Nasza wspólna droga

Leszek Śliwa

publikacja 31.03.2011 07:17

Chaos – to pierwsza myśl, która nasuwa się, gdy spoglądamy na ten obraz. A gdzie jest Chrystus? – pytamy sami siebie, zdumieni, że mamy problem, by Go odnaleźć na obrazie pod tytułem „Droga na Kalwarię”. A jednak gdy przyjrzymy się bliżej, znajdziemy Jezusa w samym środku kompozycji, zrozumiemy też sens tego pozornego chaosu…

Droga na Kalwarię Archiwum GN Droga na Kalwarię
Pieter Brueghel Starszy, olej na desce, 1564, Kunsthistorisches Museum, Wiedeń

Najpierw, na pierwszym planie z prawej strony, dostrzeżemy znajome osoby – zrozpaczoną Maryję pocieszaną przez św. Jana i modlące się obok dwie Marie, towarzyszące Matce Bożej w najtrudniejszych dla Niej chwilach.

Głowa Maryi jest przechylona w ten sposób, że na przedłużeniu linii Jej ciała odnajdujemy Jezusa, który właśnie upadł pod ciężarem krzyża. Jezus znajduje się na dalekim planie, ale w centralnym punkcie kompozycji. Cały obraz jest złożony z wielu małych scenek ilustrujących rozmaite ludzkie nieszczęścia, mniejsze i większe. Podróżny napadnięty przez bandytów, matka przeżywająca śmierć dziecka, porzucona kobieta, ktoś inny obmówiony przez sąsiadów, skazani, chorzy, wyśmiani… A między nimi inni, którzy biorą udział w tym wspólnym marszu na Golgotę, nawet nie zdając sobie z tego sprawy.

Wzgórze Golgoty widzimy daleko, w prawym górnym rogu obrazu. Chrystus niosący krzyż nie znajduje się w centrum zainteresowania uczestników procesji. Poruszają się oni chaotycznie, każdy zgodnie ze swoją drogą życiową. To wielka alegoria ludzkiego losu. Droga życiowa każdego z nas zakończy się przecież tak samo, choć prowadzi różnymi ścieżkami. Nikt z nas nie uniknie też na tej swojej drodze bólu i nieszczęść.