Lada moment na półki sklepowe trafi album złożony z nowych wersji starych kompozycji. Na premierowe melodie grupy przyjdzie jednak jeszcze trochę poczekać. Druga dobra wiadomość zawiera się w słowie Inhaler. Czwórka chłopaków z Dublina (Inhaler) ma o połowę mniej lat niż inna czwórka chłopaków z Dublina (U2), za to podobny muzyczny magnetyzm i dużą pewność siebie. Właśnie wydali swój drugi – znacznie dojrzalszy od debiutanckiego – krążek „Cuts & Bruises”. Elijah Hewson śpiewa na nim gładkim, acz zaczepnym głosem, łudząco przypominającym głos Bono.

Podobieństwo nieprzypadkowe. Wokalistów łączy najbliższe pokrewieństwo. Tu warto zaznaczyć, że Elijah unika rozmów na temat słynnego ojca. Nie ma też mowy o budowaniu scenicznego wizerunku na czyimś sukcesie. Grupa Inhaler przez lata samodzielnie pracowała na swoje miejsce na scenie alternatywnego rocka. W jej brzmieniu przebijają się starsze klimaty angielskich zespołów Slowdive, The Stone Roses czy nieco nowsze nowojorskiego The Strokes. Usłyszymy sporą dawkę pozytywnych dźwięków. W trakcie poprzedniej trasy, gdy powstawały nowe numery, muzycy sami zapewniali, że nie chcą tworzyć smutnego albumu. Przyznali też, że wiele dały im wspólne występy z grupami Arctic Monkeys oraz Kings of Leon. Ale to już za nimi. Aktualnie czeka ich wielomiesięczna seria koncertów w Ameryce i Europie. W październiku dublińczycy rozbujają publiczność w Warszawie.