publikacja 26.05.2022 00:00
Wystawa multisensoryczna nie zastąpi obcowania z oryginalnymi dziełami, ale może być świetnym wprowadzeniem do poznawania postaci Leonarda da Vinci. Chłonąc wiedzę różnymi zmysłami, łatwiej ją przyswoić.
TOMASZ GOŁĄB
Wiedzę na temat ludzkiej anatomii da Vinci zdobywał, m.in. uczestnicząc w sekcjach zwłok.
Choć uważa się go dziś za jednego z największych malarzy wszech czasów, a jego dzieła wyceniane są na zawrotne sumy, on sam postrzegał siebie bardziej jako naukowca i wynalazcę niż malarza. Pozostawił po sobie tysiące stron notatek, na których pismem lustrzanym zapisywał swoje teorie, spostrzeżenia i obliczenia, szkicował projekty urządzeń i opisywał eksperymenty. I choć Leonardo da Vinci sam nie doczekał realizacji większości swoich pomysłów, to wiele jego wynalazków służy nam do dzisiaj. Są wśród nich także takie, które naukowcy wymyślili na nowo dopiero po wiekach. Z kolei inne projekty włoskiego geniusza przetestowano dopiero w naszych czasach, jak chociażby spadochron, na którym Brytyjczyk Adrian Nicholas skoczył z powodzeniem w 2000 roku.
Podróż do wnętrza obrazu
Multisensoryczna wystawa „Da Vinci”, która gościła już we Florencji, Mediolanie, Pekinie, Szanghaju, Kanadzie i USA, a obecnie prezentowana jest w warszawskim Pałacu Kultury i Nauki, pokazuje włoskiego artystę jako człowieka wyprzedzającego swoją epokę. Nie znajdziemy na niej wprawdzie oryginalnych dzieł mistrza, ale niewątpliwie panuje tu duch tego człowieka, który był pionierem badań w dziedzinie optyki, eksperymentował z soczewkami i zwierciadłami, a także projektował instrumenty muzyczne. – Ekspozycja powstała dzięki współpracy historyków sztuki, twórców multimedialnych oraz inżynierów dźwięku – podkreśla Ewa Król, rzecznik prasowy działu promocji wystawy. – Całość została pomyślana tak, żeby odbiorca chłonął wiedzę za pomocą różnych zmysłów. Dzięki temu będzie mógł ją lepiej przyswoić.
Rzeczywiście, kiedy wejdzie się do głównej sali, w której na ogromnych ekranach, kolumnach i suficie wyświetlane są dzieła Leonarda, można odnieść wrażenie, że stajemy się częścią obrazu, który nagle ożył. – Właśnie trafiliśmy na „Ostatnia wieczerzę” – uśmiecha się Ewa Król. Rozsiadamy się wygodnie, by przy kojących dźwiękach „Panis angelicus” Césara Francka przyglądać się arcydziełu przesuwającemu się przed naszymi oczami. Możemy je „smakować” fragment po fragmencie, zwracając uwagę na wyraz twarzy poszczególnych postaci, gesty, rozmaite detale, które często umykają naszej uwadze podczas „zwykłego” oglądania. Chwilami czujemy się tak, jakbyśmy niemal wnikali w strukturę używanej przez mistrza farby.
Marzenia o lataniu
Po chwili miejsce dzieł malarskich zajmują na wielkoformatowych ekranach inne obrazy: precyzyjne anatomiczne rysunki, wykresy, wyliczenia, projekty wynalazków Leonarda. Głos lektora opowiada o niezwykłej u niego, jak na tamte czasy, znajomości ludzkiego ciała – jego proporcjach, konstrukcji szkieletu czy budowy układu mięśniowego. Aby posiąść wiedzę na ten temat, da Vinci uczestniczył w sekcjach zwłok, które w jego czasach ciągle były jeszcze objęte tabu. Szczegółowo badał też rozwój ciąży, a do obserwacji służyła mu najpierw… cielna krowa. Dopiero później przeniósł swoje wyniki na model człowieka.
Twórcy wystawy największy nacisk położyli właśnie na osiągnięcia naukowe Leonarda da Vinci, wychodząc być może z założenia, że jego twórczość malarska jest stosunkowo dobrze znana. I choć w przestrzeni ekspozycji znajdziemy też opisy najważniejszych dzieł malarskich czy ciekawostki dotyczące chociażby tajemnic słynnej „Mony Lizy”, to jednak eksponaty zgromadzone w salach przylegających do głównej części mówią o innych zainteresowaniach mistrza, będącego uosobieniem pojęcia „człowiek renesansu”. Zadziwia rozrzut tych zainteresowań: od wspomnianej anatomii, przez botanikę, geologię, architekturę czy inżynierię wojskową, po badania dotyczące astronomii, grawitacji, latania. Ogromne wrażenie robią na widzach projekty maszyny latającej– warto podkreślić, że da Vinci jest uważany za pierwszego wynalazcę, który w sposób poważny i realistyczny zajął się tą kwestią. Uważna obserwacja przyrody pozwoliła na stworzenie projektu ruchomego skrzydła, któremu poświęcił 25 lat. Mylnie jednak zakładał, że człowiek ma wystarczającą siłę mięśni i koordynację ruchów, by wznieść się w powietrze dokładnie w ten sam sposób, jak robią to ptaki. Za to zaprojektowana przez niego śruba powietrzna uważana jest za pierwowzór dzisiejszego helikoptera.
Ożywianie wynalazków
Opancerzony czołg, katapulta, dźwig obrotowy, rower, koło ratunkowe, pływaki do chodzenia po wodzie, okręt podwodny, skafander do nurkowania i sprzęt do oddychania pod wodą – to tylko przykłady wynalazków Leonarda da Vinci, których repliki możemy podziwiać na wystawie. A przecież równie ciekawe są jego eksperymenty muzyczne, takie jak chociażby projekt niepozornego instrumentu o nazwie viola organista, z zewnątrz przypominającego klawesyn, a brzmieniem kojarzącego się bardziej z… orkiestrą smyczkową czy organami. Instrument ten na podstawie szkiców odtworzył przed dekadą polski pianista Sławomir Zubrzycki, budząc niemałą sensację w świecie muzycznym (do współpracy zaprosiła go wtedy m.in. Björk – słynna awangardowa artystka z Islandii).
Atutem warszawskiej wystawy, którą można oglądać do 25 czerwca, jest też możliwość własnoręcznego przekonania się, jak działały rozmaite podnośniki, dźwigi, wciągarki, przekładnie, koła zamachowe i inne mechanizmy konstruowane przez włoskiego geniusza. Uczniowie odwiedzający ekspozycję chętnie je uruchamiają, kręcąc korbkami czy przesuwając dźwignie. Warto też wejść do ośmiobocznego gabinetu luster, w którym mistrz wykorzystywał zwierciadła ustawione pod odpowiednim kątem dla uzyskania wielokrotnych odbić i studiowania ludzkiego ciała w różnych pozach. Te doświadczenia z pewnością na długo zostaną w pamięci, budząc od razu skojarzenia z nazwiskiem Leonarda da Vinci. Wystawa multisensoryczna nie zastąpi wprawdzie obcowania z oryginalnymi dziełami, ale może być świetnym wprowadzeniem do poznawania postaci ich autora. Dla młodzieży szkolnej to znakomita lekcja, a i dorośli będą mieli z tego odkrywania niemałą frajdę. •
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.