Odzyskana księga, która "mówi"

ks. Włodzimierz Piętka

publikacja 23.01.2021 23:38

Ks. prof. Henryk Seweryniak prezentuje rezultaty badań nad "Pontyfikałem płockim I". Badania, które trwały przez ostatnie kilka lat, zaowocowały trzytomowym kompleksowym opracowaniem. Żaden średniowieczny kodeks w Polsce nie został zbadany przy użyciu tak nowoczesnych metod, jak ten właśnie zabytek.

Tak wygląda reprint średniowiecznego dzieła. Agnieszka Małecka /Foto Gość Tak wygląda reprint średniowiecznego dzieła.

Ks. Włodzimierz Piętka: Dobiegły końca kilkuletnie prace konserwatorskie i badawcze nad odzyskanym z Niemiec w 2015 r. Pontyfikałem Płockim I. Jaka była ich geneza?

Ks. Henryk Seweryniak: Pontyfikał został rabowany przez Niemców wraz z innymi bezcennymi kodeksami z Biblioteki WSD w Płocku w 1941 roku. Gdy wiosną 2015 roku minister rządu krajowego zwrócił na ręce bp. Piotra nasz kodeks, od razu pojawiła się myśl, żeby dokonać jego konserwacji i przeprowadzić kompleksowe poszukiwania. Palmę pierwszeństwa należy tu przyznać ks. dr. Dariuszowi Majewskiemu, który zaprosił do tych wstępnych prac grono miejscowych teologów, a także specjalistów w zakresie badań nad manuskryptami średniowiecznymi. Ks. prof. Majewski wydał w 2016 roku pod swoją redakcją książkę "Pontyfikał. Odzyskana perła płockiego średniowiecza", będącą zbiorem wyników tych początkowych poszukiwań, oraz zorganizował sympozjum w opactwie benedyktyńskim. To właśnie podczas tego sympozjum, w którym wzięli udział autorzy opracowań, a także m.in. prof. Wojciech Kowalski, pełnomocnik Ministra Spraw Zagranicznych ds. Restytucji Dóbr Kultury (walnie przyczynił się do zwrotu zabytku przez Niemców), kilkakrotnie powracała sprawa konserwacji zniszczonej księgi i jej profesjonalnego zbadania.

Co było najtrudniejsze w realizacji tego ważnego projektu?

Największy problem stanowiły oczywiście koszty całego przedsięwzięcia. To właśnie wtedy zaświtała mi myśl zdobycia – za pośrednictwem Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, na którym od lat pracuję – grantu w ramach programu Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego pod nazwą "Narodowy Program Rozwoju Humanistyki". Sprawę zdecydowanie poparł bp Piotr. Pozostało tylko opracować precyzyjny projekt i stworzyć zespół badaczy. Zaprosiłem do niego: dr hab. Weronikę Liszewską (Akademia Sztuk Pięknych w Warszawie), prof. dr. hab. Jerzego Wojtczaka-Szyszkowskiego (Uniwersytet Warszawski), prof. dr. hab. Czesława Grajewskiego (Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie), ks. prof. dr. hab. Leszka Misiarczyka (Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie i Wyższe Seminarium Duchowne w Płock) i dr. Jacka Tomaszewskiego. Reprintu dzieła, jego odczytu, przekładu i szczegółowych studiów nad nim podjęło się renomowane Wydawnictwo Bernardinum. Jeszcze dziś dobrze pamiętam, jak w styczniu 2018 roku stanąłem w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego przed komisją, która rozpoznawała nasz wniosek. Grono profesorów z UJ, UW, UMCS i innych szczegółowo wypytywało mnie o celowość projektu, jego znaczenie dla kultury polskiej i oryginalność. I rzeczywiście grant taki, opiewający na niebagatelną sumę 467 000 zł, udało się uzyskać.

Co zostało przede wszystkim docenione w tym projekcie badawczym?

