Sztuka a sztuczna inteligencja. Maszyny w roli artystów?

Piotr Sacha

GN 28/2023 |

publikacja 13.07.2023 00:00

Czy sztuczna inteligencja udźwignie zadanie – jak to ujął filozof z kultowego „Rejsu” – bycia jednocześnie twórcą i tworzywem?

„Portret Edmonda Bellamy’ego” to pierwszy obraz namalowany przez sztuczną inteligencję. Edmond Ballamy jest postacią fikcyjną. Portret został sprzedany na aukcji za 432,5 tys. dolarów. wikimedia „Portret Edmonda Bellamy’ego” to pierwszy obraz namalowany przez sztuczną inteligencję. Edmond Ballamy jest postacią fikcyjną. Portret został sprzedany na aukcji za 432,5 tys. dolarów.

Na temat sztucznej inteligencji całkiem sporo już napisano, sporo powiedziano. Ostatnio dyskusje, w trakcie których litery AI, względnie SI (polski odpowiednik), pojawiały się równie często co zobowiązania na finiszu kampanii wyborczej, rozgrzał ChatGPT. Gdy jedni zachłystywali się obietnicami, jakie sygnalizował chwilowo najpopularniejszy robot świata, drudzy pukali się w czoło i mówili coś o gruszkach na wierzbie. Czasem też ktoś rzucił maszynie wyzwanie literackie: „ChacieGPT, napisz opowiadanie w stylu Borgesa”, „ChacieGPT, napisz wiersz bliski liryce Herberta”. Biedak Chat próbował wywiązać się z powierzonego zadania na miarę zgromadzonego, skromnego wciąż jeszcze, arsenału polszczyzny.

Jak wyrazić przeżycia

Przysłuchuję się opiniom z lewa, prawa, z góry i dołu na temat tego, czy sztuczna inteligencja powinna i czy potrafi odnaleźć się w dziedzinie sztuki pięknej, czy udźwignie to zadanie – jak to ujął filozof z kultowego „Rejsu” – bycia twórcą i tworzywem. Sporo mówi się w tym kontekście o możliwościach technologii, mniej o tym, czym w istocie są wytwory kultury artystycznej, czym jest sztuka. AI w roli artysty – to nie pieśń ostatnich miesięcy, lecz dobrych kilku lat. Warto cofnąć się do roku 2018, by przypomnieć bodaj pierwszy w historii przypadek, gdzie dzieło malarskie stworzyły algorytmy, a następnie ich pracą zainteresował się prestiżowy dom aukcyjny. Mało tego, obraz został sprzedany za, bagatela, 432,5 tys. dolarów. Dzieło nosi tytuł „Portret Edmonda Bellamy’ego”. Pan Edmond to postać fikcyjna, a za projektem (serią portretów nieistniejącej rodziny Bellamy’ów) stoi grupa artystyczna o nazwie Obvious.

Ktoś stwierdził, że kupiec słono przepłacił, bo w jego opinii obraz jest brzydki, a sztuka powinna uosabiać piękno. Tyle że to nie osobiste kryteria piękna decydują o tym, czy coś jest dziełem sztuki, czy też nim nie jest. Ktoś inny z kolei odniósł wrażenie, że oto patrzy na dzieło rąk ludzkich, a nie maszyny. Tym samym przyznał dodatkowe punkty na rzecz walorów artystycznych malowidła. Nasuwa się jednak pytanie: czy ten ktoś przeżył coś głębszego, czy pozostał tylko na etapie wrażenia?

