Cień październikowej rewolucji

Piotr Legutko

GN 39/2021 |

publikacja 30.09.2021 00:00

Jak walka w obronie życia stała się walką w obronie cywilizacji.

Demonstracje, które przetoczyły się przez Polskę jesienią ubiegłego roku, tylko formalnie były protestem wobec wyroku TK. Faktycznie domagano się aborcji na życzenie. Tomasz Gołąb /Foto Gość Demonstracje, które przetoczyły się przez Polskę jesienią ubiegłego roku, tylko formalnie były protestem wobec wyroku TK. Faktycznie domagano się aborcji na życzenie.

Niebawem minie rok od „rewolucji październikowej nad Wisłą”. Tak – w tytule swojej książki – Marek Jurek nazwał protesty uliczne, które jesienią 2020 r. wstrząsnęły Polską. Jest to jedna z niewielu, jeśli nie jedyna jak na razie, prób opisu tego, co działo się po wyroku Trybunału Konstytucyjnego dotyczącym aborcji – z perspektywy konserwatysty. A przecież faktycznie mieliśmy do czynienia z czymś w rodzaju rewolucji: zakwestionowaniem nie tylko konstytucyjnego fundamentu, jakim jest ochrona życia, ale także całego zestawu norm moralnych, kultury i języka. Wiadomo, że wyrok TK był tylko pretekstem, co zatem naprawdę doprowadziło do rewolucji? Jakie są jej skutki? Jak interpretować brak reakcji władz państwowych i milczenie chrześcijańskiej opinii publicznej? Dlaczego nie doszło do kontrrewolucji? To są pytania, które zadaje kiedyś czynny polityk, dziś publicysta. Marek Jurek próbuje też udzielać odpowiedzi. Nie są one krzepiące. Ale – jak ostrzega – „nie jest to książka ku pokrzepieniu serc, ale dla przebudzenia sumień, wyobraźni i rozumów”.

Gra o najwyższą stawkę

„100 godzin samotności albo rewolucja październikowa nad Wisłą”. Tak brzmi pełny tytuł książki będącej zbiorem tekstów pisanych na gorąco oraz po wydarzeniach sprzed roku. Owe sto godzin to czas między ogłoszeniem wyroku TK (22.10, czwartek) a pierwszymi reakcjami premiera i prezesa PiS na protesty (27.10, wtorek). Tak długie milczenie władzy Marek Jurek uważa za ogromny błąd, złą ocenę sytuacji, grzech zaniechania. Zła ocena dotyczyć miała właśnie charakteru ulicznej rewolty. Tylko formalnie odnosiła się ona do wyroku TK, faktycznie domagano się aborcji na życzenie, a przecież ochrona życia ludzkiego od poczęcia jest niezbywalnym obowiązkiem demokratycznego państwa prawa. Zresztą radykalizm haseł (jak to w rewolucji) zwiększał się z każdym dniem, podobnie jak formy protestu.

I tu docieramy do kluczowej kwestii. Zdaniem autora gra toczyła się o najwyższą stawkę: obronę cywilizacji życia jako zasady ustrojowej, z której powinniśmy być dumni. „Polityka musi odróżniać dobro od zła, bo bez tego nie będzie potrafiła ani zdefiniować dobra wspólnego, ani chronić narodu przed złem publicznym” – pisze Marek Jurek. To jest jego zdaniem powód, dla którego władza powinna przed rokiem zająć bardziej zdecydowane stanowisko.

Dostępne jest 27% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.