Projekt miał charakter pionierski. Jak wiadomo, przed wojną w Płocku istniało znaczące środowisko liturgiczne. Już wtedy najwybitniejsi przedstawiciele tego środowiska, abp A. J. Nowowiejski i ks. dr J. Michalak, odwoływali się, choć nieczęsto, do pontyfikału. Bardziej znaczące wzmianki na jego temat, korzystając zresztą z notatek ks. Michalaka, czynił w swoich opracowaniach Władysław Abraham, znakomity historyk i specjalista w zakresie prawa kościelnego. Po wojnie długi czas uważano pontyfikał za zaginiony i dopiero prof. Julian Lewański, identyfikując w Bibliotece Państwowej w Monachium kodeks Clm 28938 jako naszą księgę, zajął się misteriami liturgicznymi na jego kartach. W latach 70. minionego wieku zainteresował się naszym kodeksem ks. Antoni Podleś, ówczesny proboszcz w Białej, a potem w Rypinie. Ks. Podleś poświęcił mu rozprawę doktorską, obronioną na KUL-u w 1980 roku. Do dziś zainteresowanie może budzić jego odczyt tego dzieła, a także niektóre hipotezy. Sporo z nich, szczególnie dotyczących miejsca powstania pontyfikału czy jego datacji, okazało się jednak nie do końca właściwymi. Nic zresztą dziwnego, ks. Podleś pracował tylko na mikrofilmach, dlatego także jego rekonstrukcja tekstu nie jest wolna od błędów. Dodajmy, że do dnia dzisiejszego nie dysponowaliśmy tłumaczeniem pontyfikału. Nikt również nie dokonał jego analizy teologicznej, która dotyczy wielu kluczowych pytań, związanych z treścią tej księgi: Jak sprawowano w jego świetle najważniejsze tajemnice wiary? Jakie są w nim wiodące obrazy Kościoła i jego podstawowych instytucji? Jak rozumiano rolę: biskupa, a także papieża, metropolity i prezbitera? W XII-XIV wieku chrześcijaństwo na Mazowszu wciąż szerzyło się, krzepło – jak więc konsekrowano świątynie? Tyle mówi się o średniowiecznych klątwach – jakie jest ich znaczenie w pontyfikale? Jakie jest w księdze miejsce aniołów i świętych, a jakie diabła? W jaki sposób sprawowano wtedy synody? Jaką wagę ma w nim Biblia, a szczególnie obficie wykorzystywany Stary Testament? W jakiej relacji pozostaje nasz kodeks do tradycji starożytnych i średniowiecznych soborów i synodów, na ile czuje się nią związany? Z jakich innych źródeł: liturgicznych, teologicznych i prawnych czerpie? Nikt jeszcze nie podjął się odpowiedzi na te pytania, ważne z jednej strony dla zrozumienia specyfiki mazowieckiego średniowiecza, a z drugiej, jego powiązań z kulturą łacińskiego Zachodu. Dlatego jestem przekonany, że ich podjęcie przez nas zespół, a także udostępnienie gronu zainteresowanych czytelników i badaczy krytycznej edycji pontyfikału i jego przekładu na język polski stało się ważnym wkładem do badań nad średniowieczną kulturą, liturgią i życiem społecznym w kraju Piastów.

Jakie są owoce tych kilkuletnich poszukiwań naukowych i studium nad pontyfikałem z Płocka?

Pierwszym owocem naszych prac, zresztą zasadniczym dla "Narodowego Programu Rozwoju Humanistyki", jest krytyczna edycja kodeksu i jego przekład na język polski. Tej edycji, czyli odczytu bardzo trudnego tekstu łacińskiego księgi, dokonał ks. prof. L. Misiarczyk, patrolog i mediewista z UKSW i płockiego seminarium. Było to trudne przedsięwzięcie – średniowieczni skrybowie posługiwali się bardzo skomplikowanym dzisiaj dla nas sposobem zapisu, pełnym skrótów i zapoznanych już znaków. Nie mniej trudne zadanie stanęło przed tłumaczem Palmę pierwszeństwa sporządzenie pierwszego w dziejach przekładu kodeksu. Realizacji przekładu podjął się prof. J. Wojtczak-Szyszkowski, wybitny tłumacz dzieł łacińskich, począwszy od starożytności po XX-wieczne teksty biskupa Szembeka, kierowane do Stolicy Apostolskiej w kwestii mariawickiej. Powód podjęcia tej pracy jest oczywisty – dzięki niemu kodeks może stać się przedmiotem lektury i badań osób nieznających łaciny. Więcej, uważam, że pontyfikał nie powinien pozostać księgą martwą. To oznacza, że niektóre z modlitw, poświęceń czy błogosławieństw mogą nadal z dużym pożytkiem być sprawowane i odmawiane prywatnie przez duszpasterzy i wiernych czy też celebrowane i odgrywane w trakcie spotkań wspólnot i grup religijnych. Warto także zapoznawać z ich treścią i głębią uczniów na lekcjach, dotyczących średniowiecza – średniowiecza, wciąż jeszcze nazbyt często ukazywanego jako ciemne i barbarzyńskie. W tym celu w najbliższych tygodniach chciałbym wydać w Płockim Instytucie Wydawniczym wybór: błogosławieństw, poświęceń, dramatyzacji liturgicznych i egzorcyzmów zawartych w Pontyfikale. Zatytułowałem go "Skarbiec średniowiecznej modlitwy". Rzeczywiście jest to prawdziwy skarbiec…

