Zabójstwo nie do przyjęcia

Barbara Gruszka-Zych

GN 38/2022 |

publikacja 22.09.2022 00:00

Już tytuł tej niekonwencjonalnej wystawy billboardów – „Zabójstwo do przyjęcia” ostrzega, żebyśmy nie zobojętnieli wobec agresji Rosji na Ukrainę.

Valentyna Petrova (UA/DE) & Lesia Pczołka (PL/BY), Quelle: Paul Celan, Todesfuge, współpraca: Muzeum  Sztuki w Łodzi. materiały prasowe organizatora Valentyna Petrova (UA/DE) & Lesia Pczołka (PL/BY), Quelle: Paul Celan, Todesfuge, współpraca: Muzeum Sztuki w Łodzi.

Każda z przygotowanych specjalnie na ekspozycję 20 prac powstała w wyniku współpracy ukraińsko-polskich duetów artystycznych, które wspierał Instytut Adama Mickiewicza. Dzieła, wykonane różnymi technikami i posługujące się odmiennymi środkami wyrazu, na początku września zostały wyeksponowane w przestrzeni publicznej Berlina, miasta nieodparcie kojarzącego się z II wojną światową. Według zamysłu organizatorów wystawy w najbliższym czasie mają się też pojawić na ulicach Lipska, a potem Warszawy. – Jak Solidarność wywołała falę solidarności na całym świecie, tak nasza wystawa jest miejscem, gdzie spotykają się artyści o bardzo różnych światopoglądach, żeby wspólnie zareagować na wojnę na Ukrainie i w ten sposób przeciwstawić się jej – powiedziała podczas wernisażu Barbara Schabowska, dyrektor IAM.

– To nie tylko wypowiedź artystyczna, ale też dokument konkretnego czasu w historii Europy XXI wieku naznaczonego rosyjską, ludobójczą agresją – podkreślały kuratorki Anna Łazar i Łada Nakoneczna.

Czarne mleko wojny

W dzisiejszych zagonionych czasach bardzo trafiony jest pomysł umieszczenia dzieł na billboardach. Eksponowane na przystankach, przy ulicach, w przejściach podziemnych same zaczepiają przechodniów, zwracając uwagę swoim wyrazistym przesłaniem. Tych prac nie da się omawiać zbiorowo, bo każda stanowi osobny głos artysty, próbującego obudzić mieszkańców Zachodu, którzy już zdążyli się przyzwyczaić do trwającej na Ukrainie wojny. Valentyna Petrova i Lesia Pczołka na tle błękitnego nieba umieściły żółte łany zbóż poprzetykane stojącymi w nich krzyżami – symbolem męki rannych i zabitych. Tę symboliczną ukraińską flagę niczym czarna żałobna wstążka przecina fragment „Fugi śmierci” poety Paula Celana urodzonego w Czerniowcach na Ukrainie: „Czarne mleko poranka pijemy wieczorami”. Zukentiy Horobiov i Anna Konik przez kolaż nałożonych na siebie zdjęć bombardowanych ulic Kijowa wprowadzają w atmosferę zmienionego przez wojnę miasta. Widzimy je przez szczelinę utworzoną z wyrwanych tramwajowych szyn i kłębowisko metalowych prętów. O odrobinę troski woła przedstawione przez Katerynę Lysovenko i Monikę Drożyńską ukraińskie dziecko, stojące na cienkich, ptasich nóżkach. Autorki opatrzyły swoją pracę celnymi komentarzami skierowanymi do zajmujących się ochroną ptaków, a zapominających, jakiego wsparcia potrzebują wędrowne ptaki, jakimi stali się emigranci. Praca Anatola Belova i Kacpra Szaleckiego umożliwia zadanie niewygodnego pytania o odpowiedzialność moralną dostawców broni do Rosji. Artyści prezentują na niej pozornie suchy wykres, uświadamiający jednak, jak dużo broni, którą teraz Rosjanie wykorzystują w walce z Ukrainą, przekazały agresorowi Francja i Niemcy. Katya Libkind i Max Skorwider pokazali na swoim billboardzie dżdżownicę, jakby pragnąc uzmysłowić, że życie mieszkańców zbombardowanych miast przeniosło się do podziemia. Że jak dżdżownice, by przetrwać, musieli wpełznąć pod ziemię. Pierwszym projektem Katyi Libkind po wybuchu wojny było umieszczenie w mediach społecznościowych ogłoszenia o możliwości naboru do rezydencji artystycznej w Kijowie. Zapraszając przyjezdnych do swojego miasta, gwarantowała im mieszkanie, ale już nie życie, zdrowie i bezpieczeństwo. O ewentualnej konieczności zejścia do podziemi przypomnieli też Oleksandr Burlak i Marcin Polak. Na swoim plakacie przedstawili graficznie, jaką pojemność ma najbliższa stacja metra w Berlinie, która w razie bombardowania mogłaby posłużyć za schron. Okazuje się, że mogą w niej znaleźć schronienie aż 894 osoby. Punktem centralnym billboardu Maxa Skorwidera i Katyi Libkind jest powstająca od momentu wybuchu wojny poezja ukraińskiej artystki. Stojąc przed nim, zostajemy wciągnięci w ukraińsko-polską rozmowę, pokazującą, co jest teraz najważniejsze: „Wszystko OK?”, „Czy jesteś bezpieczny?”, „Żyjesz?”, „Zostajesz?”, „Czy opuszczasz?”, „Jak się masz?”, Wiesz, że zawsze możesz na nas liczyć?”.

