Nowosielski i ikonoklazm 2.0. Jak odbierać sztukę Jerzego Nowosielskiego

Krzysztof Lorczyk OP

GN 22/2023 |

publikacja 01.06.2023 00:00

Czy Jerzy Nowosielski był święty? Bóg to wie. Jednak próba ukazania go jako dewianta to nadużycie.

Jerzy Nowosielski podczas malowania wnętrza cerkwi w Krakowie  (2001 rok). WacŁaw Klag /REPORTER/east news Jerzy Nowosielski podczas malowania wnętrza cerkwi w Krakowie (2001 rok).

Jakiś czas temu w „Gościu Niedzielnym” ukazał się felieton Wojciecha Surówki OP „Kościół wobec przemocy”, w którym Jerzy Nowosielski został najpierw zestawiony z przestępcą seksualnym Marko Rupnikiem SJ, a następnie przedstawiony jako człowiek pełen „obsesji i zniewolenia”, wyrażających się przez „ekscytację erotyczną skrzyżowaną z ekscytacją sadystyczną. (…) Obsesja ta w jakimś stopniu tłumaczy także tematykę oficjalnej, świeckiej twórczości artysty. Czy jako Kościół chcemy powiedzieć artystom, że brak integracji osobowości »ikonopisa« nie ma dla nas znaczenia? Zamiast promocji twórczości Nowosielskiego oczekiwałbym stworzenia »grupy refleksji«, która pomoże Kościołowi zająć właściwe stanowisko wobec jego spuścizny”. Autor wyraził taką sugestię: „Jestem przekonany, że podobnie jak mozaiki Rupnika, także ikony Nowosielskiego nie powinny być pokazywane w świątyniach”.

Spróbujmy spojrzeć na twórczość Jerzego Nowosielskiego, skupiając się szczególnie na przywoływanych zarzutach. Przyczepienie mu etykiety dewianta i sadysty uważam za niesprawiedliwe i nieprawdziwe. Ten tekst jest próbą przybliżenia prawdy o twórczości i wierze artysty oraz troską, by stały się one trochę bardziej nieskryte. Z całą pewnością Jerzy Nowosielski był postacią skomplikowaną, nieprostą do opisania, która tym bardziej nie powinna być w taki sposób etykietowana i stygmatyzowana.

Grzeszna materia

Jest rok 726. Leon III siłą zdejmuje wizerunek Chrystusa z Bramy Chalcedońskiej w Konstantynopolu, w zastępstwie każe umieścić znak krzyża. Uzasadnia tę zmianę w ten sposób: „Pan nie cierpi malowania obrazu Chrystusa, niemego i pozbawionego oddechu, z ziemskiej materii, którą Pisma mają w pogardzie. Leon i jego syn Konstantyn umieszczają na tej królewskiej bramie po trzykroć święty znak krzyża, chlubę wiernych”.

W apokryficznym tekście „Dzieje Jana” znajdziemy historię o nawróconym poganinie, który z wdzięczności maluje portret swojego dobroczyńcy apostoła Jana. Ten, spojrzawszy na obraz, mówi, że jest zupełnie do niego niepodobny, ale kiedy poganin nalega, żeby jednak przyjrzał się uważniej – Jan robi to, i choć wtedy dostrzega, że podobieństwo jest wierne, odpowiada: „To, co zrobiłeś, jest dziecinne i niedoskonałe. Namalowałeś martwy portret martwego człowieka, ciało to rzecz martwa i nie ma sensu malowanie go. Kto chce zostać prawdziwym i dobrym malarzem, ten niech farbami, które Jezus daje, maluje obraz mający trwałą wartość w oczach Chrystusa: duszę podobającą się Bogu”.

Jakież to proste...