Z pontyfikału można się modlić naprawdę starymi tekstami modlitw, ale można także śpiewać…

Owszem, w liturgii średniowiecznej śpiewy odgrywały wielką rolę. Ich skrupulatnej analizy dokonał prof. Czesław Grajewski. Wykazał m.in., że w pontyfikale mamy aż 233 miejsca, w których tekstom obrzędów towarzyszą zapisy melodii. Melodie te w zdecydowanej większości zostały oddane bardzo starą notacją metzeńską, której początki sięgają IX wieku. Rozmaitość zapisów muzycznych w księdze wskazuje, że z biegiem lat sporządzało je co najmniej ośmiu skrybów. "Uzupełnienia muzyczne i korekty – stwierdza badacz z UKSW – wprowadzane były jeszcze w wieku XIV, a być może nawet na początku XV wieku". Mimo to prof. Grajewskiemu udało się ustalić, w jakich miejscach jednego z tych skrybów można utożsamić z pierwszym pisarzem pontyfikału.

Wydaje się, że nasz zabytek jest oszczędny w zdobienia, chociażby w średniowieczne miniatury…

Istotnie, gdy porównuje się nasz pontyfikał z innymi księgami średniowiecznymi, to liczba jego zdobień jest niewielka, nie zachowała się także pierwotna oprawa. To właśnie w celu jej rekonstrukcji dr Jacek Tomaszewski zbadał na przykład – proszę się nie dziwić – otwory po najwcześniejszych zabiegach szycia bloku księgi oraz ślady rdzy na zewnętrznych kartach kodeksu. Wbrew pozorom, było to ważne przedsięwzięcie – pozwoliło określić hipotetyczny wygląd pierwszej, jeszcze romańskiej, oprawy pontyfikału. Dr Tomaszewski, dokonując kwerendy w kilkudziesięciu archiwach europejskich, dowiódł też, że księgę spisywało dwóch skrybów, zaś styl ich pisma wskazuje na duże pokrewieństwa ze stylem charakterystycznym dla średniowiecznych pisarzy z terenów dzisiejszej północnej Francji i Belgii. Jednocześnie wiele cech kodeksu wskazuje na to, ze powstał w niezbyt "doświadczonym" skryptorium. Mogło to być skryptorium z mieszaną obsadą, zorganizowane w jednym z ośrodków na terenie kraju Piastów. Gdzie dokładnie, nie udało się nam ustalić.

Ile lat ma pontyfikał?

Więcej o genezie kodeksu powiedziały nam przeprowadzone nowoczesnymi metodami badania, opracowane i podsumowane przez Weronikę Liszewską. Prowadzono je na: Politechnice Warszawskiej, Wydziale Chemii Uniwersytetu Warszawskiego, Wydziale Konserwacji i Restauracji Dzieł Sztuki ASP i Międzyuczelnianym Instytucie Konserwacji Dzieł Sztuki Warszawie. Chyba najważniejszym z tych badań było datowanie radiowęglowe pergaminu, na którym sporządzono rękopis. Pozwoliło ono określić czas powstania Pontyfikału na lata 1180-1215. Poddawano więc analizie wszystkie warstwy oryginalnej materii rękopisu: pergamin, atramenty i warstwy malarskie inicjałów. Sądzę, że jak dotąd żaden kodeks średniowieczny w Polsce nie został zbadany tak dokładnie, tyloma nowoczesnymi metodami. Np. w analizach porównawczych składu oryginalnych i wtórnych atramentów zastosowano tzw. metodę "odcisku palca" (fingerprinting), w pionierski też sposób wykonano badania ołowiu, obecnego w partiach pontyfikału, zapisanych na czerwono.

Czy powstał on w Płocku?

Nie, manuskrypt nie powstał raczej w Płocku, choć na 100 proc. nie da się wykluczyć. Wydaje się, że był sporządzony najpierw dla któregoś z biskupów diecezji poznańskiej, a potem, gdzieś w pierwszej połowie XIV w., przeszedł na własność Kościoła płockiego.

Pamiętam, jak kilka lat temu ks. Profesor zaproponował, aby dookreślić nazewnictwo i w przypadku tego kodeksu używać nazwy Pontificale Plocense I.

