Śpiew Ziemi Świętej

Szymon Babuchowski

GN 11/2021 |

publikacja 18.03.2021 00:00

Kiedy zaczyna śpiewać, ludzie wokół czują się tak, jakby przybliżył się do nich kawałek Ziemi Świętej. Sylwia Hazboun z Bliskiego Wschodu przywiozła muzykę i... męża, którego poznała w Betlejem.

Śpiew Ziemi Świętej Henryk Przondziono /foto gość

Tak mogła modlić się Maryja – powiedział do niej kiedyś jeden z proboszczów. Był to najpiękniejszy komplement, jaki kiedykolwiek usłyszała. Dla Sylwii Hazboun wykonywanie orientalnej muzyki chrześcijańskiej nie jest wyłącznie odkrywaniem przed słuchaczami piękna kultury Bliskiego Wschodu. Jest modlitwą. „Moim marzeniem jest inspirowanie serc, które nie modliły się od lat, by nie potrafiły oprzeć się głębi wiary i zapłonęły chęcią poznania Boga” – napisała na swojej stronie internetowej.

Na tych samych falach

Jej fascynacja Bliskim Wschodem nie zaczęła się jednak wcale od muzyki. – Początkowo interesowałam się tą częścią świata pod kątem jej potrzeb humanitarnych – opowiada Sylwia. – Nawet kiedy wybierałam studia arabistyczne w Krakowie, moje myśli szły głównie w tym kierunku. W czasie studiów świat „pomocowy” bardzo mnie wciągnął. Zaczęły się wyjazdy do Jordanii czy Palestyny. Z czasem dopiero zaczęłam postrzegać, że Bliski Wschód nie tylko ma potrzeby, ale i może mi zaoferować swoje wielkie bogactwo, którym jest głębia duchowa. Pamiętam, że podczas wolontariatu w Domu Pokoju, prowadzonym przez siostry elżbietanki w Betlejem, uderzyło mnie, że dla tamtejszych dzieci naturalne jest to, że urodziły się w tym samym miejscu co Jezus. One nie zdawały sobie sprawy z tego, że dzieci w innych krajach słyszą o Betlejem i próbują je sobie wyobrazić. Zaskoczeniem był też dla mnie fakt, jak wiele chrześcijańskich denominacji żyje tam obok siebie. Tamtejsi ludzie nawet dziwią się, gdy ktoś wnika głębiej, jakiego jesteś wyznania. Ważne, że jesteś chrześcijaninem. Jest mi to bardzo bliskie, bo sama pochodzę ze Śląska Cieszyńskiego, z rodziny mieszanej: mama jest katoliczką, a tata zielonoświątkowcem.

Podczas jednego z pobytów w Betlejem Sylwia spotkała Yousefa, swojego przyszłego męża. Poznali się w Wigilię 2015 r. za pośrednictwem internetowej platformy dla podróżujących. – Urzekło mnie to, że nadajemy na tych samych falach, choć ja z przybyłam z kraju wolnego, gdzie dobrze się żyje i są perspektywy na przyszłość, podczas gdy Yousef wychował się w kraju okupowanym – zwierza się Sylwia. – Ale właśnie dzięki temu, że pochodzimy z różnych kultur, skupiamy się na tym, co najważniejsze, a tym jest dla nas wiara. Podobnie patrzymy na świat. Podoba mi się też to, jak poważnie chrześcijanie z Bliskiego Wschodu podchodzą do spraw związanych z rodziną. Szkoda, że w Polsce ten trend wydaje się coraz słabszy.

Dostępne jest 32% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.