Czyste piękno

Marcin Jakimowicz

GN 23/2021 |

publikacja 10.06.2021 00:00

„Jeśli Włochy są ogrodem Europy, to Toskania jest ogrodem Włoch” – słyszałem tu wielokrotnie. Zapraszam na wycieczkę, by usiąść z wrażenia po wyjściu z oszałamiających katedr czy galerii osiadłych wśród falujących wzgórz usianych lawendą i rozmarynem. Ruszamy?

Toskański krajobraz. Feeria barw, smaków i zapachów. ROMAN KOSZOWSKI /foto gość Toskański krajobraz. Feeria barw, smaków i zapachów.

Nikodem, jak nazywa się to miasto? – San Dżiminiano (San Gimignano). – A po czym to poznałeś? – Po blokach... To była odpowiedź dzieciaka wychowanego na osiedlu. Niko miał na myśli widoczne z daleka wynurzające się z zieloności strzeliste wieże „średniowiecznego Manhattanu”. W latach świetności miasta było ich 72, dziś pozostało jedynie 13, a i tak robią ogromne wrażenie. O Toskanii mogę godzinami... Nie ja jeden.

Toskania.pl

Zziębnięci mieszkańcy Zgierza czy Koluszek marzą o tym, by zamienić wierzby płaczące na sięgające nieba cyprysy, „wino marki wino” na Vernaccia di San Gimignano, a szarą „ciasną, ale własną” dziuplę na ukryty wśród wzgórz Montalcino kamienny kasztel. Jedna wizyta w księgarni? Wyliczam: „Pod słońcem Toskanii”, „Winnica w Toskanii”, „Mądrość Toskanii”, „Mój pierwszy rok w Toskanii”, „Toskania dzień po dniu”, „Wzgórza Toskanii”, „Lato w Toskanii”, „1000 dni w Toskanii”, „Moja Toskania”, „Za dużo słońca w Toskanii”, „Miłość w Toskanii”, „Toskania, że Mucha nie siada”, „Selfie z Toskanii”, „Mgły Toskanii” i Bóg wie, co jeszcze w Toskanii. Uff!

Tak, wiem, sam pisałem te słowa. Cierpiałem wówczas na toskańską czkawkę. Od tamtej pory słuchałem wielu nowych toskańskich opowieści. Celebryci ślizgali się po powierzchni, bardziej niż tożsamością ziemi zainteresowani projektantami mody i menu restauracji. Znam tę drugą pokusę i wiem, że można dostać oczopląsu, gubiąc się w gąszczu pieczonych kasztanów, trufli, zajęcy, rybnych zup cacciucco, ravioli z farszem z ricotty i ślizgając się wzrokiem po etykietach setek win. Autorzy wspomnianych narracji nie dotykali jednak zazwyczaj serca tej ziemi. Nie mieli czasu, by usiąść z wrażenia (a nawet oszołomienia), wychodząc z katedr czy galerii osiadłych wśród zielonych wzgórz usianych lawendą i rozmarynem. A jeśli już wychodzili z galerii, to handlowych, a nie malarskich…

Wiele książek przypominało zblazowany głos przewodnika: „Na lewo dom Stinga, na prawo ukryta wśród wzgórz winnica Ferenca Máté. Przed nami prążkowana katedra Sieny, za nami alabastrowe cudeńka Volterry. Proszę się nie ociągać, idziemy na Brunello di Montalcino. Należy przygotować 20 euro za butelkę”.

Dostępne jest 29% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.