Tańczyć jak Dawid

GN 51-52/2022 |

publikacja 22.12.2022 00:00

O wychodzeniu ze schematów, ponadczasowych psalmach i kolejnych pokoleniach muzyków opowiada Mateusz Pospieszalski.

Tańczyć jak Dawid PRZEMEK WIśNIEWSKI

Szymon Babuchowski: Na swojej nowej płycie „Psalmy Dawidowe” sięgnął Pan po teksty, które wielu z nas kojarzy z kościoła i łączy z melodią znaną z liturgii. Co sprawiło, że chciał je Pan usłyszeć inaczej?

Mateusz Pospieszalski:
Psalmy powstały jako pieśni, które służyły wychwalaniu Pana śpiewem przy akompaniamencie różnych instrumentów. Dzisiaj, śpiewając je np. z towarzyszeniem organów, trzymamy się pewnego schematu. Dlatego postanowiłem zanurzyć je w osobistej atmosferze, korzystając z tego, na czym sam się wychowałem i co nurtuje mnie w muzyce. A wyrastałem na jazzie, klasyce i wszechobecnej rozrywce – takiej, jaka towarzyszyła nam w latach 60., 70. i 80. XX wieku. Beatlesi, The Rolling Stones, Sting, Hendrix itd. Jednym z ważniejszych elementów mojej edukacji muzycznej jest też muzyka folkowa, ludowa, nie tylko polska – muzyka świata.

Stąd takie bogactwo instrumentów na tej płycie?

Nie komponowałem tych utworów na zasadzie „wymyślonej” struktury: tu ma być instrument ludowy, a tu fortepian czy saksofon. Działo się to w sposób naturalny. Chyba Opatrzność nade mną czuwała (śmiech), że elementy te zostały w taki sposób połączone: lira korbowa, ale i fortepian – to instrumenty Joachima Mencla; cymbały i kontrabas, na którym gra Maksymilian Micha. Pojawia się też oud – arabski instrument, który wygląda trochę jak średniowieczna lutnia, a obok tego gitara – instrumenty opanowane z niebywałą lekkością przez Mateusza Szemraja. Oprócz saksofonu również szałamaja. Oprócz klarnetu basowego mój głos, czasami odgrywający rolę burdonu, a także głosy Barbary Pospieszalskiej i mój solowy. I jeszcze bębny obręczowe, o niebywałym charakterystycznym brzmieniu, na których gra Adeb Chamoun. Muszę też dodać, że lira korbowa została wykorzystana w sposób współczesny – ma nałożone delikatne efekty, które powodują, że instrument staje się jeszcze bardziej tajemniczy. W to wszystko wplecione zostało od czasu do czasu słowo czytane, które podawane jest przez Adama Woronowicza. Dzięki tym kontrastom instrumentarium nadaje patynę starożytności, charakter etniczny, ale i współczesny rys. Chciałbym, aby w tym klimacie odbiorca znalazł odrobinę mocy z czasów Dawida. (uśmiech)

Widzi Pan też w psalmach odpowiedź na dzisiejsze czasy?

One są ponadczasowe. Ja tylko nadaję im współczesną formę poprzez tworzenie pewnego klimatu, atmosfery, która ma ułatwić przyswajanie słowa.

A wybór konkretnych tłumaczeń: Staffa, Miłosza, Biblii Paulistów – też ma w tym pomóc?

Myślę, że rozwiązań zawsze jest wiele. Ja zdecydowałem się wybrać tłumaczenia poetów. Może różnica w merytorycznym przekazie w stosunku do tego, co towarzyszy nam na co dzień w liturgii, jest niewielka, natomiast dobór słów – zdecydowanie inny.

Jaki był klucz doboru psalmów?

Wybierałem głównie te błagalne i wychwalające Boga, pomijałem fragmenty mówiące np. o grzeszności czy zwrotki złorzeczące. Nie chciałem zawierać w przekazie zbyt wielu elementów stylistycznych. Ci, którzy sięgają po psalmy, w większości dokonują jakiegoś wyboru. Trzeba też zmieścić się w formie kompozycji.

