Śmierć podarta na strzępy

GN 13/2021 |

publikacja 01.04.2021 00:00

Zmartwychwstały Jezus stoi otoczony złocistą glorią. U Jego stóp leży Maryja, a obok klęczy św. Maria Magdalena. Wobec tak wielkiego cudu, którego są świadkami, nie mają śmiałości nawet podnieść oczu.

William Holman Hunt "Chrystus i dwie Marie", olej na płótnie naklejonym na drewno, 1847 i 1897. Art Gallery of South Australia Adelaide William Holman Hunt "Chrystus i dwie Marie", olej na płótnie naklejonym na drewno, 1847 i 1897. Art Gallery of South Australia Adelaide

Jak czytamy w Ewangelii według św. Mateusza: „A oto Jezus stanął przed nimi i rzekł: »Witajcie!«. One podeszły do Niego, objęły Go za nogi i oddały Mu pokłon. A Jezus rzekł do nich: »Nie bójcie się! Idźcie i oznajmijcie moim braciom: niech idą do Galilei, tam Mnie zobaczą«” (Mt 28,9-10).

Ta scena jest bardzo rzadko przedstawiana w malarstwie. Na ogół artyści malowali wydarzenie wcześniejsze, gdy kobiety, które nad ranem przyszły, by namaścić ciało Jezusa wonnościami, zastały pusty grób. Anioł zapytał je wówczas, dlaczego szukają żyjącego wśród umarłych. Nieco później sama Maria Magdalena widziała Zbawiciela, co też stało się popularnym motywem w sztuce.

Postać Zmartwychwstałego jaśnieje ciepłym blaskiem, mając za tło niezwykłe czerwone chmury. Całun leży u Jego stóp, a bandaże, w które owinięto ciało zmarłego, teraz rwą się na strzępy. To symbol zwycięstwa Jezusa nad śmiercią. Chrystus rozkłada ręce, aby przypomnieć, że drogą do chwały zmartwychwstania było ukrzyżowanie.

Na pierwszym planie z lewej strony stoi naczynie z wonnościami, które okazały się niepotrzebne.

Obraz ma dość nietypową historię. Jego autor, William Holman Hunt, współzałożyciel grupy tzw. prerafaelitów, zaczął go malować jako młody, dwudziestoletni artysta. W trakcie pracy doszedł jednak do wniosku, że jego wiara i duchowość są zbyt słabe, żeby temat namalować tak, jak na to zasługuje. Potem, w kolejnych latach, stawał się stopniowo człowiekiem coraz bardziej religijnym, aż w końcu doszedł do przekonania, że może z czystym sumieniem kontynuować swój młodzieńczy obraz. Dzieło dokończył 50 lat po jego rozpoczęciu.

Leszek Śliwa

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.