Początek prawdziwej baśni

Szymon Babuchowski

publikacja 04.01.2011 21:18

Clive Staples Lewis całą energię poświęcił wyjaśnianiu i obronie wiary, ale swoje życie uważał jedynie za wstęp do Wielkiej Opowieści.

Początek prawdziwej baśni Mat. prasowy Imperial–cinepix Kadr z filmu "Podróż »Wędrowca do Świtu«"

Koniec lat dwudziestych ubiegłego wieku. Oksfordzki pub „The Eagle and Child” spowija mgła fajkowego dymu. Grupka przyjaciół, popijając piwo, zawzięcie dyskutuje o starożytnych mitach Europy. Wśród nich jest młody wykładowca nazywany Jackiem i John Ronald Reuel Tolkien – późniejszy autor „Władcy pierścieni”. Z pozoru różni ich wszystko, zwłaszcza w kwestii podejścia do religii. Jack, czyli Clive Staples Lewis, po utracie przyjaciela w I wojnie światowej stracił wiarę, Tolkien – otwarcie deklaruje swój katolicyzm. „Gdy zacząłem się obracać w świecie – wspomina Lewis po latach – ostrzeżono mnie (bez słów), że nigdy nie powinno się ufać papistom, a gdy zjawiłem się na Wydziale Anglistyki, otrzymałem (tym razem wyraźną) radę, by nie ufać filologom. Tolkien należał i do jednych, i do drugich”.

Pan aniołów, ludzi i elfów
Nic nie wskazywało na to, że te uprzedzenia mają wkrótce ustąpić miejsca szczerej przyjaźni. To właśnie Tolkien dokonał pierwszego wyłomu w sercu autora „Opowieści z Narnii” i skierował jego myśli ku chrześcijaństwu. Musiały jednak minąć dwa lata, zanim Lewis uznał, że Jezus Chrystus jest postacią rzeczywistą, Synem Bożym. Pisarz widział w Nim do tej pory jedynie piękny mit. I znów z pomocą przyszła mu rozmowa z Tolkienem. Autor „Władcy pierścieni” wróci po latach do tej rozmowy w eseju o baśniach. „Bóg jest Panem aniołów i ludzi, i elfów. Legenda i historia spotkały się i zlały w jedno. (…) Ewangelia nie zniosła legend, ale je uświęciła” – pisał w nim. Sam Lewis tuż po nawróceniu odkrył, co jest jego misją w świecie: „Uważam, że najlepszą, a może i jedyną przysługą, jaką mogę oddać moim niewierzącym bliźnim, jest wyjaśniać i bronić wiary, którą wyznawali niemal wszyscy chrześcijanie wszystkich czasów”. Choć sam został anglikaninem, w swojej twórczości szukał tego, co wspólne dla wszystkich wyznań chrześcijańskich.

Misja: koniec świata
Najbardziej znanym dziełem Lewisa stał się jednak baśniowy cykl „Opowieści z Narnii”, w którym autor zaprasza nas do fantastycznej krainy, istniejącej „równolegle” do naszego świata. Żyją w niej mówiące zwierzęta i mityczne stwory, pojawiają się też ludzie, którzy trafiają tu przez „tajemne przejścia”. Takim przejściem może okazać się zwykła szafa albo obraz wiszący na ścianie pokoju. Dostać się do Narnii to znaczy stać się jak dziecko – nie tylko w tym zresztą przejawia się ewangeliczne przesłanie cyklu. Narnia ma bowiem swoją własną historię zbawienia – moment stworzenia, grzech, odkupienie. Wysłannicy z naszego świata,trafiają tu w różnych narnijskich epokach (trzeba podkreślić, że czas w Narnii rządzi się zupełnie innymi prawami niż nasz) i zawsze mają jakąś misję do wypełnienia. Trzecia część cyklu, „Podróż »Wędrowca do Świtu«”, której ekranizacja właśnie trafia do kin, opowiada o jednej z takich misji. Jest nią podróż załogi księcia Kaspiana na Wschód. Jej uczestnicy chcą odnaleźć siedmiu zaginionych przed laty baronów. Jeden z bohaterów, mówiąca mysz Ryczypisk, ma jednak jeszcze inny, ważniejszy cel: chce dotrzeć aż na koniec Narnii, by odnaleźć krainę jej stwórcy – Wielkiego Lwa Aslana. W wyprawie uczestniczy także dwójka bohaterów znanych z wcześniejszych części narnijskiego cyklu: Edmund i Łucja Pevensie oraz ich kuzyn – Eustachy Klarencjusz Scrubb. To ten nieznośny chłopiec przechodzi w „Podróży »Wędrowca do Świtu«” najbardziej radykalną przemianę.

