Góralu, czy ci nie żal?

Marcin Wójcik

publikacja 13.03.2011 07:02

Zakopiańczycy martwią się o swoje miasto. Najgorsze plagi skupiły się na Krupówkach i pod Gubałówką. Leje się krew, fruwają ciupagi.

Góralu, czy ci nie żal? Roman Koszowski/GN Co ma Disney do Zakopca, a Kubuś Puchatek do oscypków?

To, co zrobił Zbyszek Jędrysiak podczas spotkania Komisji Komunalnej, zaszokowało wszystkich. Pewnie niektórzy woleliby, aby Jędrysiak wdrapał się na stół i zaczął skakać na nim jak dziecko. Albo w akcie desperacji trzasnął drzwiami i po prostu wyszedł. Ale nie, Jędrysiak głośno krzyczał. Powodów ku temu miał kilka. Przeważyła „siekiera z drewnianym trzonem o długości ok. 40 cm”, jak donosi dokument sporządzony przez Komendę Powiatową Policji w Zakopanem.

Puszki
– Nie wiedziałem, kim jest Feel – przyznaje się pan Zbigniew. – Małgosiu, a ty wiedziałaś? Tamtego popołudnia Zbyszek Jędrysiak zamknął swoją Galerię Sztuki przy Krupówkach i razem z żoną Małgorzatą poszedł do domu. Gdyby zostali dłużej, usłyszeliby, jak gra i śpiewa zespół Feel. A pogoda zachęcała do zabawy pod Gubałówką. Orzeźwiający wiatr spływał z gór i chłodził setki warg, co jak mantrę powtarzały: „Pokaż na co cię stać, ale nie jeden raz/ słuchaj, słuchaj, je, je”. Rano Jędrysiakowie zobaczyli, na co stać fanów Feel.

Pod ogrodzeniem cmentarza na Pęksowym Brzyzku zaroiło się od petów i puszek po piwie. Fanów było tylu, że musieli otoczyć zabytkowy cmentarz. Co poniektórzy spoczęli na ogrodzeniu i nie przeszkadzało im, że obok spoczywali już Kornel Makuszyński, Kazimierz Przerwa-Tetmajer, Stanisław Witkiewicz. Pochowano tutaj również matkę pana Zbyszka, bo ziemia została ofiarowana przez jej pradziadka, Jana Pęksę. Dlatego Jędrysiak czuje więź z Pęksowym Brzyzkiem. Większą niż ten, kto zgodził się na wielki koncert w pobliżu małego cmentarza.

Bramka na haczyk
Galeria Sztuki Zbigniewa i Małgorzaty Jędrysiaków mieści się w starej drewnianej chałupie. Dokładnie niedaleko przejścia podziemnego, co łączy Krupówki z ul. Droga na Gubałówkę. W tym samym przejściu stoją prostytutki, dilerzy narkotyków i handlujący dopalaczami. Wychodząc, mijamy właśnie galerię, później są stoiska z oscypkami, chińszczyzna, owcze skóry, znowu chińszczyzna, ściśnięte w koszyku wielkanocnym szczeniaki i wyciąg na zaśmieconą Gubałówkę. Na tym szlaku można kupić nielegalną śliwowicę. Można też dostać w twarz za nieoddanie komórki, płoną czasami stragany, giną pieniądze. W lutym trzech mężczyzn skopało właściciela straganu i zabrało mu 1100 złotych utargu.

Tak więc koło galerii Jędrysiaków przechodzą tłumy. Przez 21 lat sprzedali wiele obrazów. Głównie turystom z Niemiec, Włoch, USA, ale i z Polski. Teraz zagranica nie przyjeżdża, więc obrazy długo wiszą. A nasi? – Jeszcze kilka lat temu do Zakopanego przyjeżdżali Polacy, którzy mieli wrażliwość na sztukę – mówi pan Zbigniew. – Dzisiejsze Zakopane odstraszyło ich i pojechali w Alpy. Teraz przyjeżdża garstka wrażliwych.

