Tylko jedno „ale”

Marcin Jakimowicz

GN 47/2022 |

publikacja 24.11.2022 00:00

„Czterdzieści lat minęęęło jak jeden dzień!” – za inżynierem Karwowskim mogą zaśpiewać (a potrafią to robić!) chórzyści TGD. Wydali aż 14 albumów, zagrali z tysiąc koncertów, wypełniając często największe polskie areny, a ich kanał YouTube wygenerował 80 milionów wyświetleń.

Koncert TGD w katowickim Spodku. henryk przondziono /foto gość Koncert TGD w katowickim Spodku.

Tak sobie myślę, że gdyby święty Piotr znał piosenkę „Waterwalker”, mógłby nieco dłużej spacerować po falach, nucąc pod nosem refren: „Wierzyć to znaczy chodzić po wodzie, chodzić za Jezusem, kiedy lepiej jest lub kiedy gorzej”.

Uwielbienie w ciemności

W 1982 roku Polskę paraliżował stan wojenny. Tymczasem grupa chrześcijan zapaleńców postanowiła oddawać chwałę Bogu przez znakomicie zaaranżowaną muzykę. Powstał niemal stuosobowy chór młodzieżowy. Założycielem formacji był Janusz Sierla. Ich instrumentarium i charakter wykonywanych utworów były w tamtych czasach czymś kompletnie rewolucyjnym.

Od razu było widać proroczy kierunek, jaki obrała grupa, której nazwa wskazywała godzinę śmierci Jezusa. Bo chór znany dziś w całej Polsce jako TGD wówczas nazywał się Trzecia Godzina Dnia. I lada chwila jego piosenki miały trafić pod strzechy, czyli na blokowiska.

Wysoka poprzeczka

To wizytówka rodzimej sceny tworzonej przez chrześcijan. Wrażenie robi już sama „statystyka – akustyka”. By nagrać jedną z płyt, potrzebowali 20 ton sprzętu, 4 kilometrów kabli, 70 osób obsługi technicznej, 9 kamer, 4 dni pracy i 309 kaw. – Liczby nie są dla nas aż tak ważne – opowiadają muzycy, którzy na scenie wykrzykują „Wiara czyni cuda” i śpiewają, że mają tylko jedno „ale” – alleluja! – Wszystkie świadectwa osób, które wróciły do Boga, czy scalonych małżeństw, które słuchając naszej muzyki, wróciły do siebie, to największa radość! A to nie dzięki naszym zdolnościom, ale dzięki ponadczasowemu przesłaniu i mocy prosto z nieba.

Po pandemicznych zamknięciach znów na szczęście ich codziennością stały się szczelnie wypełnione sale na pełnych ognia koncertach. Ekipa od lat dowodzona przez Piotra Nazaruka w pełni na to zasługuje. Przed laty bardzo wysoko zawiesili poprzeczkę. Gdy przed tygodniem w audycji Radia eM „Z górnej półki” puściliśmy z Grzesiem Bociańskim ich piosenkę sprzed trzech dekad… brzmiała tak, jakby została wyprodukowana przed miesiącem. Od początku istnienia grupy zachwycały nie tylko świetnie zaaranżowana muzyka, znakomicie, nowocześnie zagrane, dopieszczone w najmniejszych szczegółach albumy, ale i przeszywające serce teksty.

„Czekam chwili, kiedy we mnie będzie więcej Ciebie niż mnie, kiedy nie będę wielbić, bo Ty uwielbisz się we mnie sam” czy „Tobie podobni, Ciebie niegodni, Twoi na zawsze, na zawsze” – nuciły setki polskich wspólnot. Jak mocno w czasach bolesnego oczyszczenia brzmią słowa ich psalmu: „Ufaj Mu, Kościele, w każdym czasie, wylewajcie przed Nim serca wasze, ludzie lżejsi niż tchnienie, tylko w Bogu jest zbawienie”.

Odlot

W czasie Światowych Dni Młodzieży nad Wisłą ruszyli w tournée, którego mogły im pozazdrościć największe gwiazdy rocka. Koncerty dzień po dniu, bardzo wyczerpująca trasa. Przykład? W sobotę chór przyjechał z występu w Radomsku na próbę na lotnisku w Pyrzowicach, a tuż po niej śmigłowcami został przetransportowany na koncert w Sandomierzu, by znów drogą powietrzną wrócić na Muchowiec. Odlotowa trasa.

Kiedy przed laty trafiłem do garderoby, w której odbywała się próba chóru, zdziwiłem się, że za kulisami, poza światłami reflektorów i kamer, modlili się, nucąc swe piosenki. „Tylko Tobie należy się chwała, tylko Tobie należy się cześć, tylko Tobie będziemy się kłaniać, Jezu!” – podśpiewywali przez kwadrans. Stanęli w uwielbieniu, nasłuchując, co ma do powiedzenia Ten, który ich zwołał.

Jak śpiewają, tak żyją. A przynajmniej próbują. Przez lata wokaliści TGD opowiadali mi, w jaki sposób uwielbia się w ciemności, przez łzy, gdy wszystko wokół zdaje się zaprzeczać słowom, które śpiewają do mikrofonu. – Woła się wówczas sercem – opowiadali. – Przez wiarę. Wbrew okolicznościom, emocjom, depresyjnym myślom, samooskarżaniu, grzechom. To zmaganie. Ogłaszaliśmy na koncertach, że „Będzie dobrze”, zmagając się z kryzysami i czując podskórnie, że to prorocze słowa – opowiadali członkowie grupy.

