Rok Włodzimierza Tetmajera. Patron na czas wojny polsko-polskiej?

Piotr Legutko

GN 15/2023 |

publikacja 13.04.2023 00:00

Miał wyjątkowy dar łączenia ludzi. Może dlatego został nam zadany na czas wojny polsko-polskiej?

Muzykanci w Bronowicach – przed karczmą, olej na płótnie, 1891 r. Piotr Ligier /Muzeum Narodowe w Warszawie Muzykanci w Bronowicach – przed karczmą, olej na płótnie, 1891 r.

Chyba nikt nie potrafił tak pięknie namalować polskiej wsi. I jeszcze zdobyć za to wielu medali na światowych wystawach, od San Francisco po Paryż. Ozdobił przepięknymi polichromiami wiele świątyń. Pisał wiersze, opowiadania, dramaty. Był antropologiem, etnografem i językoznawcą, zaangażowanym publicystą, wreszcie politykiem, posłem do wiedeńskiego parlamentu. Imponujący jest zestaw talentów Włodzimierza Tetmajera, ale nie tylko dlatego na jego pogrzeb 26 grudnia 1923 roku stawił się „cały naród”: artyści i politycy, mieszczanie i chłopi, arystokraci oraz plebs. Tetmajer był tym, który ludzi jednoczył, i pewnie właśnie z tego powodu Senat RP ogłosił go patronem 2023 roku. – Chcemy odkrywać go jako postać, która łączyła – na przykład Dmowskiego z Piłsudskim. Był osobą, z którą mogą się dzisiaj identyfikować ludowcy, ale też ludzie, którzy mają bardzo radykalne społeczne myślenie. Był człowiekiem myślącym niepodległościowo, narodowościowo. Z nikim się nie kłócił. U niego w domu w Bronowicach wszyscy mogli się spotkać wokół tego, że Polska jest ważna, ale też wokół sztuki i wsi polskiej – wyjaśniał podczas inauguracji roku Tetmajera Michał Niezabitowski, dyrektor Muzeum Krakowa.

Fenomen bronowickiej chaty

„Decyzja 29-letniego, świetnie zapowiadającego się malarza, który nie stronił także od pióra, o poślubieniu córki wiejskiego gospodarza wywołała w Krakowie niebywałe poruszenie. Odwrócił się od niego prawie »cały« Kraków: rodzina, znajomi, środowisko artystyczne. Na skromny ślub w kaplicy Matki Boskiej Częstochowskiej w kościele Mariackim przyszło tylko kilku najbliższych przyjaciół” – pisał o Tetmajerze prof. Franciszek Ziejka, historyk literatury. Ale niewiele wody w Wiśle upłynęło, a trend się odwrócił. Ów „cały” Kraków płynął nieprzerwanym strumieniem w kierunku Bronowic. Jedni z ciekawości, inni dla poszukiwania inspiracji. Mało tego, w ślady Tetmajera szli kolejni artyści, nie tylko wybierając tamtejsze plenery, ale i żony – proste, wiejskie dziewczyny. Wesele Lucjana Rydla z Jadwigą Mikołajczykówną, uwiecznione w narodowym dramacie Wyspiańskiego, wywołało kolejny skandal towarzyski, ale jednocześnie zwróciło uwagę mieszkańców wszystkich zaborów na fenomen bronowickiej chaty. Na to, jak staje się ona miejscem narodzin nowej, młodej Polski. Wtedy, a i później uwadze wielu umknął fakt, kto był w owej chacie prawdziwym gospodarzem. Kto przewodził, a zarazem łączył: wieś z miastem, inteligentów z chłopami, pozytywistów z romantykami, a po latach endeków z piłsudczykami.

We fraku i siermiędze

Ten szczególny dar Włodzimierza Tetmajera może w dzisiejszych czasach uchodzić za anachroniczny. Karierę robi się wszak na dzieleniu, nie łączeniu. Ale może właśnie dlatego „zadano nam” tego niezwykłego człowieka wielu talentów na patrona roku totalnej wojny polsko-polskiej? Tadeusz Boy-Żeleński pisał, że Tetmajer miał niesłychaną łatwość wżywania się w każde środowisko. „Równie dobrze czuł się we fraku w salonach, jak w siermiędze na wsi, w Paryżu, jak w Bronowicach. Ale przez osobliwą i jakąś bardzo polską kombinację ten »chłopoman«, ten pionier ruchu ludowego, w gruncie rzeczy zachował typ najczystszej szlachetczyzny, skorygowanej jedynie wdziękiem artysty” – pisał autor „Plotki o »Weselu«”.

W pierwszej dekadzie XX wieku tego typu talent okazał się bezcenny. Przekleństwem wieku XIX było bowiem rozgrywanie wewnątrzpolskich podziałów przez zaborców. Tetmajer potrafił te podziały przekraczać, nie tylko słowem (choć mówcą i publicystą był przednim), ale i przykładem. Żył wśród chłopów, znajdując w tym szczególne upodobanie: do krajobrazu, obyczaju, swoistej filozofii życiowej, także języka.