Zbigniew i Małgorzata boją się ludzi, którzy zamiast mówić – krzyczą, zamiast patrzeć – gapią się, zamiast podziwiać – dziwią się. Właśnie dlatego od trzech lat zamykają na haczyk bramkę w ogrodzeniu, nawet w godzinach otwarcia galerii. Po rysach twarzy, głosie i ubiorze poznają, czy ten ktoś przy bramce przyszedł ot, tak sobie, czy z zamiarem poznania prawdziwej sztuki.

Strzykawka i krew
Zakopane zalewa chińszczyzna. Nielegalne stoiska rozkładają się wzdłuż Krupówek. Handlują górale, ale przyjeżdżają także kupcy z całej Polski. Nie brakuje oszustów i złodziei. Brakuje za to komisariatu w pobliżu. Dzikie targowisko odstrasza turystów, ale i uczciwych przedsiębiorców. Zbyszek Jędrysiak znał przystojnego Włocha, który poślubił przystojną kobietę z Podhala. Włoch miał wyczucie gustu i prowadził na Krupówkach najlepszy w okolicy sklep z damską odzieżą. Jego witryna sklepowa nie miała sobie równych w okolicy. Włoch codziennie coś poprawiał, zmieniał niezauważalne dla wielu szczegóły. Własnymi rękami zbierał też zakrwawione strzykawki sprzed sklepu, zmywał rano witrynę, która ociekała płynną tkanką po nocnej libacji. Pewnego dnia Włoch i jego żona nie wytrzymali ciągłych porządków i uciekli do słonecznej Italii.

Nadal można znaleźć zakrwawioną strzykawkę. Niedawno na Równi Krupowej znaleziono zwłoki dwóch bezdomnych mężczyzn. Były przy nich butelki po podejrzanym alkoholu. Być może po śliwowicy. To nielegalny lokalny produkt, który bez problemu można kupić na Krupówkach. Na początku lutego „Tygodnik Podhalański” napisał: „Zakopane zalewa potok fałszywej śliwowicy. Do jej wyrobu wykorzystywane są żrące środki służące do odkażanie rur kanalizacyjnych lub podpałka do grilla”.

Las Vegas
O swoją witrynę obawia się Iwona Pawłowska, właścicielka sklepu jubilerskiego na Krupówkach i prezes stowarzyszenia „Zakopiańskie perspektywy”. Stowarzyszenie chce usunąć z Krupówek nielegalny handel i przywrócić ład i porządek w całym Zakopanem. Między innymi będą walczyć z takimi decyzjami urzędników jak zgoda na Las Vegas obok ekskluzywnego hotelu „Litwor”. Ekskluzywni goście do późnych godzin słuchają muzyki disco z karuzeli i strzelnicy z szyldem „Las Vegas”. – Coraz mniej turystów przyjeżdża do Zakopanego – mówi Iwona Pawłowska.

– W czasie ferii było ich nawet o 50 proc. mniej. Niektóre pensjonaty stały puste. – Jestem pewien, że część sklepów i restauracji po feriach upadnie, bo nie mają zysków. Urząd Miejski nieskutecznie walczy z nielegalnym handlem, który po pierwsze szpeci miasto i odstrasza, a po drugie zabiera przedsiębiorcom, którzy uczciwie płacą podatki – irytuje się właściciel sklepu proszący o anonimowość. Do stowarzyszenia „Zakopiańskie perspektywy” wstępuje coraz więcej członków, również przedsiębiorcy. Na jedno z ostatnich spotkań przyszedł mężczyzna z podbitym okiem. Został pobity na Krupówkach.

