Przekształcanie jutra

Edward Kabiesz

GN 16/2022 |

publikacja 21.04.2022 00:00

Zarząd koncernu Disneya wycina ze swoich filmów wszelkie odniesienia do płci w celu „większej inkluzyjności”.

W nowej  pełnometrażowej animacji „Lightyear” będącej kontynuacją historii postaci znanej z serii „Toy Story” przywrócono wyciętą wcześniej scenę pocałunku pomiędzy bohaterkami. To pierwszy tak otwarty krok studia w stronę „przekształcania jutra”, czyli promocji seksualnych mniejszości. materiały dystrybutora W nowej pełnometrażowej animacji „Lightyear” będącej kontynuacją historii postaci znanej z serii „Toy Story” przywrócono wyciętą wcześniej scenę pocałunku pomiędzy bohaterkami. To pierwszy tak otwarty krok studia w stronę „przekształcania jutra”, czyli promocji seksualnych mniejszości.

Wśród różnych środowisk i instytucji, które z furią przyjęły podpisaną przez republikańskiego gubernatora Florydy Rona DeSantisa ustawę o nazwie „Prawa rodziców w edukacji”, szczególną aktywnością wykazało się studio filmowe Disneya. Rzecznik studia powiedział, że ustawa „nigdy nie powinna zostać uchwalona i nigdy nie powinna nabrać mocy prawnej. Naszym celem jako firmy jest odrzucenie tego prawa przez ustawodawcę lub unieważnienie go na drodze sądowej”. Prawo, które ma wejść w życie w lipcu, ostro skrytykował też prezydent Biden, nazywając ustawę „nienawistną”. W czasie tegorocznego rozdania Oscarów ustawę potępili gospodarze ceremonii, a Jessica Chastain, laureatka statuetki za najlepszą pierwszoplanową rolę kobiecą, w swoim wystąpieniu lamentowała, że kraj opanowuje „dyskryminujące i bigoteryjne” ustawodawstwo.

Szkodliwe wartości

Dlaczego ustawa tak oburzyła liczne liberalne środowiska? Przede wszystkim dlatego, że zabrania nauczania na temat orientacji seksualnej lub tożsamości płciowej dzieci od przedszkola do trzeciej klasy. Zakazuje także nauczania, które „nie jest odpowiednie dla wieku lub rozwoju” uczniów z innych klas. DeSantis i Kongres stanowy uznali, że prowadzone w szkołach bez wiedzy rodziców lekcje na temat homoseksualizmu i transseksualizmu wywierają szkodliwy wpływ na dzieci. Zwolennicy ustawy chcą powstrzymać rozlewającą się propagandę LGBT, która ich zdaniem seksualizuje dzieci. Chcą po prostu mieć decydujący wpływ na ich wychowanie. Zdaniem DeSantisa rodzice w edukacji swoich dzieci powinni odgrywać rolę decydującą.

Czasy, kiedy filmy realizowane przez studio Disneya wydawały się bezpieczną, pozbawioną kontrowersyjnych elementów rozrywką, niosąc pozytywne przesłanie dla całej rodziny, odchodzą w przeszłość. Z pewnością miały również znaczące walory wychowawcze. Teraz okazuje się, że rację mieli ci, którzy twierdzili, że w najnowszych produkcjach studia widać wyraźnie „manifestacyjne opowiedzenie się za takimi wynalazkami jak dywersyfikacja i akcja afirmatywna, przy jednoczesnym zanegowaniu rzekomo surowych, dogmatycznych, patriarchalnych i autorytatywnych wartości kultury Zachodu”. Obecni właściciele studia doszli do wniosku, że owe walory nie tylko nie były wychowawcze, ale także są szkodliwe.

Studio dokonało samokrytyki i postanowiło naprawić „szkody” wyrządzane przez filmy znanego z konserwatywnych poglądów założyciela wytwórni. Przed obejrzeniem filmów dostępnych w serwisie Disney+ można przeczytać informacje, że utrwalają one stereotypy, które „były błędne wtedy i są błędne teraz”, a obecnie w ramach „naszego stałego zaangażowania na rzecz różnorodności i integracji przeglądamy naszą bibliotekę i ostrzegamy widzów o szkodliwych treściach, które zawiera negatywne lub niewłaściwe przedstawianie ludzi i kultur”. Nie koniec na tym. Groźnie zabrzmiała, wzięta jakby z jakiegoś komunistycznego manifestu, deklaracja, że „nie możemy zmienić przeszłości, ale możemy ją pokazać, uczyć się na niej i wspólnie iść naprzód, aby stworzyć jutro, o którym dziś można tylko pomarzyć”. W ramach tych działań usunięto część filmowych baśni z katalogu dla dzieci, umieszczając je w sekcji dla dorosłych. Okazały się według zarządzających studiem rasistowskie. Ale to był dopiero niewinny początek zapowiadający ofensywę w kwestii dywersyfikacji treści zawartych w filmach studia Disneya.

