opowiada historia starotestamentalnego Tobiasza. - Niestety, we współczesnym świecie instytucja małżeństwa przeżywa już nawet nie kryzys, ale upadek, bo nie jest budowana na wartościach. Chcemy w końcu pokazać widzom, jak ważni są ludzie, z którymi idziemy przez drogi naszego życia. Szczególnie mocno doświadczają tego osoby niepełnosprawne - przyznaje szef teatru, w którym wszyscy są jedną wielką rodziną i spędzają ze sobą mnóstwo czasu. Choćby w tym roku, podczas trasy, przejechali 4 tys. km, odwiedzając 10 województw.

- Po spektaklach zdrowi aktorzy, przyzwyczajeni do fleszy, wracają do hotelu i przewijają tych niepełnosprawnych. A niewidomy Rysiek Waligóra karmi Tomka Balona, choć ten musi powiedzieć mu, gdzie ma usta. I to jest piękne, tak powinien wyglądać świat - przekonuje reżyser i dodaje, że w teatrze jak na dłoni widzi owoce życia osób niepełnosprawnych, czyli role w kolejnych produkcjach teatru, których było już całkiem sporo. "Tobiasz", do którego zdjęcia mają ruszyć w maju, ma być ich głosem "pro life" pokazującym, że każde życie jest... warte życia.


Więcej o teatrze i filmie "Tobiasz" piszemy w najnowszym "Gościu Krakowskim" (nr 2 na 17 stycznia).