Obrazek
Zakopane ściąga pomysłowych. Mnóstwo tutaj bajkowych przebierańców, którzy pozują do zdjęcia za określoną stawkę. Ostatnio dzieci już się do nich nie przytulają, bo kostiumy przesiąkły tanim winem, potem i papierosami. Ale nie wszyscy się przebierają. Przed beatyfikacją Jana Pawła II kilku mężczyzn znalazło niszę w biznesie. Interes polega na rozdawaniu obrazków z wizerunkiem przyszłego błogosławionego. Trzeba tylko zainwestować w obrazki, czyli średnio 10 groszy za sztukę. Gwóźdź pomysłu polega na tym, że każdy, kto dotknie papieża, musi już za niego zapłacić. Przynajmniej 5 złotych za sztukę. Obrazki rozdaje też Paweł, ale nikogo nie naciąga. Stoi pół dnia i śpiewa, często na życzenie turystów. Temu, kto rzuci mu choćby grosz, daje obrazek ze św. Krzysztofem. Mówi, że na Krupówkach dorabia do renty. Przyjeżdża od 12 lat z okolic Bochni. – Teraz to jakiś cyrk się tu zrobił – stwierdza zamyślony i po chwili na życzenie pijanego turysty zaczyna śpiewać przebój Rosiewicza: „Chłopcy radarowcy”.

Siekiera z drewnianym trzonem
W czerwcu 2010 roku do Galerii Sztuki Jędrysiaków wpadło pięciu zbirów z siekierą. Grozili panu Zbigniewowi, że go zabiją. Jego żona usłyszała kilka „ciepłych” wiązanek. Czyżby za to, że przepędzają handlujących, dzwonią na policję i straż miejską? Policji udało się doprowadzić przed sąd trzech napastników. Strach pozostał. Jędrysiakowie jeszcze dokładniej przyglądają się tym, co stoją przed bramką. Zastanawiają się, czy warto walczyć o miasto. Agata Wojtowicz, prezes Tatrzańskiej Izby Gospodarczej, zapewnia, że warto. Nie może jednak powstrzymać emocji, kiedy mówi o tym, co stało się z Zakopanem: – Chcemy reaktywować tutaj wartości społeczne! To są wartości etyczne, przestrzeganie prawa, szanowanie dobra wspólnego! Zakopane miało piękne tradycje, w mieście kwitło przed wojną życie artystyczne. A teraz jest jeden wielki Bajazor, jak ja to nazywam – grzmi Wojtowicz.

Urząd Miejski wreszcie problem dostrzegł. Obiecuje wesprzeć działania przedsiębiorców i zlikwidować uliczny handel na Krupówkach. Buntują się jednak sprzedawcy oscypków, którzy czują się zrównani ze sprzedawcami chińszczyzny. Oscypki mają trafić na targowisko pod Gubałówkę. „Możemy siłowo rozwiązać sprawę i tak jak w Łodzi rekwirować sprzedawany na ulicy towar, ale zobaczymy wtedy, jakie wyroki zapadną i dla kogo. Bo nasze polskie prawo zabrania takiego działania” – mówił wiceburmistrz Wojciech Solik. Wszyscy wiedzą, że potrzebna jest zmiana prawa. „Zakopiańskie perspektywy” zbierają już podpisy, by w ramach obywatelskiej inicjatywy wprowadzić zmiany w ustawie o porządku publicznym.

Komisja Komunalna
Zbigniew i Małgorzata Jędrysiakowie myślą o wyjeździe na stałe do Rzymu lub Niemiec, gdzie mają przyjaciół. Nie chcą przez resztę życia zastanawiać, czy klient za pazuchą nie trzyma przypadkiem siekiery. Podczas spotkania Komisji Komunalnej pan Zbyszek opowiedział w ujmujący sposób o zmorach Zakopanego. – Powiedziałem, że to wystąpienie jest moim krzykiem rozpaczy, który ma skłonić do zauważenia problemu i zadziałania. Podkreśliłem, że spotykamy się już od 2,5 roku i nic z tego nie wynika. Mnie po prostu żal Zakopanego.