publikacja 23.12.2021 00:00
Komedie Sylwestra Chęcińskiego są jak lustro, w którym przeglądają się kolejne pokolenia Polaków.
EAST NEWS
Akcja „Kochaj albo rzuć”, nakręconej w 1977 r. trzeciej części trylogii, rozgrywa się głównie w Chicago.
Są filmy, które stają się częścią kulturowego dziedzictwa. Wszyscy je widzieli, pamiętają niemal każdą scenę, a cytaty z dialogów wchodzą do potocznego języka. Bohaterowie stają się niemal rodziną, sytuacje, które przeżywamy, porównuje się do tych z filmu. Tak było niewątpliwie z trylogią „Sami swoi”, „Nie ma mocnych” oraz „Kochaj albo rzuć”. Reżyser Sylwester Chęciński – zmarły 9 grudnia – stworzył coś więcej niż zabawną komedię. W losach Kargula i Pawlaka udało mu się zawrzeć niezwykłe doświadczenie powojennej wędrówki ludów, pokazać Polskę z perspektywy chłopskiej zagrody i oswoić narodowe wady.
Historię dwóch skłóconych kresowych rodzin wymyślił Andrzej Mularczyk, pisarz i scenarzysta, czerpiąc z opowieści swojego stryja, przesiedlonego po wojnie na Ziemie Zachodnie. Najpierw powstało radiowe słuchowisko pod tytułem „I było święto”, potem zrodził się filmowy scenariusz. „Samych swoich” kręcono latem 1966 roku, Chęciński zadbał o wiarygodność scenograficznych detali i plenerów – film powstał we wsi Dobrzykowice oraz miasteczku Lubomierz na Dolnym Śląsku. Dziś obie te miejscowości (dzięki Kargulom i Pawlakom) stały się turystycznymi atrakcjami, organizuje się tu regularne festyny i festiwale inspirowane fabułą polskiej komedii wszech czasów. Ostatnią część trylogii – rozgrywającą się głównie w Chicago – ukończono w 1977 roku.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.