Tropem Naczelnika

Co ważne, działał integrująco w obu kierunkach. Inteligentom zachwalał plebejskość, wśród chłopów upowszechniał wiedzę historyczną, przekonywał do programu niepodległościowego. Postacią, do której najczęściej się odwoływał, był Tadeusz Kościuszko, „ów prawdziwy, najczystszy bohater, co przed stu jeszcze laty nie wahał się w krakowskiej sukmanie poprowadzić swoje »dzieci« na racławickie armaty”, jak pisał na łamach „Życia”. Swój program polityczny Tetmajer oparł – wzorem Naczelnika – na ideałach amerykańskich, koncepcji równości wszystkich obywateli, na pełnym udziale chłopów jako wolnych i równych innym warstwom społecznym w życiu publicznym.

Był zafascynowany Kościuszką jako polityk, publicysta, pisarz i malarz. Poświęcił mu chłopską epopeję, wszedł także do zespołu, który w lwowskiej rotundzie – pod kierunkiem Jana Styki oraz Wojciecha Kossaka – namalował pierwszą polską panoramę: Racławice. Właśnie jemu powierzono dokładne odtworzenie wyglądu kosynierów atakujących rosyjskie armaty. Ale najwięcej z dziedzictwa Kościuszki odnajdziemy w politycznym programie Tetmajera. On naprawdę wierzył w to, że niepodległości nie da się odzyskać i utrzymać bez polskiego ludu, co najdobitniej pokazała wojna w roku 1920. Los sprawił, że w jej trakcie ludowiec z przekonania, patriota z temperamentu stracił ukochanego syna. Ułan Jan Kazimierz Tetmajer wstąpił do Wojska Polskiego już w 1918 roku, poległ 28 lipca 1920 roku pod Stanisławczykiem, trafiony bolszewicką kulą w serce. Po jego śmierci ojciec zmienił się nie do poznania. Bezpowrotnie opadły dumnie zakręcone wcześniej wąsy szlachcica w sukmanie. Syna uczcił tomem przejmujących wierszy „Przeznaczenie”.

Misja wykonana

Nazwiska ojców polskiej niepodległości znamy na pamięć. Niestety nie wszystkich, bo Włodzimierz Tetmajer także zasłużył na to miano. Współtworzył„Strzelca”, czyli paramilitarną organizację, której ćwiczenia urządzał w Bronowicach. Był bardzo aktywny w organizowaniu politycznego fundamentu dla przyszłego niepodległego państwa, wszedł do zarządu Polskiego Skarbu Wojskowego (już w 1912 roku!), zaś po wybuchu wojny został delegowany do Naczelnego Komitetu Narodowego, a potem Polskiej Komisji Likwidacyjnej w Krakowie. Do historii przeszedł jako inicjator i autor słynnej rezolucji uchwalonejw parlamencie wiedeńskim 28 maja 1917 roku: „Polskie Koło Sejmowe stwierdza, że jedynym dążeniem narodu polskiego jest odzyskanie niepodległej Polski z dostępem do morza, i uznaje się solidarnym z tym dążeniem”. Później, podczas konferencji pokojowej w Paryżu, pośredniczył w negocjacjach między zespołem Romana Dmowskiego a przedstawicielami Józefa Piłsudskiego, wykorzystując swój dar łączenia przeciwieństw w imię wyższego dobra. Skutecznie.

Być może jego zasługi zostały zapominane dlatego, że po odzyskaniu przez Polskę niepodległości usunął się w cień. Uznał, że jego życiowa misja została wykonana. Ustąpił miejsca innym, by tę niepodległość właściwie zagospodarowali. Inna sprawa, że był bardzo rozczarowany tym, co obserwował. Nie potrafił się odnaleźć w intrygach i wojnach podjazdowych, nie odpowiadał mu ten rodzaj uprawiania polityki. Wrócił do roli gospodarza.

A to Polska właśnie

O ile niewielu dziś kojarzy Tetmajera jako polityka, o tyle jego malarstwo pozostaje wiecznie młode, pełne życia, barw, niepowtarzalnego uroku. Patrząc na obrazy dokumentujące codzienne i odświętne życie Bronowic, niejako automatycznie przypominamy sobie słynny cytat: „a to Polska właśnie”. Nieprzypadkowo. Są w tych obrazach – oprócz talentu i wiedzy etnograficznej – jakaś czułość i ciepło, ukochanie krajobrazu, ludzi i ich kultury. Rok Włodzimierza Tetmajera, którego inicjatorem było Muzeum Krakowa, będzie okazją, by tę niezwykłą twórczość poznać. Na przykład w czerwcu dzięki ekspozycji „Siła barwy i temperamentu. Włodzimierz Tetmajer”. Na krakowskiej wystawie obok twórczości malarskiej znajdą się także pamiątki udostępnione przez rodzinę artysty.

Jeszcze w czasie studiów Tetmajer namalował Madonnę w krakowskiej chuście, przepiękny obraz, który bez specjalnej okazji można oglądać (i kontemplować) w bocznym ołtarzu parafialnego kościoła Stygmatów św. Franciszka z Asyżu przy ul. Ojcowskiej w Krakowie, wybudowanym na granicy Bronowic Małych i Wielkich. Jest w tym także jakieś przesłanie dla nas, współczesnych, od jednego z ojców polskiej niepodległości.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.