Doświadczenie katastrofy zła

Gdańsk, 4 lipca 1946 roku, czwartek. O piątej po południu podjeżdża 11 samochodów ciężarowych. Wybrano najkrótszą trasę przejazdu. Na każdym z samochodów jeden ze skazanych: sześciu mężczyzn i pięć kobiet. Katem oprawców z obozu KL Stutthof był były więzień. Na miejscu ustawił się dwustutysięczny tłum, postawiono rząd szubienic. Egzekucję wykonano. Po jej zakończeniu publiczność najpierw pozrywała z wisielców ubrania, a później ze sznurów ich ciała. Wierzono bowiem, że sznur i odzież wisielca przynoszą szczęście. Zdjęcia z tego wydarzenia obiegają całą Polskę, drukują je „Przekrój”, „Dziennik Bałtycki”. Jerzy Nowosielski musi na nie trafić. Maluje obraz łudząco podobny, niemalże taki sam. Dlaczego? Zafascynowany przemocą? A może próbuje oswoić doświadczenie fizycznego zła… Zna już podobne widoki, pamięta pacyfikację getta we Lwowie i nagie trupy dyndające na sznurach. Tamte wydarzenia zepsuły w nim wiarę. Zniszczyły ją. Umarła. Wspomnienia obrazów z getta lwowskiego będą należały do tych, których przywołanie rodzić będzie łzy. Zawsze z trudem będzie wracał do tego czasu. Ileż oni naoglądali się leżących nagich trupów niewinnych kobiecych ciał. Co taki widok robi z wrażliwym człowiekiem, który ogląda świat okiem malarza…

W latach 50. powstają cykle brutalnych erotycznych rysunków kobiet wiszących na szubienicach, spętanych, maltretowanych spojrzeniem. Czy to tylko perwersyjna ciekawość? Dewiacja? Fascynacja złem? A może wręcz przeciwnie, jeśli łzy wspomnienia były szczere. Może to rozpaczliwa próba poradzenia sobie z doświadczeniem katastrofy zła. Próba wypłukania z siebie tego, co doskwiera. Może czasem artysta nie może inaczej? Możliwe, że trzeba mieć wrażliwość artysty, by móc to zrozumieć. Takie było ich doświadczenie wojny i zagłady – pokolenia pamiętającego katastrofę wojny, która wryła się w nich daleko bardziej, niżby chcieli, o ile chcieli w ogóle.

Kiedyś powie: „Inspirację mojej sztuki przedstawieniowej (...) czerpię z rzeczywistości empirycznej, w której istniejemy, którą sami jesteśmy. Ta rzeczywistość empiryczna w kosmogonii chrześcijańskiej rozumiana jest jako rzeczywistość, która powstała w wyniku dwóch katastrof: katastrofy pierwszej, którą tradycyjnie nazywa się upadkiem aniołów, i katastrofy drugiej, która stanowi szczególny przypadek katastrofy pierwszej ze względu na to, że dotyczy tylko rodzaju ludzkiego – określonej mianem grzechu pierworodnego”.

Po latach Nowosielski będzie wracał do rysunku aktu, ale jakże inny on już będzie, nie tak drapieżny – może gdzieś pomiędzy zamieszkaniem w piekle a późniejszymi pracami artysta spotkał Chrystusa. Choć smutne i przestraszone oczy kobiet pozostaną.

Nieszczęsne pokolenie wojny

Jest w nim szept

młodych dziewczyn

które nie będą tańczyły

w majową noc

pod koronami drzew

dziewczyn

których drobne kości

i małe czaszki milczą w ziemi.

(…)

Nie odcisną kształtu swego ciała

na trawie majowych łąk

na fali która drży

nad szafirowymi płetwami ryb

nie odcisną kształtu

swego ciała na sianie

kiedy przez puste klepisko

przelatują z piskiem czarne błyskawice

jaskółek

Nie odcisną kształtu swego ciała

na żadnej pościeli

Nadzy bezbronni

z ustami na ustach

z otwartymi

szeroko oczami

Nasłuchując

Płynęliśmy

przez morze

łez i krwi

Kilka okruchów z Różewicza, tylko po to, by zobaczyć, z czym przyszło im się mierzyć, i jakie obrazy nosili w swojej pamięci. Nieszczęsne pokolenie wojny.

