Często mówił: nie

GOŚĆ NIEDZIELNY

publikacja 17.03.2011 13:04

Rozmowa z Jarosławem Szmidtem, autorem filmu dokumentalnego „Jan Paweł II. Szukałem Was…”.

Jarosław Szmidt Jakub Szymczuk/Agencja GN Jarosław Szmidt

Jarosław Szmidt - Urodził się w 1978 roku, jest synem aktorki Grażyny Barszczewskiej. W 2002 roku skończył Wydział Operatorski Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi. Nakręcił etiudę filmową „Polowanie” z Jerzym Zelnikiem, jest m.in. autorem zdjęć do seriali telewizyjnych „Barwy szczęścia” i „Na dobre i na złe”.

Edward Kabiesz: Kim był dla Pana Jan Paweł II?
Jarosław Szmidt: – Ważną postacią w moim życiu. Zawsze wzbudzał we mnie szacunek i podziw. Ale przyznaję, że nie doceniałem papieża, nie zdawałem sobie w pełni sprawy z istoty jego przekazu. Zrozumiałem to w chwili jego śmierci, tak jak z pewnością wiele osób. Wydawało nam się to wszystko takie oczywiste. Wiedzieliśmy, że papież tak wiele zrobił dla Polski i świata. Gdyby tak spytać przechodnia na ulicy, czy kocha papieża, usłyszymy, że tak, oczywiście. Ale jak zapytać tak konkretnie, za co, to nie potrafimy odpowiedzieć na to pytanie... Jego miłość do nas była tak wielka, a przecież papież nie zawsze mówił rzeczy łatwe do przyjęcia i miłe. Nie mówił dla poklasku. Często mówił: nie. Nie był papieżem z obrazka. Dlatego także młodzież go szanowała. Był szczery, prawdziwy.

Jan Paweł II był bohaterem wielu filmów fabularnych i dokumentalnych. Czy można o nim powiedzieć coś nowego?
– O polskim papieżu nakręcono około 150 filmów i wydaje się, że już wszystko zostało powiedziane. Ale jestem przekonany, że bogactwo duchowe tego człowieka jest tak ogromne, że wystarczy jeszcze na kolejnych 150. Jest to temat uniwersalny, bo przecież przekaz Jana Pawła II był uniwersalny. Docierał do wszystkich ludzi we wszystkich zakątkach świata. W filmie staraliśmy się to pokazać przez pryzmat mojego pokolenia, z końca lat 70. ub. wieku. Ja sam urodziłem się w roku, kiedy został wybrany na Stolicę Piotrową. Dlatego ten film jest bardzo osobistą historią dla mnie i dla naszego narratora Krzysztofa Ziemca.

Jak doszło do realizacji filmu?
– Propozycja realizacji filmu wyszła od producenta, z zamierzeniem, aby dotrzeć do ludzi, którzy dobrze znali papieża. Po dwóch latach od jego śmierci ich wspomnienia były w miarę świeże, ale mogli mówić o papieżu już z pewnego dystansu, chociaż oczywiście emocji nie da się uniknąć.

Film powstawał dosyć długo, bo aż 4 lata.
– To normalny czas dla tak ogromnego przedsięwzięcia. Pierwsze zdjęcia powstały jesienią 2007 roku, była to część wywiadów z ludźmi bliskimi papieżowi w Watykanie. Później napisaliśmy obszerny i dość precyzyjny scenariusz, będący jakby próbą portretu na miarę wielkiego człowieka i wielkiego pontyfikatu z punktu widzenia pokolenia trzydziestolatków. Na planie zdarzały się rzeczy niesamowite. Na przykład kręciliśmy w Jerozolimie, gdzie w podziemiach tuż obok Drogi Krzyżowej znajdują się odkryte kamienie ulic z czasów Chrystusa. Na miejscu w podziemiach okazało się, że pracuje tam grupa robotników. Wszystko było tam zasnute gęstym pyłem budowlanym. Nic nie było widać. To koniec, pomyślałem. Ale po chwili zacząłem rozmawiać z jednym z robotników. Był nim młody Palestyńczyk, około 20-letni. Zapytał, co chcemy robić. Powiedziałem, że film o Janie Pawle II. O papieżu? Ach, tak! Ja go pamiętam – ożywił się. – Opowiadali mi też o nim moi rodzice. Postaram się wam pomóc. W ciągu 10 minut robotnicy usunęli cały sprzęt, materiały budowlane, plandeki, dosłownie wszystko. Polali to wodą, pył osiadł. Mogliśmy zacząć kręcić. Bardzo mnie to poruszyło, bo wydawało mi się, że cóż może wiedzieć o papieżu młody palestyński chłopiec?

