publikacja 22.06.2023 00:00
Bez miłości do Polski nie przetrwałbym tak długo jako tłumacz – powiedział Hatif Janabi, iracki poeta, pisarz, tłumacz literatury polskiej na arabski, laureat 19. edycji Nagrody Transatlantyk.
Hatif Janabi (drugi z prawej) odebrał Nagrodę Transatlantyk.
Błażej Zych
Podczas gali wręczenia lauru, przyznawanego przez Instytut Książki za wybitne osiągnięcia w popularyzacji literatury polskiej, dużo było mowy o miłości do języka, literatury i miejsc na ziemi. – Bez szafowania wielkimi słowami: Polska to moja druga ojczyzna, mieszkam tu ponad 45 lat – opowiadał zwycięzca. – Gdybym był w Iraku, pewnie bym już zginął.
W 1976 r. Hatif Janabi ze względów politycznych opuścił rodzinną ziemię, położoną w dawnej Mezopotamii. Przyjeżdżając do Polski, nie znał ani jednego słowa w naszym języku. Trzy lata później na Uniwersytecie Warszawskim uzyskał tytuł magistra filologii polskiej. Wybitny tłumacz literatury polskiej na arabski (uznany za piąty język świata, którym włada około 300 milionów ludzi), przetłumaczył m.in. dzieła Mickiewicza, Słowackiego, Miłosza, Różewicza, Herberta, Szymborskiej, a nawet arcytrudnego Białoszewskiego. Sam też pisze wiersze i w 1983 r. zadebiutował tomikiem „Księga Wschodu”.
Wygłaszający laudację prof. Marek Dziekan stwierdził, że wątki polskie pojawiają się w twórczości Janabiego od pierwszego zbiorku. Nazwał go pośrednikiem między kulturami, „potrafiącym dogłębnie wniknąć w polskość przekazywaną w języku jakże odmiennym, którym porozumiewają się w odmiennej kulturze”. Co ciekawe imię laureata, Hatif, po arabsku znaczy „telefon komórkowy”, ale w staroarabskim także „tajemniczy głos”. Jego twórczość autorska i translatorska jest takim głosem, sprawiającym, że języki polski i arabski mówią do siebie serdecznie „witaj”.
Muzyczną gwiazdą wieczoru, odbywającego się w Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha, był Mariusz Lubomski – niepodrabialny oryginał, śpiewający piosenki z tekstami, których każde słowo ma sens. – Wszystko zaczyna się, kiedy wbijam się w tę moją marynarkę i wychodzę na scenę – powiedział mi. – Po prostu wbijasz nas w fotele i odlatujemy – odpowiedziałam.
Barbara Gruszka-Zych
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.