– Tak, mam doświadczenie, że wiara czyni cuda, dlatego mam czelność wyrażać się w ten sposób na scenie – mówił mi dyrygent chóru Piotr Nazaruk. – Nie rozumiem, dlaczego te cuda nie dzieją się zawsze, ale skłamałbym, gdybym powiedział, że nie mam tego doświadczenia. Bóg jest wszechmogący, miłosierny, to wiem na pewno. Jedną z naszych najbardziej rozpoznawalnych piosenek, psalm „Błogosław, duszo moja, Pana”, wziąłem na warsztat w chwili, gdy przechodziliśmy bardzo trudne chwile, zawirowania zdrowotne związane z naszymi dziećmi. Nadia miała parę tygodni i słabła w oczach. Lekarka skierowała nas do szpitala. Diagnoza: zachłystowe zapalenie płuc. Rentgen. Zapamiętałem obrazek: taka maleńka żabka na ogromnym stole. Musieliśmy zostać w szpitalu. Tam spędziliśmy święta. Przypomniało mi się wówczas, że noszę w sercu nieprzebaczenie i muszę przebaczyć osobie, która oszukała mnie i nadużyła naszego zaufania. Ponieważ od jakiegoś czasu ten człowiek nie odbierał ode mnie telefonów, zadzwoniłem ze stacjonarnego. Odebrał. Życzyłem mu zdrowych i spokojnych świąt. Powiedziałem: „Wybaczam ci. Nie mam pretensji”. I jeszcze – tu musiałem się przełamać – „Przepraszam, że na twój temat rozmawiałem z innymi i stawiałem cię w złym świetle”. Był zaskoczony. „Życzę ci zdrowych i spokojnych świąt”. Potem położyłem dłonie na córeczce i odważnie modliłem się za nią. Czułem, że coś się wydarzyło. Ponieważ Nadia miała na rączkach wielkie ropne bąble, Emilia założyła jej na dłonie skarpetki, by nie wkładała tych dłoni do ust. Pamiętam, że po modlitwie ośmieliłem się ściągnąć skarpetki. Dłonie były gładkie. Emilka wyzdrowiała. To było dla mnie przełomowe doświadczenie.

Liczy się każdy dzień

Choć przez lata zmieniały się skład i formuła zespołu, a przez jego szeregi przewinęło się prawie pół tysiąca muzyków, nie zmieniła się istota. Zegar wciąż pokazuje godzinę, w której na śmierć rozpiętego między niebem a ziemią Baranka przyroda zareagowała ciemnością i trzęsieniem ziemi i w której na apostołów zstąpił ogień Ducha. Obserwuję ich od lat. Nie widać „zmęczenia materiału”, wciąż są w nich radość i pasja grania. Już przed laty wspomniałem, że gdyby utwory z albumów chóru nie opowiadały o tym, że „każde westchnienie do nieba ma sens”, z miejsca oblegałyby świeckie listy przebojów. Ich piosenki stanowią dziś żelazny repertuar wspólnot między Odrą a Bugiem.

Źródło sukcesu? – TGD zawsze szukało sposobu, by dotrzeć do jak najszerszego grona odbiorców – opowiada związany z chórem przez kilkanaście lat Mate.O. – Szukało ludzi „nieukościelnionych”, chciało zaistnieć na rynku popkultury, w mainstreamie, ale, co ważne, nie robiło tego za wszelką cenę. Było wiele prób, by coś konkretnego temu światu zaproponować, ale nie stanowiło to wartości samej w sobie. Nie było mowy, by zredukować swój ewangeliczny przekaz. Nie było też jęku zawodu, gdy się nie udało. Oni po prostu przez cały czas „robili swoje” – zapewnia.

– Kiedyś w trakcie koncertu w kościele zaczęliśmy śpiewać psalm „Święty” – wspominał Piotr Nazaruk. – Powtarzaliśmy refren „Jesteś święty”. Myślałem, że wszystko trwa z pięć minut. Okazało się, że uwielbialiśmy dwadzieścia minut. Śpiewałem i czułem, że muszę uklęknąć. Wiedziałem, że nie mogę tego śpiewać na stojąco. Uklęknąłem i zamknąłem oczy. Gdy je otworzyłem, zobaczyłem, że klęczeli chórzyści, niektórzy z muzyków, cały kościół. Po koncercie do mikrofonu podszedł proboszcz i podzielił się z wszystkimi tym, w jaki sposób Bóg wyrwał go z potwornej ciemności. Był to gest niezwykle poruszający. W TGD uwielbienie zawsze zaczyna się za sceną. W kuluarach modlimy się o to, by Pan Bóg nas nastroił, byśmy zagrali jak dobrze nastrojony instrument, który trzyma w swej dłoni.

Hej kolęda, kolęda!

Na półki sklepowe trafił właśnie ich najnowszy album „Kolędy Świata 3”. To muzyczna podróż po bożonarodzeniowych pieśniach Europy, Azji i Afryki. Pod koniec roku ekipa znów ruszy w trasę. Zagrają m.in. na warszawskim Torwarze, w Lublinie, Poznaniu, Szczecinie, Rzeszowie, Gdańsku, Katowicach, Krakowie i Wrocławiu. Zaśpiewają z nimi Ania Karwan (finalistka VII edycji programu „The Voice of Poland” z 2016 roku, zwyciężczyni konkursu Premier 56. Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu), Mateusz Ziółko (pianista, wokalista, autor muzyki i tekstów, uczestnik III edycji programu „The Voice Of Poland”) i zdobywca nagrody Fryderyk 2011 i 2012 w kategorii „wokalista” Kuba Badach.

– Dlaczego po tylu latach płonie w nas ogień? Ogień mamy w nazwie – podsumowuje Piotr Nazaruk. – To o trzeciej godzinie dnia zstąpił z nieba Duch, rozpalając pierwszy Kościół. To jest nasze paliwo. •

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.