Mam wrażenie, że wybiera Pan te, które z jednej strony są wołaniem człowieka udręczonego – z głębokości, z ciemności, ale jednocześnie pełne zaufania, że Bóg z tego stanu wyprowadzi. Jest to Panu bliskie?

Wybierałem psalmy, posiłkując się doświadczeniami własnej modlitwy. Najpierw była wizja, później poszukiwanie klimatu. To jest jak z muzyką ilustracyjną, która ma za ­zadanie podbić atmosferę danej sytuacji, czy to obrazu, inscenizacji, czy tekstu. Wprowadziłem z jednej strony formę pieśni czy piosenki, a z drugiej elementy transowe, rytmiczne elementy solowej improwizacji. Jest to muzyka spokoju, zadumy, ale w niektórych utworach przechodzi w euforię, w taniec. Możemy się nawet próbować odwołać do Dawida, który tańczył dla Boga, będąc właściwie w negliżu, czym wzbudził nawet zazdrość swojej żony. To była sytuacja całkowitego oddania się Panu. W naszych czasach mamy z tym kłopot, bo seksualność jest dziś często przedstawiana w sposób obsceniczny. Ja chciałbym się temu przeciwstawić. Przecież od czasów prehistorycznych ludzkie ciało było symbolem piękna, dlatego w teledysku do Psalmu 4 świadomie pokazałem tańczącego mężczyznę. Chciałem przypomnieć, że ciało jest świątynią Ducha Świętego. Nie nasz strój, nie marynarka czy inne ubranie – tylko ciało!

Bóg też się wcielił…

Tak, Bóg się wcielił, ale i my jesteśmy sworzeniami boskimi, a psalmy są świadectwem pobożności Izraela oraz bezpośrednim łącznikiem starożytności z chrześcijaństwem. Śpiewały je izraelskie pokolenia, modliła się nimi także Święta Rodzina.

A teraz modli się rodzina Pospieszalskich. Na płycie śpiewa też Pana bratanica Barbara.

Zaprosiłem ją z dwóch powodów. Ona przede wszystkim wie, o czym tutaj śpiewa, a to jest dla mnie bardzo ważne. A po drugie – robi to dobrze, choć ma na koncie dopiero jedną autorską płytę. Zaprosiłem ją zresztą nie po raz pierwszy. Wystąpiła też na płycie mojego Quintetu jazzowego, nazwanej przekornie „Tralala”.

Kolejne pokolenie Pospieszalskich także jest silnie związane z muzyką?

Oczywiście. Nasi synowie i nasze córki są czynnie grającymi, koncertującymi artystami muzykami. Niewykluczone więc, że będzie tak również w następnym pokoleniu. Ale na razie trudno w tej sprawie wyrokować, gdyż mówimy o małych dzieciach. Muzyka jest dla nich zabawą. Choć moja mama zawsze powtarzała: „Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci”. (śmiech)

Ale tradycja kolędowania u Pospieszalskich nie zanika?

Jak zwykle zagramy w tym sezonie parę koncertów, ale przede wszystkim będziemy kolędować w domach, kiedy się spotkamy. Także w tym roku dzieci zjadą z Wrocławia, z Krakowa, więc będziemy razem świętować. Do niedawna spotykaliśmy się wszyscy jako cała rodzina z mojego pokolenia – z dziećmi i wnukami. Przybyło jednak małżeństw i kolejnych wnuków, w związku z czym musielibyśmy wynająć raczej dużą aulę, żeby się spotkać, toteż scena jest przedłużeniem naszego świętowania. Tam się wszyscy mieszczą! (śmiech)•

Mateusz Pospieszalski

Ur. w 1965 roku w Częstochowie. Pochodzi z muzykującej rodziny. Kompozytor, aranżer, multiinstrumentalista, wokalista, producent muzyczny. Gra w zespołach Voo Voo i Tie Break, współpracuje m.in. z grupą 2 Tm 2,3 i wieloma innymi artystami polskiej sceny muzycznej. Komponuje piosenki, tworzył wiele ścieżek dźwiękowych do spektakli teatralnych i filmów.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
  • Zobacz więcej w bibliotece
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.