Tak, wprawdzie naszą księgę określamy dzisiaj takim mianem, ale z wielkim prawdopodobieństwem nie był to pierwszy pontyfikał używany w naszej starej mazowieckiej diecezji. Cytowany w moim studium prof. Leszek Zygner, nasz znakomity mediewista, twierdzi słusznie, że nie sposób wyobrazić sobie, aby wielcy biskupi "płockiego renesansu XII wieku", tej miary co Aleksander z Malonne, budowniczy i konsekrator romańskiej katedry, mogli wykonywać swoje czynności biskupie bez uznawanych przez Kościół ksiąg liturgicznych. Pojawienie się na Mazowszu naszego pontyfikału było prawdopodobnie spowodowane koniecznością zastąpienia tamtej pierwszej, wysłużonej już "księgi biskupiej", nową albo jest świadectwem jakiejś tragedii (najazdu, pożaru), której skutkiem było zniszczenie najstarszego płockiego pontyfikału. Taki zakup nowej księgi był bardzo drogi, mógł kosztować nawet jedną lub parę wsi. Prof. Zygner sądzi, że sponsor musiał być zasobny. Mógł to być jeden z płockich biskupów. Np. bp Imisław Wroński (zm. 1365), który rzeczywiście miał zwyczaj fundowania ksiąg liturgicznych dla katedry. Hojni też byli płoccy prałaci, Stefan z Kościelca (zm. 1345/1347) czy Andrzej z Łuczyc (zm. 1354/1357).

Czy powstał reprint tego dzieła?

Tak, ważnym owocem naszych prac jest sporządzenie przez Bernardinum świetnego reprintu Pontyfikału. Dlaczego jest to takie ważne? Dlatego, że kodeks w ciągu ośmiu wieków swojego istnienia mocno się zużył. Niestety, największe zniszczenia spowodowała  nieodpowiednio przeprowadzona w latach 70. XX w. jego konserwacja w Niemczech. Prof. Liszewska i współpracujący z nią specjaliści podjęli decyzję o przeprowadzeniu w ramach naszego grantu ratunkowych prac konserwatorskich kodeksu. Zmieniono także wykonaną w Państwowej Bibliotece w Monachium nieodpowiednią oprawę na taką, która naprawdę chroniłaby bezcenną księgę. Prof. Liszewska w końcowych wnioskach, przedstawionych w naszej monografii, stwierdza nawet, że istnieją poważne przeciwwskazania do otwierania księgi, wystawiania jej na działania światła nawet na bardzo krótki czas. Dlatego dostęp do oryginału powinien być ograniczony do niezbędnego minimum. Dysponujemy teraz odpowiednią dokumentacją cyfrową rękopisu, a także wspomnianym reprintem i to musi wystarczyć. Jeżeli chcemy zapewnić przyszłym pokoleniom dziedzictwo i możliwość kolejnych badań nad zabytkiem, musi on fizycznie przetrwać, z zachowaniem jak najwierniejszej charakterystyki oryginalnych materiałów – konkluduje prof. Liszewska.

Czym zajął się Ksiądz Profesor, badając pontyfikał?

Ja w swoich poszukiwaniach skupiłem się nad tym, jaki świat otwiera przed nami pontyfikał – jaką wizję dziejów, przestrzeni, świata, Kościoła, biskupa, duchownego ze sobą niesie. Do jakich form myślenia, tradycji i wyobrażeń nawiązuje? Czego w nim więcej, strachu czy nadziei, diabła czy świętego, normy czy ducha, klątwy czy błogosławieństwa?

A konkretnie?

No cóż, nie wypada się chwalić, ale wydaje mi się, że chyba dobrze na nowo określiłem, czym był średniowieczny pontyfikał. Wykazałem też, wbrew wcześniejszym opiniom, że posiada on dość wyraźną strukturę. Stworzyłem scenariusz najważniejszych misteriów liturgicznych, zawartych w Pontyfikale. Udało się nadto wykazać, że zapisany w naszym Pontyfikale tekst upomnienia, którego biskup udzielał na zakończenie średniowiecznego synodu, jest przytoczeniem jednej z najbardziej rozpowszechnionych wersji tego tekstu, znanego pod nazwą "Admonitio synodalis" lub "Sermo synodalis". Tylko 18 rękopisów "Admonitio…" pochodzi z X-XII wieku. Nasz Pontyfikał zawiera zatem 19. wersję tego tekstu. Niektóre normy, dotyczące sprawowania sakramentów, znajdują w Pontyfikale ciekawe, nieznane już dzisiaj, uzasadnienie teologicznie. Na przykład nikt nie może być chrzestnym swojego dziecka lub być świadkiem jego bierzmowania, żeby – jak stwierdza się w księdze – "była różnica pomiędzy zrodzeniem cielesnym i duchowym". Publiczną pokutę nazywa się "zwróceniem grzesznika Kościołowi", a biskup wymownie ukazuje swoją solidarność z pokutującymi, dokonując – podczas obrzędu pojednania w Wielki Czwartek – aktu prostracji razem z nimi. Rzeczywiście, księga otwiera przed nami fascynujący świat średniowiecza, wcale nie ciemnego, lecz świetlistego jak gotyckie katedry.