Dodaję wątki queer, kiedy to tylko możliwe

W „Pięknej i Bestii” z 2017 roku problem homoseksualizmu potraktowany został subtelnie, a wątek gejowski przynajmniej dla dzieci był mało czytelny. Jednak już wcześniej w emitowanych przez różne kanały telewizyjne programach studia Disneya dla młodych widzów znalazły się epizodyczne wątki homoseksualne. Dzisiaj wydaje się, że te nieśmiałe próby były swoistym testem, na ile można sobie pozwolić w przeznaczonych dla młodych widzów produkcjach i jak zareaguje widownia. Obecne deklaracje dyrektorów nie pozostawiają wątpliwości, w jakim kierunku idą programowe zamierzenia studia, co dotyczy nie tylko filmów, ale i parków rozrywki firmy, czyli Disneylandów.

W szokującym nagraniu z wideokonferencji, zorganizowanej z okazji podpisania ustawy przez DeSantisa, ujawnionym przez Christophera F. Rufo, dziennikarza magazynu „City Journal”, członkowie władz studia zapowiedzieli „rozwój inkluzyjności” i radykalną zmianę w sprawach tożsamości seksualnej w programach i centrach rozrywki dla dzieci. Kierownictwo zobowiązało się zmobilizować całą firmę do służby „społeczności LGBTQIA+”. Dyrektorzy skompletowali już w tym celu wszechstronnie zróżnicowaną kadrę studia, dążąc do zmiany wszystkiego, poczynając od zaimków płciowych w parkach rozrywki firmy po orientację seksualną bohaterów w filmach. – Nasze kierownictwo było bardzo przychylnie nastawione do mojego niezbyt tajnego programu gejowskiego – powiedziała Latoya Ravenea, producentka wykonawcza. – Wstawiam watki queer, kiedy tylko to możliwe. Nikt mi nie przeszkadza, a nawet nie próbuje tego robić – dodała.

Z kolei prezes korporacji ds. rozrywki Karey Burke powiedziała, że popiera ideę, by w programach Disneya znalazło się „wiele, wiele, wiele postaci LGBTQIA” i potwierdziła, że studio zobowiązało się do wprowadzenia przynajmniej 50 procent postaci przedstawiających mniejszości. A koordynator produkcji Allen Martach poinformował, że jego zespół sporządził specjalny program, aby przekonać się, czy w programach studia znajduje się wystarczająca liczba „kanonicznych postaci transpłciowych, kanonicznych postaci bezpłciowych oraz kanonicznych postaci biseksualnych”. To tylko część deklaracji, jakie pojawiły się w czasie tej wideokonferncji.

Warto wyjaśnić, że największy park rozrywki firmy, Walt Disney World, znajduje się w Orlando na Florydzie. Tu również funkcjonują disnejowskie studia filmowe, sieci telewizyjne i kablowe oraz linie wycieczkowe. I tu, podobnie jak w pozostałych parkach, władze koncernu skutecznie kształtują „jutro, o którym dziś można tylko pomarzyć”. To, czemu usiłuje przeciwdziałać w szkołach ustawa DeSantisa, wdrażane tu jest od dawna.

Odbiorą im dzieci

Już w ubiegłym roku odwiedzający zarządzany przez Disneya park tematyczny Magic Kingdom w Orlando ze zdumieniem zauważyli, że w czasie pokazu fajerwerków nie pojawiło się tradycyjne powitanie: „Panie i panowie, chłopcy i dziewczęta”. Zostało zastąpione powitaniem: „Dobry wieczór, marzyciele w każdym wieku!”. Dyrekcja firmy wyjaśnia, że wycina wszelkie odniesienia do płci w celu „większej inkluzyjności”. – W związku z tym przeprowadziliśmy szkolenia dla wszystkich naszych pracowników. Teraz wiedzą, że należy mówić „witajcie wszyscy” lub „witajcie, przyjaciele” – powiedziała, w nagraniu wideo Vivian Ware, aktualna menedżer ds. różnorodności i integracji.

Walt Disney Company, chyba największe obecnie imperium światowej rozrywki, już od dawna z dumą szczyci się swoją tolerancją i kulturą przyjazną wszelkim mniejszościom seksualnym. Jak się okazało, to wszystko za mało. Do akcji włączyła się Nadine Smith, wpływowa działaczka Equality Florida, organizacji na rzecz równości Florydy, która ostrzegła pracowników firmy należących do mniejszości seksualnych, że DeSantis „chce ich wymazać, karać ich za orientację”, a nawet „odbierać im dzieci”. Te absurdalne teorie spiskowe trafiły na podatny grunt. Po ogłoszeniu ustawy część pracowników Disneya przerwała pracę i protestowała przed siedzibą zarządu firmy, bo rzekomo nie sprzeciwia się on jej wprowadzeniu w życie. „Zarząd Disneya musi publicznie zobowiązać się do działań, które zabezpieczą pracowników przed skutkami złowrogiej ustawy” – domagali się strajkujący. „Plan tych działań musi odzwierciedlać zaangażowanie na rzecz społeczności LGBTQIA+ przez wstrzymanie inwestycji w stanie Floryda do czasu uchylenia nienawistnych przepisów”. Bob Chapek, prezes zarządu Disneya, który nie zajął stanowiska przed procedowaniem „nienawistnej ustawy”, teraz przeprosił za swoje zaniedbanie i obiecał, że koncern przekaże wiele milionów dolarów więcej na rzecz LGBTIA+. Nie mam wątpliwości, że wkrótce widzowie filmów Disneya o skutkach działań w dziedzinie twórczego „przekształcania jutra” przekonają się również na ekranach.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.