Ty o co walczysz?

Większość billboardów artyści tworzyli od marca tego roku, pracując online, bo prawie wszyscy zaangażowani w ich powstawanie ukraińscy twórcy pozostali w swoim kraju. Doświadczenia współpracy na odległość ma Marek Wasilewski, artysta i dyrektor Galerii Miejskiej Arsenał w Poznaniu, który stworzył duet z Łarysą Wenediktową z Kijowa. Ich projekt przypomina filmowy kadr, na którym gwałtowny rozbłysk światła wydobywa z mroku zarys kobiecej twarzy. Na pierwszy plan wybija się mocny tekst: „Ukraińcy walczą o prawo do tego, żeby nie żyć w sowieckich obozach koncentracyjnych. A ty, o co walczysz?”. Jak się okazuje, to cytat z listu umieszczonego w mediach społecznościowych, w którym grupa ukraińskich artystów tłumaczy swoim niemieckim kolegom, jaki jest cel ich walki. – Pracę nad tym projektem zaczęliśmy w najbardziej gorącym momencie, kiedy Kijów był atakowany i bombardowany – wyjaśnia motywy koncepcji billboardu Wasilewski. – Słyszeliśmy się i teoretycznie widzieliśmy przez Skype’a, ale w Kijowie ze względu na wymogi bezpieczeństwa obowiązywało zaciemnienie i Łarysa nie mogła włączyć światła. Podczas rozmów prowadzonych w kompletnych ciemnościach robiłem screeny ekranu i potem za pomocą programu komputerowego wyciągałem z tej czerni resztki światła. Dopiero wtedy ukazała się jej twarz. To moja współpracowniczka podpowiedziała, żeby na naszym billboardzie umieścić fragment listu, do którego się odwołaliśmy.

– Obcowanie z taką sztuką zostawia w nas mocne emocje – empatię, współczucie, ból i gniew. Nie da się wobec niej pozostać obojętnym – uważa Rostyslav Kramar z Ukrainy, prowadzący zajęcia z kulturoznawstwa na Uniwersytecie Warszawskim. Podczas oglądania ważnej dla niego wystawy odkrył jej, może na pierwszy rzut oka nieuchwytne, podobieństwo do dzieł twórców średniowiecznych, pracujących w przestrzeniach sakralnych: – Często nie znamy nazwisk autorów tamtych dzieł, ale czujemy, że to osobiste świadectwo ich wiary. Ten projekt też stworzyła grupa ludzi, a nie chcący się pokazać indywidualiści, by wyrazić traumę, którą każdy z nich nosi w sobie. Najważniejsze jest czytelne przesłanie, jakie przekazują światu: „Skończmy już wreszcie tę wojnę!”.

Wystawę „Zabójstwo do przyjęcia” wsparły: Muzeum Sztuki w Łodzi, Galeria Arsenał w Białymstoku, Galeria Miejska Arsenał w Poznaniu, Galeria Labirynt w Lublinie, Gdańska Galeria Miejska, Międzynarodowe Centrum Kultury w Krakowie, Biuro Wystaw Artystycznych w Zielonej Górze oraz Państwowa Galeria Sztuki w Sopocie. Projekt jest współfinansowany przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.