Nowosielski stopniowo będzie próbował radzić sobie inaczej. Pojawią się próby szatkowania, a może właśnie porządkowania płaszczyzny przez wyrysowywanie trójkątnych kształtów. Tak jakby chciał poukładać to, co porozbijane. Delikatne podziały. Z czasem odsłonią się one przed nim jako byty subtelne, anioły. Ale zanim to nastąpi, po ciemnej nocy i doświadczeniu piekła musi najpierw natrafić na Chrystusa, a wcześniej na ikonę.

Zapytany kiedyś o to, kim dla niego jest Chrystus, odpowie: „Chrystus jest dla mnie osobistym Zbawcą. A jaki On jest? Dla mnie taki, że się Go nie boję. Naprawdę ufam Chrystusowi… Nie boję się Chrystusa, bo jest moim osobistym Zbawcą. (…) Przede wszystkim przyszedł zbawić mnie samego: »Wierzę i wyznaję, że Ty jesteś Chrystus, Syn Boga Żywego, i jako taki przyszedłeś zbawić grzeszników, z których pierwszym ja jestem«”.

„– Malował Pan (...) drogi krzyżowe.

– Tak. Ale czyniłem to w taki sposób, by nie przedstawić samej męki. Ja się boję męki człowieka, męki psa, męki kota.

– Dlaczego wobec tego podjął się Pan realizacji malarskiej wizji drogi krzyżowej?

– Dostałem takie zamówienie. Ale malując, uciekałem od samej męki. Przedstawiłem historyczność tego wydarzenia przez urealnienie rekwizytów i architektury. Natomiast od tematu samej męki stroniłem. To przerasta moją wrażliwość”.

Tak robić nie wolno

Czy postulat, aby wyrzucać Nowosielskiego z kościołów, nie jest ponownym wejściem na ścieżkę ikonoklazmu? Tylko o ile za pierwszym razem z podejrzliwością przyglądano się materii jako tej, która jest grzeszna i niegodna, to w drugiej odsłonie z nieufnością patrzymy na duszę człowieka obarczoną grzechem. A jeśli czasem dociera do niej zło, a któż temu zaprzeczy, to jest ona niegodna, by przedstawiać to, co święte. Tylko co wówczas zrobimy z rodowodem Jezusa? Ewangelie umieszczają w nim jawne grzesznice. Czy zatem ktokolwiek odważyłby się z tego zacnego grona usunąć prostytutki Tamar i Rachab albo cudzołożnicę Batszebę? Dlaczego w strumieniu następujących po sobie narodzin znalazło się miejsce i dla nich? Dlaczego Pan wybrał Piotra, który się zaparł? I czy to nie powinno stać się wystarczającym powodem, by odrzucić jego prymat? Dlaczego święty Paweł, prześladowca chrześcijan, stał się Apostołem Narodów? Może warto by go usunąć z ołtarzy? Może trzeba odrzucić przekaz wiary, skoro opiera się na grzesznych ludziach?

A może Ewangelia jest Ewangelią, bo napotykając na swojej drodze grzech, ocala. Może to wszystko jest możliwe, bo wszyscy oni spotkali w swoim życiu Zbawiciela, który wziął na siebie ich grzech, puszczając ich wolno. Do jakich absurdów, ale i jakiej pychy dojdziemy, próbując stwarzać rzeczywistość niepokalanie poczętą?

Czy Nowosielski był święty? Bóg to wie. Ale próbę ukazania go jako dewianta i zboczeńca uważam za wyjątkowe nadużycie. Kto z nas widział i może pamiętać pacyfikację getta, trupy niewinnych kobiet na ulicach, a wreszcie sprawczynie, z których zrywano ubranie, jakby dyndanie na sznurze ku uciesze gapiów nie było wystarczającą karą? Czy wolno, pomijając historię artysty, psuć jego obraz? Tak robić nie wolno. •

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.