Zrzucanie łusek
Nawrócenie Eustachego nie dokonuje się jednak bezboleśnie. Bohater, budząc się pewnego ranka, spostrzega, że jego ciało pokryte jest łuskami, a z nozdrzy bucha mu ogień. Ta przemiana w smoka ma wymiar symboliczny. Aslan pokazuje chłopcu drogę porzucenia smoczej natury: Eustachy musi zedrzeć z siebie łuski i obmyć się w stawie. Autorzy „Przewodnika po Narnii”, Andrea Monda i Paolo Gulisano, zwracają uwagę, że ta historia to dosłowne wręcz odzwierciedlenie treści zawartych w Drugim Liście św. Pawła do Koryntian. „Eustachy – mówią autorzy – obnaża się z dawnego człowieka, z ciała smoka – zwierzęcia, które w warstwie symbolicznej ucieleśnia zło, natomiast przez akt regeneracji, zanurzenie się w wodzie (…) staje się nowym stworzeniem”. W zakończeniu książki Aslan ukazuje się dzieciom najpierw jako Jagnię (czytelne nawiązanie do symboliki Baranka Bożego), dopiero potem przemienia się w Lwa i mówi, że można go spotkać także w naszym świecie. „Ale tam noszę inne imię. Musicie mnie rozpoznać pod tym imieniem. Właśnie dlatego zaprowadzono was do Narnii. Przez to, że poznaliście mnie trochę tutaj, będziecie mogli poznać mnie lepiej tam”. Kiedy więc na zakończenie cyklu, w „Ostatniej bitwie”, czytamy, że Aslan „przestał wyglądać jak Lew”, możemy się domyślać, co to oznacza.

Miłość w fazie żałoby
Kto by pomyślał, że człowiek, który pisał książki tak głęboko inspirowane Ewangelią, znów straci wiarę? Stało się to jednak na krótko i ostatecznie Lewis wyszedł z tego doświadczenia umocniony w swoich przekonaniach. Chodzi o śmierć Joy Gresham, ukochanej żony Lewisa, amerykańskiej pisarki żydowskiego pochodzenia, również nawróconej na chrześcijaństwo. Jack poznał Joy, będąc już człowiekiem po pięćdziesiątce. Wzięli ślub w w szpitalu, w którym ona poddawała się leczeniu raka nóg. Przez pewien czas wydawało się, że postępy choroby zostały zatrzymane. Joy zaczęła na nowo chodzić. Wkrótce jednak rak zaatakował na nowo. Żona Lewisa zmarła latem 1960 roku. I wtedy właśnie tworzy on jedną ze swoich najbardziej zaskakujących książek. „Smutek”, pisany początkowo bez zamiaru publikacji, nie ma nic wspólnego z użalaniem się nad sobą. To porządkowanie myśli i uczuć w tym trudnym okresie, próba spojrzenia z dystansu na własne cierpienie: ile w nim miłości, a ile egoizmu. Lewis pisze o tym, jak oczyszcza się jego obraz Boga, żony i samego siebie. „Żałoba to nie jest zniszczenie miłości w małżeństwie, lecz jedna z jej normalnych faz – jak miodowy miesiąc” – mówi. Dołączył do Joy trzy lata później, by wraz z nią cieszyć się już miłością bez granic. Wreszcie spełniły się słowa z zakończenia narnijskiego cyklu: „Dla nas to koniec wszystkich opowieści i można tylko dodać, że odtąd już zawsze wszyscy żyli szczęśliwie. Lecz dla nich dopiero zaczęła się prawdziwa opowieść”.