Autoportret, fryzjer i czerwona szmata

Barbara Gruszka-Zych

GN 30/2021 |

publikacja 29.07.2021 00:00

Niektóre obrazy pokazane na wystawie „Czapski z Kurozwęk” przypominają selfie i zdjęcia robione aparatem komórkowym. Malarstwo Józefa Czapskiego genialnie trafia w gust dzisiejszego odbiorcy.

Józef Czapski, Autoportret  z książkami, olej na płótnie, 1973 r. reprodukcja roman koszowski /foto gość Józef Czapski, Autoportret z książkami, olej na płótnie, 1973 r.

Taka refleksja przychodzi na myśl podczas oglądania wystawy z kolekcji Jolanty z Wańkowiczów markizy de Boisgelin i Gilles’a markiza de Boisgelin w zbiorach Michaela Popiela markiza de Boisgelin w Kurozwękach, prezentowanej w Pawilonie Józefa Czapskiego w Krakowie. Czapski portretował błahe – wydawać by się mogło – a jednak dla niego znaczące fragmenty otaczającego świata. Czynił to w myśl konsekwentnie realizowanego przeświadczenia, które zapisał w „Dziennikach”, że nie liczy się ilość, ale intensywność przeżyć związanych z jakimś fragmentem otaczającego świata, które otwierają na cały wewnętrzny świat. Na jego minimalistycznych płótnach widzimy a to puste krzesła w „Café de la Concorde”, a to „Żółte stoliki i popielniczkę”, to znów „Pieska w zielonym płaszczyku”. Utrwalone przedmioty i zwierzęta oddają klimat przywołanych miejsc, jednocześnie będąc zapisem jakiegoś znaczącego wspomnienia, którego tylko możemy się domyślać. „Błysk elektryczny na kaflach białych metra jest dla mnie milion razy piękniejszy i godny wyrażenia niż diamentowy diadem cesarzowej Eugenii czy Salome (…)”– te słowa Czapskiego są kluczem do jego twórczości będącej apoteozą codziennego życia.

Protektorzy i przyjaciele

„Całe życie pisałem dzienniki, przesypując je rysunkami, cytatami z książek” – zanotował. Dzięki tej praktyce zostało po nim ponad 270 tomów z notatkami. Oprócz zapisków związanych z bieżącymi wydarzeniami, oglądaniem dzieł sztuki, a także ilustrujących wszystko rysunków i wklejonych miniatur obrazów, utrwalał w nich robiony codziennie, jak to nazywał, „rachunek dnia” i rachunek sumienia, czyli po prostu historię własnego życia. Znajdują się w nich także rozważania o własnym malarstwie. Określa je jako dziedzinę, której „zawsze było bliżej modlitwy niż myśli teoretycznej”, co potwierdza przygotowana przez Agnieszkę Kosińską wystawa.

Dostępne jest 26% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.