Wracam do bestsellerowej powieści Jaume Cabré „Wyznaję”, gdzie pewien profesor podobny dylemat ujął następująco: „Czy siła sztuki kryje się w samym dziele, czy w jego oddziaływaniu na człowieka?”. Inny profesor, już nie fikcyjny, znalazł odpowiedź na to pytanie. I tak zdaniem prof. Władysława Tatarkiewicza dzieło sztuki jest „odtworzeniem rzeczy bądź konstrukcją form, bądź wyrażaniem przeżyć, jednakże tylko takim odtworzeniem, taką konstrukcją, takim wyrazem, jakie są zdolne zachwycać bądź wzruszać, bądź wstrząsać”. Definicja prof. Tatarkiewicza nie skreśla do końca maszyn z udziału w procesie tworzenia. Za to pozostawia nas z pytaniem, jak sztuczna inteligencja poradzi sobie z wyrażeniem siebie.

Światłem w głąb serca

Jakiś czas temu abp Adrian Galbas, metropolita katowicki, przemawiał na Jasnej Górze. Nie, nie do środowiska twórców, a do uczestników czuwania Odnowy w Duchu Świętym. W jego kazaniu pojawił się również urywek poświęcony sztucznej inteligencji. W bliskiej przyszłości, zauważył hierarcha, „kazanie, które napisze mi AI, będzie prawdopodobnie lepsze niż moje kazanie”. Jest jednak jedno „ale”, zaznaczył, sztuczna inteligencja nigdy nie będzie ewangelizować, „bo nie spotkała nigdy Chrystusa, nigdy Go nie pokochała, nie uwierzyła w Niego, nie potrzebuje Go ani teraz, ani w wieczności”. Świadomy różnic między królestwem niebieskim a królestwem sztuki myślę, że podobny „dylemat” napotka sztuczna inteligencja, próbując „wyrazić siebie” w artystycznej formule.

Komputery dziś są w wielu dziedzinach sprawniejsze od człowieka. To oczywiste. Czy jednak dorównają nam w kierowaniu światła w głąb ludzkiego serca, czy też w przemawianiu od rzeczy do duszy? „Kierowanie światła…” – tak powołanie artysty rozumiał Schumann. „Przemawianie od rzeczy…” – tak rozumiał istotę sztuki Kandinsky. Przywołam jeszcze inne słowa współtwórcy abstrakcjonizmu z jego eseju „O duchowości w sztuce”: „Prawdziwe dzieło sztuki powstaje »z artysty« w sposób tajemniczy, zagadkowy, wprost mistyczny”.

Dreszcz niepokoju

Pora zejść na ziemię. Jeśli współczesnego konsumenta sztuki nie interesuje zagadkowość procesu tworzenia – a może nawet i to, kim jest twórca – a jedynie osobiste wrażenie i natychmiastowe recenzowanie osobistego wrażenia na osobistym profilu społecznościowym, to czy artyści wszelkiej specjalizacji czują już dreszcz niepokoju, spoglądając w przyszłość?

Raczej bać się nie powinni. Stwierdzam tak, wspominając wypad do Sieny. Towarzyszył mi Zbigniew Herbert, ukryty w zbiorze tekstów „Barbarzyńca w ogrodzie”. „Wieża jest wysoka, biała na szczycie jak kwiat, tak że wokół niej niebo nabiega błękitną krwią” – poetycko opisywał to, co widziałem na własne oczy na sieneńskim Il Campo. Być może – dziś lub w niedalekiej przyszłości – odpowiednio nakarmiony poetyką algorytm znajdzie równie interesujące słowa. Czy zrobią na mnie tak silne wrażenie? Przecież nic mnie ze sztucznym autorem nie łączy – żadne dziedzictwo, żadne pokrewieństwo, choćby najmniejszy bagaż doświadczeń.

Przeglądam właśnie ośmiusetstronicowe tomisko poświęcone życiu Zbigniewa Herberta (Andrzej Franaszek, „Herbert. Biografia”). Drugi tom to kolejne niemal tysiąc stron. Portret człowieka z krwi i kości, wielowymiarowego, cienie i blaski jego życia, codzienność zatopiona w konkretnym czasie i miejscu na ziemi, osobiste wybory i charakter pisarza, jego choroba… Oto wielka tajemnica sztuki.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.