Celuloidowe Pasje

Edward Kabiesz

GN 14/2022 |

publikacja 07.04.2022 00:00

Premiera „Pasji” Mela Gibsona w 2004 roku zamknęła całą epokę w historii kina religijnego.

„Golgota” Juliena Duviviera przedstawia ostatni okres życia Chrystusa (w tej roli Robert Le Vigan) od wjazdu do Jerozolimy do zmartwychwstania. materiały dystrybutora „Golgota” Juliena Duviviera przedstawia ostatni okres życia Chrystusa (w tej roli Robert Le Vigan) od wjazdu do Jerozolimy do zmartwychwstania.

Chociaż od tego czasu nakręcono sporo filmów kinowych i telewizyjnych przedstawiających życie, męczeństwo, śmierć i zmartwychwstanie Jezusa, nie powstało właściwie żadne dzieło, które wryłoby się w naszą pamięć tak mocno jak „Pasja”. Z pewnością swój udział ma w tym fakt, że temat podejmowali twórcy nieobdarzeni takim talentem jak jej reżyser, który realizuje filmy rzadko, ale każdy z nich staje się wydarzeniem. „Pasja” Gibsona była dziełem niezwykle osobistym, można go nawet nazwać swoistym wyznaniem wiary. Film dla wielu widzów z pewnością był i będzie wstrząsem, bo nie było jeszcze na ekranach dzieła, które w sposób tak wyrazisty przedstawiłoby mękę i śmierć Jezusa. Jego obejrzenie pozwala nam w pełni zrozumieć znaczenie słów: „Umęczon pod Ponckim Piłatem”. Oglądając „Pasję”, stajemy się niejako bezpośrednimi świadkami wydarzeń. Gibson wykazał nie lada odwagę, prezentując na ekranie okrucieństwo męczeństwa i ukrzyżowania zgodnie z ewangelicznymi przekazami. Jednocześnie podkreślił w ten sposób wielkość dobrowolnej i zbawczej ofiary.

Pierwsza filmowa „Pasja”

Musimy pamiętać, że zarówno w pierwszych latach kina, jak i w okresie późniejszym realizacja filmów religijnych opartych na Starym i Nowym Testamencie nie wypływała wyłącznie z inspiracji religijnych. Liczba widzów kinowych rosła błyskawicznie, toteż producenci liczyli na zyski, wiedząc, że są to tematy uniwersalne, mające wielowiekową tradycję. Był to czas, kiedy film spotykał się z niechęcią i pogardą ze strony wykształconej widowni, uważano, że jest to jarmarczna, niewybredna rozrywka dla mas. Kościół początkowo z rezerwą odnosił się do przekazu filmowego, uważając, że może on stać się narzędziem demoralizacji. Jednak już na przełomie XIX i XX wieku w wielu kościołach odbywały się seanse filmów religijnych, wyświetlano je również w katolickich misjach w Afryce i Azji.

Film Mela Gibsona nie był pierwszym, a z pewnością nie będzie też ostatnim filmem przedstawiającym życie Zbawiciela, ze szczególnym uwzględnieniem Jego męczeństwa i śmierci na krzyżu. Historia kina religijnego zaczęła się właśnie od obrazów pasyjnych, filmów opowiadających o wydarzeniach zapoczątkowanych uroczystym wjazdem do Jerozolimy, kończących się zmartwychwstaniem. Ich twórcy czerpali inspirację z różnych źródeł, w tym z relacji Nowego Testamentu, opowiadań z apokryfów, sztuk teatralnych, malarstwa i rzeźby. Wiele pierwszych realizacji było typowymi obrazami pasyjnymi, w późniejszych wątki te schodziły na drugi plan.

W początkowym okresie historii kina dramaty pasyjne biły rekordy popularności. Tu Europa wyprzedziła Stany Zjednoczone, bo premiera jednego z dwóch pierwszych filmów pasyjnych miała miejsce już w 1897 roku. Była to „Pasja” w reżyserii francuskiego reżysera Georgesa Hatota, składająca się z szeregu obrazów o życiu i męce Chrystusa. Podobnie jak w wielu późniejszych filmach na tle statycznych, przeważnie malowanych obrazów pojawiały się sztywne postaci, w udrapowanych szatach, perukach, z przylepionymi brodami. Obraz ten był w owym czasie dziełem wyjątkowym, bo każdy z 13 obrazów opowieści został nakręcony na co najmniej 17 metrach taśmy filmowej, a sam film liczył 250 m, co wówczas było rzadkością.

„Pasja” w lesie Fontainebleau

Kilka lat później, w roku 1903, dwaj francuscy reżyserzy Ferdinand Zecca i Lucien Nonguet nakręcili „Pasję Jezusa Chrystusa” (La Passion de Notre-Seigneur Jésus Christ). Była to produkcja zrealizowana znacznym nakładem środków dla wytwórni „Pathe” i cieszyła się ogromnym powodzeniem również w Stanach Zjednoczonych. W 1908 roku powstała druga wersja tego filmu, a w 1914 kolejna, ręcznie kolorowana i rozszerzona. O popularności filmu Zecci i Nongueta świadczy fakt, że w 1921 roku zrealizowano jego nową wersję pt. „Ujrzeć człowieka” w reżyserii Spencera Gordona Benneta. Sekwencje historyczne dotyczące życia Chrystusa z „Pasji Jezusa Chrystusa” zostały tu wpisane we współczesną opowieść na zasadzie cytatu. Natomiast oryginalną „Pasję Jezusa Chrystusa” jeszcze w latach 50. pokazywały w okresie Wielkanocy kina parafialne we Włoszech i Francji.

