publikacja 27.01.2011 07:12
- Z czasów, kiedy pracowałem jeszcze jako dziennikarz telewizji publicznej, pamiętam, że to był straszny bój o miejsce. I to w telewizji, która z założenia miała być regionalna - mówi Artur Jabłoński, założyciel telewizji kaszubskiej.
ks. Sławomir Czalej CSB TV jest telewizją nowoczesną, uśmiechniętą i młodą „Ò tim a nym”, co oznacza „O tym i owym”, kaszubska wersja filipińskiego serialu „Skazani na miłość”, a dla dzieci „Przygody skrzata Dawida” – to tylko niektóre z propozycji telewizji, która swoją siedzibę ma w dawnym „Komforcie” w Rumi. Jak na razie, trzygodzinny program dociera codziennie do 80 tys. odbiorców.
Od idei do wizji
O sposobie pełnienia misji, a zarazem o kondycji gdańskiej telewizji nikogo z Kaszubów przekonywać nie trzeba. Zresztą nie tylko ich. Z 40 minut tygodniowo w najlepszych czasach, ostatecznie został 10-minutowy program młodzieżowy co drugi tydzień. „Rodnej ziemi” już nie ma. Program zlikwidowano w październiku ub. r.
– Absolutnym początkiem w tworzeniu kaszubskich mediów było, oczywiście, Radio Kaszëbë – podkreśla Artur Jabłoński. A to powstało w 2004 r., czyli w tym samym roku, co nasz gdański GN. Do niedawna rozgłośnia działała przy kościele chrystusowców we Władysławowie. Co jeszcze jest godne podkreślenia? Otóż, same doświadczenia radiowe i 18-osobowy – na końcu już – zespół ludzki byłyby niewystarczające, gdyby nie... spadające ceny sprzętu telewizyjnego.– 10 lat temu sprzęt był po prostu kosmicznie drogi. Dla porównania – dzisiaj profesjonalna kamera z całym osprzętem kosztuje 25 tys. zł, a dekadę wcześniej było to spokojnie o jedno zero więcej – zauważa A. Jabłoński.
Kaszubskie media są inicjatywą prywatną. Doświadczenie Artura Jabłońskiego wsparł jego wspólnik Andrzej Lisakowski, który na co dzień zajmuje się i gastronomią, i rozrywką. Dzięki jego pieniądzom, jesienią 2009 r. powstała spółka „Media Kaszëbë”. Żeby jednak telewizja mogła nadać swój pierwszy program, potrzeba było aż 4 mln zł, w uzyskaniu których pomogły jeszcze kredyty. 1 sierpnia 2010 r. pomysł doczekał się pierwszej wizualizacji. Największym problemem w uruchomieniu telewizji nie były jednak pieniądze, ale... satelita. Ostatecznie udało się znaleźć i operatora, i satelitę Hot Bird. – Nasz program jest przekazywany światłowodem do Pałacu Kultury w Warszawie, stamtąd do Izraela i w kosmos. Co ciekawe, sygnał wraca do nas spóźniony o 13 sekund, czego odbiorcy, oczywiście, nie widzą – wyjaśnia A. Jabłoński.
Dla ciała i ducha
Chociaż wydaje się, że 4 mln zł to dużo, te pieniądze wystarczyły jedynie na start. W tej chwili w kaszubskich mediach pracuje 65 osób, co przekłada się na sumę 200 tys. zł miesięcznie. Żeby wyemitować trzygodzinny program, a do tego zapłacić dzierżawę, potrzeba łącznie pół miliona. Teoretycznie CSB TV może oglądać 7 mln gospodarstw domowych w Polsce. Żeby zbudować jednak rynek odbiorców realnych, a co za tym idzie – pozyskiwać reklamy i generować zyski, w najbliższych miesiącach nacisk będzie położony na wchodzenie np. w osiedlowe telewizje kablowe. Już teraz jednak reklamy pokrywają 25 proc. kosztów. – Zastanawiamy się ponadto, czy nie wejść z naszymi akcjami na giełdę – zdradza plany założyciel CSB TV. Wtedy pułap 5 godzin programu dziennie byłby już całkiem realny.
ks. Sławomir Czalej CSB TV jest telewizją nowoczesną, uśmiechniętą i młodą Telewizja kaszubska jest tworem, który dzieje się na naszych oczach. Pracują w niej zarówno dziennikarze profesjonalni, jak i amatorzy, ale o „gorącym sercu”. Zresztą z dziennikarzami problem jest największy. Techników czy operatorów dźwięku, światła, kamer dostarcza nam skutecznie na rynek m.in. Politechnika Gdańska.
CSB TV nadaje dwa razy dziennie i – wbrew pozorom – z przewagą języka polskiego. – Nasze województwo jest dwujęzyczne i wielokulturowe. Chcemy zachować w telewizji proporcje z radia,którego słucha wiele osób nieznających kaszubskiego – zauważa twórca CSB TV. A te wynoszą 70 do 30 na korzyść języka polskiego.
Program przedpołudniowy to swoista kaszubska „Kawa czy herbata”, trochę plotek, porad. Po południu jest miejsce na informację, publicystykę czy sport. Do tego programy dotyczące morza i pomorskie reportaże. Pojawiają się pierwsze telewizyjne twarze. Weronika Bigus z Kartuz do telewizji trafiła wprost z kaszubskiego „Idola”. Dzisiaj studiuje filozofię na UG, myśli o kaszubistyce, a na co dzień prowadzi przedpołudniowy „O tym i owym”. – Dla mnie telewizja jest naturalnym następstwem radia. Wielokrotnie w Kartuzach, ale nie tylko, ludzie komentują między sobą to, co usłyszeli w radiu – mówi.
Podobne komentarze słyszy się coraz częściej na temat programów telewizyjnych. Także wśród młodzieży, która licznie ogląda muzyczny program Piotra Wojciechowskiego. W telewizji nie zabraknie też miejsca dla ducha. Od stycznia 2011 r. będzie emitowany komentarz księdza do czytań mszalnych. W tym roku też planuje się wprowadzenie transmisji Mszy św. w języku Remusa, a także programu o duchowości katolickiej i kaszubskiej.
Program telewizyjny i informacje na www.mediakaszebe.pl