publikacja 04.03.2021 14:53
Obdarzony specyficznym, dość złośliwym poczuciem humoru, bezlitośnie piętnował absurdy PRL-u. Pod maską kpiarza Stefan Kisielewski skrywał jednak duży ładunek dobroci, o której najlepiej wiedzieli jego przyjaciele.
Mirosław Stankiewicz /TVP/PAP
Stefan Kisielewski (1911–1991), pisarz, publicysta, kompozytor, krytyk muzyczny. Zdjęcie z 1982 roku.
Był człowiekiem wielu talentów, poruszającym się tak samo sprawnie w świecie słowa, jak i w świecie nut. Przede wszystkim jednak był nonkonformistą, który nie dawał się wtłoczyć w żadną z szufladek. Właśnie obchodzimy 110. rocznicę urodzin Stefana Kisielewskiego.
Zgubiony punkt zaczepienia
Talent literacki w takiej rodzinie, w jakiej przyszedł na świat, wydaje się czymś oczywistym. Pisarzami byli bowiem zarówno jego ojciec Zygmunt Kisielewski, jak i stryj Jan August Kisielewski – autor sztandarowego dramatu młodopolskiego „W sieci” i współzałożyciel kabaretu Zielony Balonik. W nabyciu biegłości w dziedzinie słowa pomogły też zapewne studia polonistyczne i filozoficzne na Uniwersytecie Warszawskim. Jednak więcej czasu pochłonęła jego edukacja muzyczna. Już w dzieciństwie zafascynowało go czarne pudło fortepianu, nic więc dziwnego, że w 1927 r. rozpoczął studia w Konserwatorium Muzycznym, gdzie uzyskał dyplomy z teorii muzyki (1934), kompozycji (1937) i fortepianu (1937). W tym czasie udzielał się już jako recenzent muzyczny, a w kwietniu 1939 r. został kierownikiem muzycznym rozgłośni Warszawa II. Muzyce pozostanie wierny do końca życia, komponując niemal do ostatnich dni (jego twórczość muzyczna, zaliczana przez znawców do nurtu neoklasycznego, to temat na odrębny tekst).
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.