Spośród mnóstwa filmów pasyjnych, które powstały we Francji w początkach XX w., na szczególną uwagę zasługuje z pewnością dzieło reżyserki, która zrobiła więcej filmów niż bracia Lumière, Edison czy Méliès, a o której niewiele osób, nawet z branży filmowej, do niedawna słyszało. Alice Guy-Blaché w latach 1896–1906 była jedyną kobietą na świecie, która zawodowo zajmowała się reżyserią. Jako pierwsza wykorzystywała wiele technik filmowych, wśród nich zbliżenia, ręczne kolorowanie i zsynchronizowany dźwięk. Jej największym marzeniem była realizacja filmu o życiu Chrystusa. „Od dłuższego czasu marzyłam o zrobieniu filmu na temat pasji Chrystusa” – napisała w swoich „Wspomnieniach”. Nakręcone z ogromnym rozmachem inscenizacyjnym, trwające ponad pół godziny „Życie Chrystusa” miało premierę w 1906 roku, a w czasie pokazu w Towarzystwie Fotograficznym w Paryżu widzowie oklaskiwali każdą scenę. Wystąpiło w nim mnóstwo statystów, a epizody rozgrywające się w ogrodzie Oliwnym i sceny ukrzyżowania zostały zrealizowane w plenerach. „Niektóre sceny wymagały wielu statystów, czasem należało zatrudnić ich około 300, co w owym czasie było liczbą znaczącą. Sceny plenerowe robiliśmy, chociaż nie było tam drzew oliwnych, w lesie Fontainebleau, w tej części filmowanego w pełnym świetle krajobrazu, gdzie promienie słoneczne przenikały przez gałęzie drzew… Wszystkie te sceny wyszły znakomicie. Był to jeden z pierwszych wielkich widowiskowych filmów” – pisała reżyserka.

„Golgota”, czyli francuska „Pasja”

Produkcję filmów pasyjnych w początkach kina zdominowali reżyserzy francuscy, ale w ciągu kilku lat dołączyli do nich twórcy z Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych. W 1909 roku w Wielkiej Brytanii powstało „Widowisko pasyjne”, uważane za pierwszy brytyjski film przedstawiający męczeństwo Chrystusa. To długie jak na ówczesne standardy dzieło było też pierwszym barwnym filmem biblijnym dzięki ręcznemu barwieniu klatek. Z kolei pierwszy film pasyjny w USA powstał w 1898 roku.

W miarę rozwoju sztuki filmowej pojawiały się, przede wszystkim w USA, dzieła dłuższe, w których wątki pasyjne były tylko elementem rozbudowanej opowieści o życiu Jezusa. W tym kontekście znaczącym i spektakularnym powrotem do źródeł znowu okazał się film francuski. „Golgota” Juliena Duviviera, znakomitego francuskiego reżysera, zasługuje na uwagę nie tylko dlatego, że była pierwszym filmem w historii kina, w którym Jezus przemówił na ekranie. Była też filmem typowo pasyjnym, a podczas projekcji widzowi nieustannie nasuwają się skojarzenia z „Pasją” Mela Gibsona. Podobnie jak w tamtym filmie Duvivier przedstawia ostatni okres życia Chrystusa, zaczynając od wjazdu do Jerozolimy. Film rozpoczyna długa panorama miasta, do którego triumfalnie wjeżdża Jezus wraz z uczniami. Jesteśmy świadkami gorączkowych zabiegów zdezorientowanych faryzeuszy, którzy zaniepokojeni nauką i przyjęciem Zbawiciela, jakie zgotowali mu mieszkańcy Jerozolimy, toczą dyskusje nad tym, co z Nim zrobić. Obserwujemy ostatnią wieczerzę i pojmanie Jezusa, ale szczególny nacisk, podobnie jak Gibson w „Pasji”, Duvivier położył na mękę i śmierć, pokazaną z niesłychanym jak na owe czasy realizmem, jednak zupełnie inaczej niż w filmie Gibsona. Reżyser większą uwagę poświęca motywom kierującym żydowskimi przywódcami i Rzymianami, którzy ostatecznie zdecydowali o wydaniu Jezusa na śmierć. Jezus pojawia się w filmie dopiero po kilkunastu minutach, kiedy przybywa do Jerozolimy w otoczeniu uczniów. Widzimy go z dystansu, fotografowanego z dołu, uczniowie Go zasłaniają, więc nie jesteśmy na początku pewni, czy to naprawdę On. Fakt ten sprawia, że wydaje się nam, iż jesteśmy w środku tłumu, usiłując chociażby na moment dojrzeć człowieka, o którym mówi cała Jerozolima. W filmie znajdziemy kilka niezapomnianych scen, jeszcze dzisiaj sprawiających na widzu ogromne wrażenie. Należą do nich sceny rozgrywające się w świątyni, gdy Jezus wypędza przekupniów. Grozę wywołują sceny męczeństwa. Reżyser wyraziście zobrazował sadyzm rzymskich oprawców w czasie biczowania, drogi na Golgotę i ukrzyżowania. Skalę cierpienia Jezusa oddają zróżnicowana reakcja tłumu oraz poszczególnych, uchwyconych w kadrze postaci. Kiedy większość napawa się cierpieniem, jedna z nich mdleje, nie wytrzymując widoku biczowania. Film Duviviera okazał się wielkim hitem kasowym. Aż do lat 50. wyświetlano go, podobnie jak „Pasję Jezusa Chrystusa”, w kinach i salach parafialnych.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.