Zrobił to całkowicie bezinteresownie, z szacunku i podziwu dla tego papieża z dalekiego kraju. W filmie znalazły się wywiady ze znanymi osobistościami. Czy wszystkie zostały przeprowadzone specjalnie dla filmu?
– Wszystkie wypowiedzi w tym filmie są oryginalne, zostały zrobione tylko do naszego filmu. Każdy wywiad powstał z moim udziałem, choć nie każdy przeprowadzałem osobiście, ponieważ w tym filmie jestem także operatorem. Niekiedy wychylałem się zza kamery, by naprowadzić rozmówcę na interesujący nas temat.

W filmie możemy też zobaczyć unikatowe filmowe materiały archiwalne.
– To dziesiątki godzin spędzonych na wyszukiwaniu odpowiednich, interesujących nas materiałów. To także ciężka praca moich koleżanek i kolegów z tej produkcji. W Tajnych Archiwach Watykańskich widziałem 100-metrową aleję szczelnie wypełnionych po brzegi regałów wyłącznie z dokumentami o Janie Pawle II. W archiwum CTV znajduje się kilka tysięcy godzin nagrań materiałów filmowych o papieżu. Gdybyśmy to wszystko chcieli oglądać, musielibyśmy to robić non stop przez dwa lata! Do filmu wybraliśmy także materiały z innych źródeł, czasem mało znanych. Do takich należą te z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Korzystaliśmy też ze źródeł prywatnych.

Dysponował Pan potężnym budżetem, co w polskim filmie dokumentalnym jest rzeczą niecodzienną.
– To już zasługa producentów, których ambicją było, aby zrobić film dobry, ważny, a nie tani. Przyjęli założenie, że temat wart jest każdych środków ze względu na bohatera i jego przesłanie.

Jaki cel postawił Pan przed sobą, przyjmując propozycję realizacji filmu jako współscenarzysta, reżyser i autor zdjęć?
– Przekazać możliwie wiernie fenomen Jana Pawła II. Dotknąć jego prawdziwej osobowości. Przybliżyć go ludziom, którzy nie mieli okazji poznać go za życia. Dotknąć jego świętości. Pokazać, jak wiele dał światu, także ludziom o odmiennych poglądach. Moją ideą było odejście od stylu dokumentu śledczego, poszukującego często taniej sensacji, nie chcieliśmy też rozliczać tego pontyfikatu. Nasz film to raczej dokument emocjonalny, opowiedziany myślą i sercem młodych ludzi, ludzi wrażliwych.

Film koncentruje się przede wszystkim na tym, co papież dał światu.
– Jego dokonania w tej materii w Polsce były przez wiele lat umniejszane. Czyż mogliśmy śledzić niebywałą pierwszą pielgrzymkę Jana Pawła II do Meksyku? Byliśmy i wtedy, i nieco później izolowani od tych spraw. Dla ludzi mojego pokolenia bardziej utrwaliły się obrazy z papieżem bardziej schorowanym, walczącym z własną fizyczną słabością. A przecież większość pontyfikatu to lata pełne energii, wigoru, siły, zarówno fizycznej, jak i duchowej, która emanowała z niego do ostatnich chwil.

TAGI: